Są takie budynki, które się po prostu lubi i takie, na które – mimo upływu czasu – wciąż ciężko patrzeć. Podczas ostatniego spaceru śladami Bauhausu przekonałam się, że cenicie dawną siedzibę wrocławskiej loży wolnomularskiej Odd Fellows, po wojnie znaną jako kino Przodownik, a po 1989 roku jako kino Lwów. A co z wrocławskimi budynkami, które nigdy nie zyskały Waszej sympatii? 

Przeczytaj poprzednie odcinki cyklu “Puk, puk, czy tu mieszka Bauhaus?”

Jest wśród nich jeden, który we wszystkich rankingach na najmniej lubiany obiekt architektoniczny we Wrocławiu bije konkurencję na głowę (no może ex aequo z Solpolem 😉). To doskonale znana wrocławianom siedziba Miejskiej Kasy Oszczędności, usytuowana u zbiegu Rynku i placu Solnego. Spróbujmy ją nieco odczarować!

Choć trudno w to dziś uwierzyć, budynek Miejskiej Kasy Oszczędności (znany bardziej jako siedziba banków – przez wiele lat BZ WBK, obecnie Santander), jest jednym z dwóch wieżowców, jakie udało się zrealizować we Wrocławiu podczas tzw. „gorączki wysokościowców”, która ogarnęła całe Niemcy w latach dwudziestych i na początku lat trzydziestych XX wieku. Koncepcji wrocławskich wysokościowców powstało wtedy całkiem sporo (wśród nich m.in. słynne projekty Maksa Berga dla Rynku i placu Powstańców Warszawy), ale ostatecznie przyjęte do realizacji zostały tylko dwa – właśnie biurowiec na narożu Rynku i placu Solnego oraz gmach Zarządu Poczty przy ulicy Krasińskiego, wzniesiony w 1929 roku według projektu Lothara Neumanna.

Monumentalny, dziesięciokondygnacyjny budynek to drugi po Aptece Pod Murzynem tak nowoczesny obiekt architektoniczny wprowadzony do ścisłego centrum miasta. Oceniając go jako zupełnie nieprzystającego, oderwanego od historycznego kontekstu miejsca – Ratusza i zabytkowych kamienic – należy pamiętać, że w pierwotnej koncepcji miał być tylko pierwszym krokiem do radykalnej przebudowy Starego Miasta,  mającej na celu połączenie centrum z Dworcem Świebodzkim. Gdyby rzeczywiście powstało planowane przez Maksa Berga biznesowe „city” i arteria łącząca narożnik placu Solnego z Dworcem Świebodzkim, nowa siedziba Miejskiej Kasy Oszczędności pewnie świetnie by się w ów plan wpisała. Znaczenie miała również wspomniana na wstępie „gorączka wysokościowców”, „napędzana” przede wszystkim spektakularnymi drapaczami chmur, jakie wznoszono w tym czasie w Stanach Zjednoczonych. Jest bardzo prawdopodobne, że włodarze Wrocławia też chcieli mieć w centrum miasta efektowny wieżowiec i to właśnie w samym zabytkowym Rynku, jak postulował największy wizjoner i główny architekt miasta – Maks Berg. 

Theo Effenberger, projekt konkursowy na Miejską Kasę Oszczędności, widok od strony Rynku, 1929, Muzeum Architektury we Wrocławiu

Biurowiec mógł wyglądać zupełnie inaczej

Mało zresztą brakowało, by gmach Miejskiej Kasy Oszczędności wyglądał zupełnie inaczej…. Znany nam dziś bowiem kształt budynku to efekt zamkniętego konkursu, jaki miasto rozpisało na początku 1929 roku. Do udziału w nim zaproszono czołowych, miejscowych i berlińskich architektów, wśród nich m.in. Hansa Poelziga, Theo Effenbergera, Adolfa Radinga, Hansa Scharouna, Heinricha Rumpa oraz zespoły: Paula Kleina i Georga Wolffa, Paula Heima i Alberta Kemptera, czy Richarda i Paula Ehrlichów. Zwyciężył projekt Heinricha Rumpa, który jednak stanowił jedynie punkt wyjścia do dalszych prac nad ostateczną koncepcją. W ich wyniku do realizacji zatwierdzono projekt zakładający wzniesienie potężnego, dziesięciokondygnacyjnego od strony Rynku i siedmiokondygnacyjnego od strony placu Solnego żelbetowego obiektu, zrealizowany w latach 1930-1931. Monolityczna fasada została zakomponowana horyzontalnie: pasy okien oddzielają od siebie płaskie, pozbawione jakiejkolwiek dekoracji pasy muru. Od strony placu Solnego budynek obniżono o trzy kondygnacje, a elewacja – mimo, że powtarza układ fasady – została bardziej dostosowana do sąsiednich kamienic, dając wrażenie osobnego budynku. 

Dolne kondygnacje gmachu zyskały większą wysokość, co było podyktowane funkcją pomieszczeń wewnętrznych – obszernym westybulem i holem wejściowym, a zwłaszcza reprezentacyjną salą, mieszczącą kasy i stanowiącą punkt obsługi interesantów. Ponadto mieściły się tam kryta hala Kasy Głównej i eleganckie gabinety członków zarządu Miejskiej Kasy. Górne kondygnacje przeznaczone były na biura i pomieszczenia socjalne, kantynę oraz mieszkania dla pracowników. Ostatnią kondygnację od strony Rynku lekko cofnięto od lica muru i niemal całkowicie przeszklono, nadając jej w ten sposób lekkości. Prawdopodobnie właśnie w tym miejscu, biorąc pod uwagę zachwycający widok na panoramę Wrocławia, Heinrich Rump planował usytuować dostępną dla wszystkich mieszkańców miasta restaurację. 

Wnętrze głównej sali operacyjnej wydaje się być tradycyjne wobec wcześniejszych, stosowanych już przez Hansa Poelziga czy Ericha Mendelsohna, sposobów aranżacji wnętrz. Wykorzystane tu filary, podtrzymujące obiegającą salę emporę, oraz wielki szklany plafon stanowiący źródło sztucznego światła, podkreślać miały jednak oficjalny i reprezentacyjny charakter gmachu. Nowoczesna pozostawała za to cała konstrukcja budynku, w pełni funkcjonalna i dająca możliwość swobodnego kształtowania pomieszczeń biurowych. Prosta i pozbawiona dekoracji forma zewnętrzna podkreślona została przez dwa identyczne prostokątne portale oraz jasną okładzinę muru z płyt wapienia muszlowego. 

Aby „odczarować” Miejską Kasę Oszczędności Heinricha Rumpa, spójrzcie na nią jako na część radykalnego, niezrealizowanego planu przebudowy Starego Miasta oraz jako ślad aspiracji i śmiałych marzeń urzędników i architektów o wielkim, ultranowoczesnym Wrocławiu.