Zapraszamy na drugą odsłonę wycieczki po Wrocławiu śladami Bauhausu. Dziś zaglądamy na róg ulicy Oławskiej i Szewskiej, gdzie stoi dawny dom handlowy Petersdorff, obecnie znany wrocławianom jako Kameleon.

W 1927 roku, kiedy to Erich Mendelsohn otrzymuje we Wrocławiu zlecenie na zaprojektowanie domu handlowego dla Rudolfa Petersdorffa, Bauhaus jest u szczytu swego rozkwitu. Co prawda uczelnia musiała opuścić Weimar i przenieść się do przemysłowego Dessau, ale program nauczania i zasięg oddziaływania szkoły nabierają rozpędu. Ruszają też pierwsze zajęcia z architektury, a przedstawiciele Bauhausu mają coraz silniejszy wpływ na nowe zasady i standardy budownictwa. To również ich idee najpełniej dochodzą do głosu właśnie w 1927 roku, kiedy z inicjatywy Werkbundu  – niemieckiego związku twórczego skupiającego architektów, artystów i inżynierów związanych z budownictwem – powstaje pierwsze osiedle wzorcowe: Weissenhof w Stuttgarcie (źródło: Droga ku nowoczesności. Osiedla Werkbundu 1927-1932, red. Jadwiga Urbanik, wyd. Muzeum Architektury we Wrocławiu, Wrocław 2016)

A co z Wrocławiem? Na wzorcowe osiedle musimy poczekać jeszcze dwa lata, ale ziarno zasadzone przez Hansa Poelziga (patrz spacer pierwszy → biurowiec przy ul. Ofiar Oświęcimskich 38/40) pięknie kiełkuje. Szczególnie na gruncie planowania i budowania nowoczesnych domów handlowych, których na przełomie lat 20. i 30. XX wieku pojawia się we Wrocławiu kilkanaście. A wśród nich on. Dawniej Petersdorff, dzisiaj Kameleon.

Kameleon to prawdziwa petarda!

Nie ma chyba innego budynku we Wrocławiu, który tak spektakularnie łączyłby światło, ruch i dynamikę ulicy. Projekt Ericha Mendelsohna (jedyny projekt tego architekta dla Wrocławia) zakładał bowiem, że dom towarowy Rudolfa Petersdorffa ma przyciągać przechodniów zarówno w dzień, jak i w nocy. Stąd pomysł na zastąpienie ścian zewnętrznych ogromnymi oknami, które przedzielone jedynie wąskimi ramami, nadają masywnemu budynkowi efektu niezwykłej lekkości. Dynamiczność bryły podkreślono dodatkowo przeszklonym na całej długości narożnym wykuszem, w którym architekt wykorzystał sposoby konstrukcji hal peronowych, a jego charakterystyczny kształt oparł na opływowej formie podpatrzonych w Ameryce tramwajów.  Efekt? „Najnowsze dzieło Mendelsohna to absolutnie wzorowe dokonanie” – zachwycał się dziennikarz Schlesische Monatshefte w 1928 roku. I tylko szkoda, że nikt z ówczesnych, ani ze współczesnych owego „wzoru” nie podchwycił… Dawny Petersdorff pozostaje według mnie najlepszym budynkiem handlowym we Wrocławiu. Mimo że od jego wzniesienia minęły – bagatela! – 92 lata.

A sprawa wcale łatwa nie była i Erich Mendelsohn podjął naprawdę ryzykowne wyzwanie. Narożna działka, usytuowana u zbiegu ulic Szewskiej i Oławskiej (dawniej Schuhbrücke i Ohlauerstraße), była bowiem terenem doświadczalnym kolejnych pokoleń architektów i urbanistów. Co tu się nie działo! Właściwie już od średniowiecza budowano tu i burzono, a zmieniający się właściciele parceli i coraz to nowy charakter powstających budynków spowodowały totalny chaos przestrzenny. Gdy więc znany i ceniony już wtedy architekt Erich Mendelsohn otrzymał zlecenie na zaprojektowanie właśnie w tym miejscu nowoczesnego domu handlowego, to – metaforycznie i faktycznie – zderzył się z murem.

I nie był to tylko mur z cegieł. Hamulcem były również dawno już zdezaktualizowane pomysły, anachroniczne rozwiązania i oczekiwania, jakie Mendelsohnowi z początku przedstawiono. Dość obejrzeć starsze o około 15 lat projekty Alvina Wedemanna, które zakładały wzniesienie domu handlowego dla Rudolfa Petersdorffa w stylu XVIII-wiecznego gmaszyska. Na szczęście nowo powołany do zadania architekt miał już z tyłu głowy rozwiązania stosowane przez starszych kolegów – pionierów modernizmu, a ponadto doświadczenie: jego zrealizowana koncepcja domu towarowego z jedwabiami Erwina Weichmanna w Gliwicach (1922), a przede wszystkim przebudowa i rozbudowa Domu Wydawniczego Rudolfa Mossego w Berlinie (1923), zyskały mu sławę twórcy ultranowoczesnego.

Projekt fasady domu handlowego Petersdorff, arch. Erich Mendelsohn, 1927, zbiory Muzeum
Architektury we Wrocławiu

Cofnij się o kilka kroków

Jeśli patrzycie na Kameleon od strony ulicy Szewskiej to zróbcie kilka kroków w stronę placu Dominikańskiego. Zaraz na początku ulicy Oławskiej zobaczycie boczną elewację domu towarowego – niepozorną, niemal zasłoniętą przez przeszklony, wysunięty mocno narożnik. To pozostałość po istniejącym tu od 1913 roku wcześniejszym domu handlowym, który Mendelsohn musiał uwzględnić w swym projekcie. Architekt pozostawił ją (podobnie jak i większość elementów konstrukcyjnych wewnątrz budynku), prawie bez zmian. Jedynym elementem charakterystycznym jest tu rytm prostokątnych okien, pozbawionych dekoracji i ujętych w proste, odmienne kolorystycznie od okładziny budynku, obramienia. Boczna elewacja zdaje się pełnić rolę preludium, delikatnego i spójnego z całością bryły wstępu do oryginalnej, rewolucyjnej wręcz w swej formie fasady.

A ta zaplanowana została rozmyślnie od strony ulicy Szewskiej, którą planowano po pierwsze poszerzyć, a po drugie uczynić z niej jedną z głównych arterii komunikacyjnych miasta. Nowa fasada niemal „wchłonęła” wcześniejszy budynek i całkowicie zmieniła rozkład akcentów. Architekt dobrze odrobił lekcję zadaną przez Poelziga – całość założenia zdominowana została przez szerokie, biegnące horyzontalnie wzdłuż bryły pasy okien. Kompozycję równoważy jedynie przeszklony wykusz – wysunięty mocno przed lico budynku i obejmujący wszystkie jego kondygnacje. Projekt Mendelsohna wyszedł wyraźnie poza „funkcjonalistyczną zasadę czytelności konstrukcji. Widoczny jest tu zamiar stworzenia formy odpowiadającej swą dynamiką współczesnemu mu ruchowi ulicznemu i stylowi życia” (źródło: K. Kirschke, P. Kirschke, H. Schlimme, Wrocławskie domy handlowe i towarowe z lat dwudziestych, [w:] Wieżowce Wrocławia 1919-1932, wyd. Archiwum Budowlane Miasta Wrocławia, Wrocław 1997, s. 129)

Okna. Szerokie, niczym nie zasłonięte, ogromne szklane powierzchnie, które w dzień odbijają ruch przechodniów i pojazdów. W nocy – rozświetlone – przyciągają spacerowiczów odwiedzających Rynek i zapewniają o niebo lepszą skuteczność reklamową niż nachalne szyldy. Tak musiało to wyglądać w 1928 roku, gdy Petersdorff otworzył swe drzwi dla klientów.

Jak jest dziś? Szczerze mówiąc, nieciekawie. Żeby nie napisać żałośnie… Budynek pozostaje pusty, a w oknach widnieją jedynie ogłoszenia o wynajmie powierzchni. Ale i tak wybierzcie się tam na spacer, Kameleon to dla tropicieli modernizmu stacja obowiązkowa!