Od trzech miesięcy wędrujemy po Wrocławiu szukając w architekturze miasta śladów szkoły Bauhausu. Dziś wybierzemy się na ostatni taki spacer, podczas którego zajrzymy jedynie na chwilę tam, gdzie warto byście wybrali się samodzielnie. Ruszamy!

Przeczytaj poprzednie odcinki cyklu “Wrocławskie ARCHistorie”

Modernistyczne ścieżki we Wrocławiu znaleźć można niemal wszędzie. Jak starałam się pokazać w poprzednich odcinkach naszego cyklu, warto szukać ich w miejscach nieoczywistych, często będących na uboczu głównych ulic i reprezentacyjnych placów. Kształtujący się bowiem na początku XX stulecia nowy sposób myślenia o architekturze i przestrzeni, którego fundamentem była wiara w tworzenie „nowego człowieka”, uciekał od tradycyjnego planowania miast i budynków.

W miejscu, w którym wcześniej decydującą role grały okazałe gmachy urzędów, kościołów czy obiektów użyteczności publicznej, coraz częściej pojawiają się nowoczesne biurowce i domy towarowe. Zamiast eleganckich pałaców miejskich i bogato ozdabianych kamienic, coraz częściej planuje się wznoszenie prostych, powtarzalnych, ale bardzo funkcjonalnych domów i zespołów mieszkaniowych, dających możliwość wygodnego życia przedstawicielom uboższych warstw społeczeństwa.

Modernizm, w tym idee Bauhausu, trafia na niezwykle podatny dla awangardowych architektów grunt – sytuacja polityczna, ekonomiczna i społeczna staje się katalizatorem zmian w architekturze, która szuka nowego stylu, adekwatnego dla postępu cywilizacyjnego i technologicznego. Znajduje go zarówno w doskonale wyeksponowanych, ważnych dla administracji miasta obiektach, jak i w „małych”, niepozornych przestrzeniach – domach wielo- i jednorodzinnych, czynszowych kamienicach, na zielonych, wiejskich terenach. Twórcy modernizmu pragnęli ciągle eksperymentować, zmieniać, testować nowe rozwiązania. Zamknięcie się w jednej, ogólnie obowiązującej metodzie projektowania, oznaczało dla nich koniec epoki nowoczesności.

Celem Bauhausu nie jest konkretny styl, system, dogmat czy kanon, nie jest nim żadna recepta i żadna moda! Jest żywy, dopóki nie trzyma się kurczowo formy, lecz dopóki za zmienną formą sam szuka życiowego fluidu! – pisał założyciel i pierwszy dyrektor szkoły Bauhausu, jeden z najważniejszych architektów i teoretyków światowego modernizmu, Walter Gropius

Ernst May – kiosk przy ulicy Karmelkowej fot. zbiory Muzeum Architektury

Nie tylko Hala Stulecia

Architektoniczna rewolucja, która ogarnęła cały świat w pierwszych dwóch dekadach XX wieku, we Wrocławiu jest głównie postrzegana przez pryzmat spektakularnej Hali Stulecia, najważniejszego dzieła, jakie w naszym mieście pozostawił wizjoner Max Berg. Tymczasem to właśnie te mniej imponujące swą skalą i rozmachem budynki także znacząco tworzyły – a niektóre tworzą nadal – charakter Wrocławia.

Na pewno są to nowoczesne biurowce, jak odwiedzany przez nas pierwszy tego typu obiekt przy ulicy Ofiar Oświęcimskich 38/40, zaprojektowany w 1911 roku przez Hansa Poelziga, czy siedziba Miejskiej Kasy Oszczędności w Rynku, zrealizowana według projektu Heinricha Rumpa, oraz zaadaptowana do celów biurowych dawna kamienica czynszowa przy ulicy Michała Bałuckiego 2, której nową, ekspresjonistyczną fasadę nadali w 1922 roku Moritz Hadda i Wilhelm Ludwig Schlesinger.

Wśród pojawiających się w tym czasie jak przysłowiowe grzyby po deszczu domów towarowych, na szczególną uwagę zasługuje dzisiejszy Kameleon autorstwa Ericha Mendelsohna. Warto też przyjrzeć się domowi towarowemu „Podwale”, dawnemu domowi handlowemu przy ulicy Rzeźniczej 32/33 oraz tym, które w latach dwudziestych i trzydziestych uznane zostały za najbadziej nowoczesne: dawny dom towarowy firmy C&A przy ulicy Oławskiej (dziś na parterze budynku mieści się drogeria Rossmann), dawny dom handlowy firmy Wilhelm Knittel na skrzyżowaniu ulic Świdnickiej i Kazimierza Wielkiego (dziś na parterze budynku mieści się fast food KFC) i najważniejszy – wspaniały Wertheim, czyli obecna Renoma, wybudowany w latach 1929-1930 według projektu Hermanna Dernburga. 

Jeśli chodzi o założenia mieszkaniowe, to oprócz opisywanej szeroko, najbardziej znanej realizacji, jaką jest wzorcowe osiedle WuWA, Wrocław może pochwalić się w latach 20. jednym z najbardziej ambitnych w Europie programów reformy budownictwa mieszkaniowego. Na fali nowych założeń i rozwiązań powstają pierwsze duże osiedla: Sępolno (1920-1930), Popowice (1920-1928) i Grabiszyn (1921-1926). 

Ernst May – Osiedle Ołtaszyn fot. zbiory Muzeum Architektury

Reforma osiedli mieszkaniowych

Pionierem wdrażania nowatorskiego programu był Ernst May, pochodzący z Frankfurtu nad Menem architekt, który w 1919 roku objął stanowisko pierwszego dyrektora nowo utworzonej organizacji Schlesische Heimstätte – spółki użyteczności publicznej do spraw budowy mieszkań. Został również pierwszym redaktorem organu prasowego spółki, miesięcznika „Schlesische Heim”, wydawanego w latach 1920-1930. Pod jego zarządem organizacja zyskała decydujący wpływ na krajobraz architektoniczny i urbanistyczny osiedli, zwłaszcza w małych miejscowościach i na terenach wiejskich.

Celem Ernsta Maya była gruntowna reforma osiedli mieszkaniowych, realizowana w oparciu o ideę miast-ogrodów. Sam architekt jasno sformułował jej wytyczne: „Uwzględnienie tradycji rzemieślniczej, szczerość w planowaniu zarysu i ukształtowania bryły budynku, dostosowane architektury do otoczenia”. Nowe osiedla mieszkaniowe miały wyróżniać się centralnym placem skupiającym budynki użyteczności publicznej (szkoła, świetlica) oraz punkty handlowe, otoczonym zabudowaniami zaprojektowanymi zgodnie ze stworzonymi przez Maya typami domów jednorodzinnych, nawiązującymi do malowniczego stylu wiejskich chat. Ernst May odcisnął zdecydowane piętno na budowie mieszkań i osiedli regionu w latach dwudziestych. 

Liczne budynki projektu Maya we Wrocławiu zachowały się do dziś, np. osiedle Złotniki (1920), fragment zabudowy osiedla Ołtaszyn (1921/1922), domy we wrocławskim Zalesiu (1920-1924), czy zabudowania wielorodzinne na Klecinie (1922). Idee Ernsta Maya kontynuowane były przez kolejnych architektów związanych z Wrocławiem, m.in. przez Adolfa Radinga (zabudowa przy ulicy Wandy), Heinricha Lauterbacha (osiedle Na Polance), czy autorów koncepcji wspomnianej wcześniej WuWY. 

Nawiązań, zapożyczeń, inspiracji i fascynacji jest mnóstwo. Mogłoby powstać kilka tekstów, które byłyby wyłącznie wyliczanką miejsc we Wrocławiu, jakie amatorzy modernizmu powinni odwiedzić. I uwaga – nie są to tylko miejsca i budynki zaprojektowane przed wojną! Jeśli przyjrzeć się bliżej wrocławskiej architekturze powojennej, tak zwanemu postmodernizmowi, szybko można zauważyć, że takie zasady jak funkcjonalizm, eksperyment, innowacja nie były obce jej twórcom. Ale o tym opowiemy sobie już następnym razem…