W poprzednich odsłonach cyklu „Pieniądze w czasach niepewności”, przedstawiliśmy przekrojowo zarys problematyki związanej z planowaniem domowego budżetu, oszczędzaniem oraz lokowaniem pieniędzy. Dziś zastanowimy się, czy kolekcjonerstwo może być dobrą formą ulokowania środków.

Przeczytaj poprzednie artykuły cyklu „Pieniądze w czasach niepewności”

Na wstępie zaznaczyć należy, że kolekcjonerstwo nie jest dla każdego. To nisza. W dodatku nisza, która dosyć mocno zahacza o tematy, takie jak hobby czy pasje. Kolekcjonerzy podchodzą do przedmiotów, które kolekcjonują z dużym ładunkiem emocjonalnym. To zdecydowanie coś zupełnie innego niż chłodna kalkulacja, jaka towarzyszy np. zakupowi obligacji. Ale to sprawia, że ogólna charakterystyka kolekcjonerstwa jest skrajnie inna, od większości standardowych form lokowania środków. A to stanowi dużą przewagę, jeżeli zaczniemy o finansach myśleć w kontekście dywersyfikacji. 

Co można kolekcjonować?

Najprostsze rzeczy, które przychodzą nam do głowy, gdy sięgniemy do czasów dzieciństwa, to monety i znaczki – w latach 70., 80. czy nawet jeszcze 90., co drugi dzieciak na podwórku biegał z klaserem. To była dobra szkoła życia. A jeżeli ktoś do dziś trzyma swoje zbiory, być może nieświadomie jest w posiadaniu całkiem niezłej fortunki. 

„Dorosłe” kolekcje, o jakich myślimy dziś, to rzeczy dużo bardziej wyrafinowane: sztuka, antyki, samochody klasyczne. Te dziedziny również mogą stanowić lokatę, a nawet i przynosić zyski. Choć często kupuje się je z myślą o tym, by cieszyły oczy i duszę. Jedno drugiemu nie przeczy – obraz może cieszyć oczy i duszę latami, a później może nas jeszcze utrzymywać na emeryturze. 

Kolekcjonować można tak naprawdę wszystko, co spełnia dwa, podstawowe warunki: podaż danego dobra jest minimalna, za to popyt duży. Na świecie funkcjonuje mnóstwo rynków kolekcjonerskich, bazujących na tych zasadach. Przykłady można mnożyć, choć wystarczy przytoczyć trzy, dosyć ciekawe: oryginalne zapakowane zabawki, które już dawno nie są produkowane, oryginalne plansze komiksowe czy faksymilia – kopie naukowe ksiąg i manuskryptów, w eleganckich, czasem wręcz jubilerskich (zdobionych złotem i kamieniami półszlachetnymi), limitowanych wydaniach.

Jak zostać kolekcjonerem?

Rzec by się chciało, że wystarczy obrać jakiś przedmiot swojego kolekcjonerstwa i poszukać pierwszego eksponatu. Jednak świat kolekcjonerstwa nie jest taki prosty. Jest to przede wszystkim hobby, pasja, chęć zaspokojenia swoich potrzeb estetycznych i duchowych. Dlatego trzeba najpierw w sobie odnaleźć te potrzeby. Trudno być kolekcjonerem, jeżeli nie posiada się żadnej pasji i zainteresowań (ale – swoją drogą – jeżeli ktoś ma taki problem, może właśnie kolekcjonerstwo będzie jego rozwiązaniem?). 

Kolekcjonerstwo wymaga także pewnej dozy wiedzy, bowiem skąd mamy wiedzieć, co jest rzadkie i pożądane? Jak mamy odróżnić przedmiot wartościowy od marnej podróbki? Zatem najlepszym pomysłem na początek, mogłoby być po prostu zdobycie wiedzy: poczytanie, zapoznanie się z tym, jakie są możliwości, jakie są plusy i minusy poszczególnych opcji. 

Czy kolekcjonerstwo GWARANTUJE zysk?

Absolutnie nie. Podobnie, jak zysku nie gwarantuje nieruchomość, ani nawet – jak się okazuje – lokata bankowa. Kolekcjonerstwo to w pierwszej kolejności pasja, a w drugiej może być ewentualnie postrzegane jako forma przechowania środków finansowych przez lata. Obraz, szczególnie znanego autora, może zostać sprzedany po latach z zyskiem. Ale niekoniecznie. Jednak trzymanie pieniędzy w kilku miejscach (również w formie kolekcji), daje większe poczucie bezpieczeństwa, niż trzymanie wszystkich pieniędzy w jednym miejscu. I w takim kontekście, kolekcjonerstwo z pewnością jest rzeczą godną rozpatrzenia.

Artykuł powstał we współpracy z firmą Goldenmark

Foto: Karen Vardazaryan on Unsplash