Muzyka to emocje, emocje przekazywane od artysty do odbiorcy. Od ponad 150 lat przesyłamy te emocje na odległość, najpierw poprzez pierwsze płyty winylowe, od lat XX minionego stulecia poprzez radio, aż po dzisiejsze serwisy streamingowe. Wciąż jednak to bezpośredni kontakt z artystą w trakcie występu daje maksymalny przepływ emocji.

Przyszło nam żyć w „ciekawych czasach”, w których sprawy emocjonalne często biorą górę nad rozumem. Jak w tej rzeczywistości odnajdują się muzycy? Zapytałem kilkoro zaprzyjaźnionych artystów – Adriannę Styrcz, Patrycję Obarę, Janka Samołyka, Mikołaja Rybackiego z Percivala, Filipa Kozaka z Less is Lessie i Tomasza Krajewskiego z Gentleman’s Jazz.

Kreatywność, co do zasady, dobrze znosi ograniczenia i kryzysy emocjonalne. Zakładam, że pomimo braku bezpośredniego kontaktu z odbiorcą, artyści wyjdą z obecnej sytuacji obronną ręką. Oczywiście, jak łatwo zauważycie, dla każdego z moich rozmówców jest to czas… kompletnie inny!

Jakie nowe umiejętności zdobyliście dzięki obecnej sytuacji?

Patrycja: Czas pandemii sprawił, że musiałam odsunąć nieco na bok działalność artystyczną i powalczyć o swoją szkołę śpiewu. Ze względów bezpieczeństwa podjęliśmy decyzję o zawieszeniu zajęć już w pierwszej połowie marca, kiedy jeszcze obostrzenia nie były tak rygorystyczne. Z dnia na dzień większość z nas, trenerów, straciła źródło dochodu, więc przekierowałam energię w stronę ratowania szkoły.

Tomek: Nauczyliśmy się grać koncerty na balkonie… i okazało się, że można choć troszkę odpocząć, chociaż wiadomo, że nie ma koncertów = nie ma pieniędzy. Ale wszystko jest po coś, głęboko w to wierzę.

Mikołaj: Przede wszystkim nauczyliśmy się grać koncerty na żywo w sieci, streamować, robiąc to z pełnym zapleczem technicznym i realizatorskim. Zależy nam, by zachowywać przy tym formę koncertów granych przed publicznością na żywo na ile to tylko możliwe. Już wcześniej się do tego przymierzaliśmy, więc obecna sytuacja wymusiła na nas przyspieszenie. Przyswajamy błyskawicznie naukę wykorzystywania takiego narzędzia w kontakcie z naszymi fanami i aktualnie stało się to naszą regularną formą kontaktu.

Filip: Nie wiem, czy pojawiły się jakieś nowe umiejętności, raczej czas na rozwijanie dotychczasowych. Więcej grania/ćwiczenia w domu. Na pewno wpadło kilka nowych wtyczek i efektów audio, i umiejętność korzystania z nich plus kilka przećwiczonych tutoriali.

Janek: Niczego nowego się nie nauczyłem. Zauważyłem, że mniej kontaktu z ludźmi oznacza mniej twórczości. Główne paliwo dla inspiracji to jednak nie odosobnienie ze swoimi myślami, ale bycie wśród innych. Przynajmniej w moim przypadku.

Adrianna: Moje najnowsze umiejętności to obsługiwanie totalizatora lotto, gdyż zaczęłam dorabiać w kiosku Ruchu. A przychodzą do mnie tak niezwykli i zwariowani ludzie, że zyskałam nową pewność, że moje wariactwo, to tak naprawdę kropla w głębokim morzu szaleństwa ludzi w tym kraju. Cieszę się z tego ogromnie!

Co było największym wyzwaniem przy realizacji projektów z domu?

Filip: Każdy ma trochę inne podejście do izolacji. Jedni całkowicie zamykają się w domu, co stwarza problem nawet wtedy, gdy trzeba przywieźć kawałek sprzętu lub umówić się w dwie osoby na nagranie (np. bębnów). Inni zaś jeżdżą codziennie do pracy i nie mają problemu z mobilnością. Największym wyzwaniem było zrobienie w ogóle czegoś razem w warunkach tak ograniczonej mobilności. Wymagało to wiele cierpliwości.

Janek: Nie lubię montować wideo, cała reszta to przyjemność. Gram dla słuchaczy koncerty życzeń i nagrywam duety w cyklu #zrobmytowedwoje.

Mikołaj: Wbrew pozorom, niewiele się zmieniło, bo już wcześniej pracowaliśmy w podobnym trybie. Katarzyna większość prac związanych z komponowaniem wykonywała wcześniej w tzw. home office. Ja natomiast komponuję przebywając samemu w naszym studio. Jeżeli chodzi zaś o koncerty online, to nieocenionym okazało się posiadanie właściwego sprzętu do nagrań oraz… dostęp do szybkiego internetu.

Adrianna: Projekty w domu… Okazało się, że w domu można nie tylko nagrać chórki, ale nawet klipa i wszystko jest tak prawdziwe, że już bliżej się nie da.

Tomek: Mimo wszystko ogarnięcie ram czasowych. W domu czas płynie jakoś po swojemu, spokojniej i, co najważniejsze, inaczej dla każdego. Okazało się, że można spędzić dzień cały i noc całą z domu po prostu nie wychodząc…

Patrycja: Po pierwsze, duża niepewność. Prognozy zmieniały się z tygodnia na tydzień, czasem z dnia na dzień, więc planowanie przypominało wróżenie z fusów. Teraz staram się po prostu obserwować, co się dzieje, sprawnie reagować na zmiany i myśleć pozytywnie. Musieliśmy nauczyć się pracować w nowych warunkach i prowadzić lekcje śpiewu online, kiedy na przykład nie da się uczniowi akompaniować, nie można położyć mu dłoni na żebrach, żeby zobaczyć, jak pracują, czy wykorzystać przyrządów do ćwiczeń. Po tych sześciu tygodniach możemy jednak stwierdzić, że znaleźliśmy skuteczne sposoby pracy. To było dla nas niesamowicie istotne, bo prawdopodobnie szkoły śpiewu będą w tej samej niekomfortowej sytuacji, co cała branża kulturalna – nasza działalność będzie niemożliwa najdłużej. Nie da się prowadzić lekcji śpiewu w maseczkach, nie ma na to najmniejszej szansy. Więc dopóki one będą obowiązkowe – co może potrwać według prognoz nawet 12-18 miesięcy – nie wrócimy do starego modelu pracy. Dlatego znalezienie alternatywy to dla nas być albo nie być. A przecież ludzie w kryzysie w dalszym ciągu chcą śpiewać
– może nawet bardziej niż w spokojniejszych czasach. 

Z czego jesteście najbardziej dumni w tym czasie?

Patrycja: Przede wszystkim jestem szczęśliwa, że część uczniów z nami została, że dali się przekonać i są zadowoleni z efektów. Większość z nich i część trenerów – podchodziła do tego jak pies do jeża. Okazało się jednak, że to dobrze działa! Niektórzy nawet zaczęli pisać piosenki, korzystając z tego, że mają teraz więcej czasu. Poszukując nowych form pracy, rozpoczęliśmy cykl darmowych videolekcji, które publikujemy na naszym kanale na YouTube. Robimy też webinary. Pracuję nad stworzeniem podręcznika i kursu online. Pewnie, gdyby nie ta przymusowa izolacja, jeszcze długo nie sięgnęłabym po te sprawy.

Mikołaj: Z błyskawicznego wprowadzenia u nas tej formy kontaktu z naszymi fanami. Okazało się, że w ten sposób mogliśmy dotrzeć do osób, które nie miały wcześniej możliwości uczestniczenia w naszych koncertach, jak np. osoby niepełnosprawne bądź z małych miejscowości. Cieszymy się niezmiernie, że mogliśmy dać naszym fanom taką formę kultury i rozrywki w czasie, gdy dostęp do nich jest istotnie ograniczony. Niezwykle miłym jest otrzymywanie od takich osób podziękowań i słów aprobaty dla naszych działań.

Janek: Interakcja ze słuchaczami jest wspaniała, nie mam może ich bardzo wielu, ale ci, co są, są genialni!

Tomek: Zagraliśmy koncert na balkonie, z profesjonalnym nagłośnieniem, podesty, generalnie dobry dźwięk. Mieliśmy grać koncert online’owy na dachu Vertigo, ale w efekcie zagraliśmy ten koncert w opustoszałym Clubie Vertigo. Napisałem piosenkę, znaczy kilka, ale tę jedną, „Pomóż”, od początku do końca… Zacząłem czytać audiobooka, znaczy nagrywać głos… I jeszcze zaświeciłem serduszko z balkonu swojego prywatnego na Skytowerze (vis-à-vis), oczywiście dla białej służby!

Filip: Pracujemy nad płytą i dzięki chwili odejścia udało nam się jeszcze bardziej doprecyzować i przemyśleć nasze pomysły. Jestem naprawdę dumny z efektu, jaki to przyniosło.

Adrianna: Najbardziej jestem dumna z wygranej miłości nad strachem. To piękne dni pełne spokoju, ciekawostek, wielkiej uwagi i bliskości. Błogosławieństwo dla uważnych i pragnących szczęścia.

Jakie Wasze aktywności najbardziej ucierpiały?

Filip: Najbardziej – cały plan wydania i premiery płyty. Musieliśmy wstrzymać próby, nagrania i organizację koncertów. W zasadzie większość priorytetowych działań.

Tomek: Wiadomo, koncerty, ale też próby, wieczorne spotkania alkoautorskie, generalnie outdoor.

Mikołaj: Przede wszystkim koncerty, których mieliśmy zaplanowanych na ten rok bardzo dużo, wliczając w to trasy koncertowe, festiwale, wyjazdy zagraniczne. To wszystko zostało odwołane, a my straciliśmy pracę. Chciałbym zwrócić jednak uwagę na coś, co nie jest oczywiste dla wszystkich. Wraz z artystami i wykonawcami, źródło zarobku utracili także nasi współpracownicy – realizatorzy dźwięku, techniczni, właściciele klubów oraz studia nagraniowe, w których regularnie dokonujemy nagrań.

Janek: Niełatwo jest wiązać koniec z końcem. Nie mogę koncertować i nie mogę uczyć gry, a głównie z tego żyłem.

Patrycja: Prowadzenie zajęć twarzą w twarz z uczniami jest i jeszcze długo będzie niemożliwe, a dotychczas na tym w 100% opierała się działalność naszej szkoły. Więc dla nas nic nie jest takie, jak wcześniej. Zwykle w czerwcu organizowaliśmy koncert naszych uczniów, dzięki któremu mogli postawić pierwsze kroki na profesjonalnej scenie z zawodowymi muzykami. Smutno mi, że w tym roku nie będzie to możliwe. Zastanawiam się też, co będzie dalej. Nawet po odmrożeniu gospodarki trzeba będzie dokładniej ważyć każdy wydatek, nastaną czasy oszczędzania i niepewności. Czy w tych czasach będzie miejsce na szkołę śpiewu dla nieprofesjonalistów, dla osób, które po prostu kochają śpiewać i robią to dla własnej przyjemności? Chcę wierzyć, że tak. Że będziemy mogli kontynuować pracę nad przełamywaniem barier, pokonywaniem wstydu, nad spełnianiem marzeń. Że dalej będziemy mogli namawiać mamy, żeby śpiewały kołysanki swoim dzieciom, i realizować naszą ideę, że jeśli odważysz się śpiewać, to może to zmienić w twoim życiu bardzo wiele.

Adrianna: Najbardziej cierpię z powodu braku sauny w domu… Brakuje mi też potwornie prób z moimi chłopakami z zespołu, tęsknię za naszym durnym humorem i wspólnym graniem… bardzo potwornie tęskno.

Ile udało się skomponować utworów w czasie izolacji?

Mikołaj: W tym momencie komponujemy aż 3 różne płyty!

Adrianna: Bałam się, że nic nie ruszę, a tu piszę non stop, śpiewam ciągle i dogrywam chórki, albo piszę piosenki na zlecenie innym artystom. Na bogato. Chyba nigdy nie było tak twórczo.

Tomek: Jak wspomniałem, jeden jest gotowy, a w zeszycie, kompie i w głowie są co najmniej jeszcze trzy. Mam nadzieję, że za chwilę się „wyklują”.

Patrycja: Formalnie ani jednego, bo, jak już pisałam, odsunęłam działalność artystyczną na nieco dalszy plan. Ale z innej strony patrząc – całe mnóstwo, bo siedząc 24 godziny na dobę w domu z moim partnerem eksplorujemy jakieś niezbadane dotąd pokłady kreatywności. Innymi słowy, trochę nam czasem odbija. I to się często przejawia tym, że nasze codzienne rozmowy zamieniają się w piosenki. Na przykład: Podaj mi tę marchewkę, zrobię ci z niej surówkę, dodam do niej oliwę i biały pieprz – na melodię piosenki „Ta ostatnia niedziela”. Takich piosenek napisaliśmy setki.

Filip: Nie komponowaliśmy nowych rzeczy, tylko odkopywaliśmy pomysły schowane w ostatnich latach na półkę.

Janek: Zero.

Na kiedy planujecie pierwszy offline’owy występ?

Janek: Mam koncerty zaplanowane na czerwiec, jeszcze nieodwołane, ale po cichu liczę na to, że może w sierpniu uda się wystąpić. Jesienią prawdopodobnie pandemia wróci. Może choć w sierpniu i wrześniu będzie dozwolone granie. Tak naprawdę ,lepiej zapytać specjalistę od wirusów i Jarka Kaczyńskiego.

Mikołaj: Jak tylko taka możliwość się pojawi. Wiadomo, że zależy to od zniesienia ograniczenia na tego rodzaju działalność przez władze, jednak mamy nadzieję wystąpić offline, jak tylko to ograniczenie zostanie zniesione. Mamy również nadzieję, że uda nam się zagrać choć część koncertów zaplanowanych na końcówkę tego roku, jednak czas pokaże, czy się to uda.

Adrianna: Już się pogodziłam z myślą, że z publicznością spotkam się najwcześniej w okolicach przyszłej wiosny… To bezduszne, ale myślę, że musi upłynąć sporo wody, zanim ludzie zaczną się gromadzić.

Tomek: Plany są zacne, bo już w niedzielę 17 maja w Vertigo, ale to jeszcze zobaczymy, 27 i 28 maja są zamówione i potwierdzone (jeszcze nie odwołane) dwa koncerty zamknięte. A jak już pójdzie, to poleci, mamy nadzieję.

Patrycja: 13 maja gramy koncert na jednym z wrocławskich podwórek w ramach akcji Mobilnej Sceny Strefy Kultury Wrocław. Innych planów nie mamy, bo trudno je snuć, kiedy nie wiadomo, co dalej z wydarzeniami kulturalnymi. Ale wraz z zespołem zabraliśmy się ostatnio za nagrywanie jednego z utworów z mojego spektaklu „Syrena-monomusical”. Pracujemy zdalnie, każdy w swoich czterech ścianach. Nagrywamy audio i video, potem jeszcze montaż i mamy nadzieję w pierwszych dniach maja zrobić premierę internetową tej piosenki. Jest – co jak na mnie może nietypowe – skoczna i żwawa. W sam raz na poprawę nastroju.

Filip: We wrześniu.

Foto główne: Anton Mislawsky on Unsplash