Jest nas na globie 6 miliardów ze sporym haczykiem, nic dziwnego zatem, że odsetek łagodnych wariatów lub zdeklarowanych świrów ma się nieźle, u nas też. Ostatnio poruszyła mnie historia młodego, wykształconego i nieźle sytuowanego małżeństwa z okolic, bodajże, Nowego Sącza, które za radą znachora (z wykształcenia kierowcy oraz magazyniera, czyli medyka jak najbardziej) leczyło swoje chore dziecko rozcieńczonym kozim mlekiem.

Stanisław Szelc dla Wroclife

Ja do kóz mam stosunek niechętny, gdyż jako pacholę pasałem to durne zwierzę na zrujnowanym cmentarzu ewangelickim w miejscowości Milicz, którą pozdrawiam (Milicz, nie kozę). Pasanie wspominam miło, w końcu to zajęcie na świeżym powietrzu (wtedy takie było), natomiast po dziś dzień z obrzydzeniem spoglądam na wyroby z koziego kumysu, które musiałem spożywać rano i wieczorem. Miejscowy lekarz stwierdził, że kozie mleko pomoże mi wrócić do normy wagowej, gdyż ta przywieziona z Syberii wydała się mu niewystarczająca. Wracając do znachora, jego kuracja nie odniosła skutku, dziecko niestety zmarło, czego zresztą należało się spodziewać.

To straszne wydarzenie, tym bardziej należy się dziwić, że znalazło się całkiem spore grono świrów, którzy murem stoją za znachorem. Chociaż nie, nie należy się dziwić, skoro inny znachor, z Afryki tym razem, potrafił zgromadzić na Stadionie Narodowym sześćdziesięciotysięczny tłum wierzący, że potrafi on wskrzeszać zmarłych. I to w kraju, w którym genialny chirurg z Wrocławia potrafi przyszyć pacjentowi rękę, której ten nigdy nie miał.

Pozostańmy przy medycynie. Ładnych parę lat temu odwiedził nasz kraj książę Karol, następca tronu Wielkiej Brytanii. Książę zaszczycał różne placówki, w tym Centrum Zdrowia Dziecka i media oszalały (zresztą słusznie) ze szczęścia, gdyż Jego Wysokość podarował małym pacjentom wagę do ważenia noworodków. Anglicy mają opinię oszczędnych a nawet skąpych, a tu taki hojny dar. Ja spłakałem się ze wzruszenia.

Mówię to, gdyż latem odwiedzić ma nasz kraj następca następcy brytyjskiego imperium, również książę, William mianowicie, z małżonką. To skądinąd bardzo sympatyczna para. I normalna. Natomiast nasze media oszalały i prześcigają się w zachwytach nad tą wizytą. Zastanawiam się, czy i tym razem książęca para, niebiedna przecież, coś nam podaruje. Może elegancki centymetr do mierzenia  niemowląt? Razem z wagą do ważenia mielibyśmy komplet.

Nasz Prezydent, Pan Andrzej Duda, ma się spotkać (albo już się spotkał) z Panem  Prezydentem Słowacji, również o imieniu Andrzej, czyli po ichniemu Andrej. I fajnie, prezydenci powinni się spotykać, ciekawostką jest fakt, że obaj mężowie stanu umówili się na Kasprowym Wierchu, na nartach, na których potrafią się sprawnie poruszać. Nasz ponoć jest lepszy, brawo. Myślę, że to nietypowe i sympatyczne. Ja jednak marzę, aby nasza Pani Premier spotkała się z Panią niemiecką kanclerz, ale koniecznie na basenie. Lubię zarabiać pieniądze, w końcu mam na utrzymaniu sporą rodzinę, ale takie spotkanie z przyjemnością obsłużyłbym za darmola. Jako ratownik, mam stosowne papiery. Czekam…

A propos pań – polski europoseł, Pan K… Mikke, został brutalnie i niesprawiedliwie potraktowany przez jaczejkę tzw. Unii za swoją wypowiedź na temat kobiet. Jakie to krzywdzące, gdyż elegancki jak zwykle Pan K…Mikke ma stuprocentowaną rację. Wszak jest inteligentniejszy od Marii Skłodowskiej-Curie, zdolniejszy od Wisławy Szymborskiej, piękniejszy od Anety Kręglickiej i odważniejszy od dziewcząt z warszawskiego powstania.

Zbliżają się kolejne wybory. Ciekawie zapowiadają się we Wrocławiu. Opozycja chciałaby je wygrać, gdyż miło jest wygrywać. Ale u nas będzie tak, że zamiast się zjednoczyć, czyli połączyć siły, aby pokonać silne partie, to nasze orły wpadły na lepszy pomysł i cały ten polityczny plankton wystawia osobno swoich kandydatów.  Sukces murowany. Jest taki mikroskopijny organizm, który nazywa się ameba. Ameby rozmnażają się przez podział. No, to powodzenia.

Przeczytaj również poprzednie felietony Stanisława Szelca