Co piąta para w Polsce jest otwarta na nowe życie w rodzinie, ale nie może doczekać się upragnionego potomstwa. Są również małżeństwa, które mają już swoje biologiczne dzieci i starają się o kolejne, a jednak te się nie pojawiają. Czy adopcja jest dla nich rozwiązaniem i jak wygląda w praktyce we Wrocławiu?

Adopcja Wrocław

Infografikę wykonał Maciej Kisiel.

Para, która chce poznać odpowiedzi na te pytania, skieruje się do jednego z ośrodków adopcyjnych. To one są odpowiedzialne za to, aby przygotować kandydatów do rodzicielstwa i przeprowadzić ich przez cały proces adopcji, aż do złożenia wniosku o przysposobienie konkretnego dziecka.

Na terenie Dolnego Śląska małżonkowie mogą zgłosić się do trzech miejsc. We Wrocławiu funkcjonują Ośrodek Adopcyjny Dolnośląskiego Ośrodka Polityki Społecznej oraz Archidiecezjalny Ośrodek Adopcyjny, w Jeleniej Górze – Ośrodek Adopcyjny ,,Nadzieja”. Dwie ostatnie to placówki niepubliczne, z ogromnym doświadczeniem w prowadzeniu i wspieraniu par na drodze do rodzicielstwa. Archidiecezjalny Ośrodek Adopcyjny na Katedralnej 4 powstał w 1993 roku, ,,Nadzieja” działa od ponad 40 lat. Przez ten czas połączyły za sprawą adopcji kilka tysięcy dzieci z kilkoma tysiącami rodziców.

Mieć dziecko czy być dla dziecka?

O pragnieniach i obawach konkretnych osób nie opowiedzą liczby. Każda para ma swoją historię. Niektóre przychodzą do ośrodka po trzech latach małżeństwa, inne decydują się dopiero po kilkunastu. Zdecydowaną większość stanowią te, które nie mają własnego potomstwa i przeżyły w swoim życiu jakąś stratę, kiedy doszło do poronienia, śmierci dziecka tuż po narodzinach albo gdy leczenie niepłodności nie dało żadnych owoców. Wiele takich osób dochodzi do ściany i przekonania: nie mogę być matką, nie mogę być ojcem. Z tego przygnębienia, a nawet frustracji wydobywa ich myśl: możemy być rodzicami, nawet jeżeli dziecko nie urodzi się w naszej rodzinie, a przyjmiemy je w drodze adopcji.

– Rodzicielstwo adopcyjne nie oznacza gorszego rodzicielstwa. Dziecko zawsze jest darem, a każdy rodzic ma podobne zadanie do wykonania: troszczyć się o jego rozwój aż do samodzielności – przekonuje Grażyna Ładyżyńska, dyrektor Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjnego.

Traktowanie adopcji jako dobra, a nie powodu do wstydu, pozwala przełamywać obawy związane ze stereotypami na temat rodzin adopcyjnych. Niektóre pary nie chcą mieć dzieci z różnych powodów osobistych i do ośrodka nigdy nie trafią. U pozostałych gotowość do przyjęcia dziecka pojawia się w różnym czasie.

– My tego nie oceniamy. Zawsze pytamy natomiast o motywy, ważne, aby służyły dziecku. Część osób zgłasza się do nas, ale nie podjęła jeszcze decyzji. Przygotowania w ośrodku mają im w tym pomóc – mówi Grażyna Ładyżyńska.

Podczas pierwszego spotkania para dowiaduje się, jak przebiega adopcja, pyta o wymagane dokumenty i poznaje kolejne kroki. Następnym etapem jest tzw. wywiad adopcyjny, czyli zebranie informacji od małżonków na temat ich sytuacji osobistej, rodzinnej, zdrowotnej, majątkowej i dochodowej. Potem spotykają się również z psychologiem. Na podstawie tych rozmów można wstępnie zakwalifikować ich jako kandydatów na rodziców i skierować na warsztaty.

Obowiązek szkolenia: po co?

Dalsza praca z ośrodkiem ma być niczym lustro dla pary, w którym przyjrzy się swoim wątpliwościom i będzie w stanie określić, czy rzeczywiście chce być rodzicami adopcyjnymi. Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy stawia w tym zakresie ogólne wymagania. Przysposobić może osoba mającą pełną zdolność do czynności prawnych, czyli dorosła i nieubezwłasnowolniona, jeżeli jej kwalifikacje osobiste uzasadniają przekonanie, że będzie należycie wywiązywała się ze swoich obowiązków. Konieczna jest ,,odpowiednia”, niesprecyzowana w latach, różnica wieku między potencjalnymi rodzicami a ich przyszłym dzieckiem. Wspólnie mogą je przysposobić tylko małżonkowie.

Od 2012 roku, ustawa wprost mówi także o opinii kwalifikacyjnej i obowiązku ukończenia szkolenia w ośrodku adopcyjnym. Kolejne grupy są organizowane przez cały rok, poza wakacjami. Szkolenie trwa trzy miesiące i obejmuje 10 warsztatów.

– Nasze grupy są małe, w każdej prowadzimy 7 par. Dlaczego tylko tyle? Pamiętajmy, że podczas spotkań kandydaci dzielą się intymnymi i bolesnymi informacjami. Mówią o swoich niepowodzeniach, utracie dzieci, niepłodności. W mniejszych grupach czują się bezpieczniej, łatwiej jest im się otworzyć – mówi dyrektor ośrodka.

Kurs opiera się na warsztatach i pracy własnej, wykładów prawie w ogóle nie ma. Pary mówią o sobie i nie oceniają wypowiedzi innych. Mają także jedno spotkanie z psychologiem z domu dziecka oraz jedno z rodzicami, którzy adopcję mają już za sobą. To wszystko ułatwia wsparcie i zrozumienie, a nawet nawiązanie więzi, które trwają dłużej niż kurs.

– Ci sami uczestnicy, którzy ,,musieli” wziąć udział w szkoleniu, mówią: szkoda, że już się skończyło, chętnie zapisalibyśmy się na kolejne. Uczestnicy wymieniają się adresami i telefonami. Wiedzą, że w przyszłości mogą na siebie liczyć. Często podkreślają, że to pierwsza grupa, która zrozumiała ich ból niemożności posiadania własnego dziecka.

Adopcja Wrocław

Dane: Maciej Leśnik, infografika: Maciej Kisiel

Dzieci nie są z chmur

Kiedy marzymy o zdobyciu zawodu, kształcimy się kilka lat. Do kariery matki albo ojca przygotowujemy się znacznie krócej lub wcale. Szkolenie daje przyszłym rodzicom podstawowe narzędzia wychowawcze i pozwala wczuć się w sytuację dziecka. Każda adopcja to spotkanie trzech światów: dziecka, rodziców adopcyjnych i rodziny biologicznej.

– Są takie pytania, które rodzą się w dziecku i na które rodzice adopcyjni będą musieli kiedyś odpowiedzieć. Najważniejszym z nich jest jego tożsamość i pochodzenie. Warsztaty wprowadzają kandydatów w problematykę dziecka opuszczonego. Nie można tego pominąć. Przecież ono przyszło na świat w konkretnej rodzinie, poznało konkretne środowisko, które w pewnym momencie utraciło – tłumaczy Grażyna Ładyżyńska.

Pochodzenie biologiczne dziecka to obszar wielu obaw i napięć rodziców. Oznacza także zmierzenie się z własną niepłodnością. Co dziecko odziedziczy, a ile przekażemy mu w trakcie wychowania? Czy kiedy dorośnie, nie zostawi nas i nie wróci do tamtej rodziny? Z doświadczenia ośrodka wynika jednak, że jawność adopcji służy wszystkim: dziecku, rodzinie adopcyjnej i rodzinie biologicznej.

– Coraz częściej przychodzą do ośrodka dorosłe adopcyjne dzieci. Pytają: Skąd tak naprawdę jestem? Do kogo jestem podobny? Szukają swoich korzeni, rodzeństwa. To ważne pytania, których rodzice adopcyjni nie powinni traktować jako zagrożenia, ale jako możliwość pomocy i wsparcia dziecka w poszukiwaniu prawdy o swojej historii. Jeżeli dziecko może liczyć na rodziców, nawiązała się między nimi bliska więź, to mało prawdopodobne, że dziecko odejdzie od kochającej rodziny  – podkreśla Grażyna Ładyżyńska.

Jawność adopcji odbudowuje także szacunek wobec rodziców biologicznych, którzy z różnych przyczyn podejmują decyzję, że to inna rodzina da dziecku utrzymanie i szansę na rozwój. Jeżeli w trakcie drogi do dorosłości dowie się o tym, może nie myśleć o sobie już jako porzuconym, ale zachowanym przy życiu z miłości. Tak dzieje się też za sprawą Okna Życia, które działa od 2009 roku na Rydygiera, a w marcu uratowało już 14 i 15 dziecko.

Oczekiwania kandydatów a potrzeby dzieci

Przez cały proces adopcji ośrodek odgrywa dwie role: wspiera kandydatów i jednocześnie diagnozuje ich predyspozycje do przyjęcia i wychowania dziecka. Ta współpraca musi opierać się na całkowitej szczerości.

– Jeżeli para dochodzi do wniosku, że ma za dużo obaw, aby adoptować dziecko, to czasami podczas przygotowania rezygnuje z adopcji. Nie postrzegamy ich rezygnacji jako porażki, ale jako oznakę dojrzałej decyzji. Ostatnio mieliśmy parę, która już po pierwszych warsztatach stwierdziła, że to nie jest dla niej droga. Czują się dobrym małżeństwem, ale czują też, że adopcja nie jest dla nich sposobem rozwiązania problemu bezdzietności – mówi Grażyna Ładyżyńska.

Pozytywna kwalifikacja jest wynikiem wszystkich spotkań pracowników ośrodka z kandydatami, w tym jednego w domu kandydatów. Przyszli rodzice mówią otwarcie o tym, ile dzieci i w jakim wieku są w stanie przyjąć. Ośrodek szuka dla zgłoszonego dziecka optymalnej pary. Okres oczekiwania  na dziecko trwa zazwyczaj około roku, półtora, po przygotowaniu. Czekają nie tylko rodzice, ale i dzieci, najdłużej rodzeństwa, dzieci chore i starsze.

– Czas oczekiwania na przyjęcie dziecka uzależniony jest przede wszystkim od otwartości danej pary. Im ma mniej obaw, tym szybciej przyjmie dziecko. Najkrócej czekają kandydaci gotowi na większe rodzeństwa. Mieliśmy małżonków, którzy zdecydowali się na przysposobienie trójki  dzieci od razu po warsztatach. W swojej historii mamy również małżonków, którzy zdecydowali się przyjąć czworo rodzeństwa, ale to są jednostkowe sytuacje. Obecnie mamy czwórkę dzieci w bardzo różnym wieku. Żadna z oczekujących par nie zadeklarowała, że byłaby w stanie przyjąć  dzieci w takiej sytuacji rodzinnej. Musimy to zrozumieć – podkreśla dyrektor ośrodka.

Wiele par nie czuje się na siłach, aby wychować dzieci chore. Kolejną barierą jest wiek. Kandydaci myślą zazwyczaj o jak najmniejszym dziecku. Najstarsze dziecko, które poszło do adopcji miało 13 lat, ale takie przypadki należą do rzadkości. Trzeba też pamiętać, że starsze dzieci mają głos w swojej sprawie. Jeżeli ukończyły 13. rok życia muszą wyrazić zgodę. Jeśli są młodsze, ale świadome tego, co się dzieje, ich zdanie również jest uwzględniane.

Dobro dziecka, które jest na pierwszym miejscu, najczęściej będzie przemawiać za tym, aby dziecko zostało adoptowane przez małżeństwo. Bardzo rzadko zdarza się, aby przysposabiającym zostawała osoba samotna.

– Bierzemy je pod uwagę, ale niestety w drugiej kolejności. Szukamy rodziny, która najpełniej zaspokoi potrzeby małoletniego. Od opiekuna prawnego dziecka słyszymy często pytanie: a nie macie całej rodziny? Ono z jakieś trudnej sytuacji wyszło i dobrze byłoby, aby miało ojca i matkę. Osobom samotnym znacznie łatwiej jest zostać rodziną zastępczą.

Telefon: Mamy dla Państwa dziecko

Zanim kandydaci odwiedzą dziecko w placówce, spotykają się z jego historią. Ośrodek przedstawia im dokumenty i przekazuje wszystko, co wie o dziecku. Pada pytanie: czy będziecie w stanie zaspokoić potrzeby tego dziecka?

– Niektóre pary nie potrzebują czasu do namysłu. Siedzą tutaj, gdzie Pan, patrzą na siebie i pytają zgodnie: spotykamy się? Widać, że są gotowi i się nie boją, a nawet jak się boją, to dadzą radę. Nie ukrywamy problemów dzieci, pary słyszą od nas różne historie. Czasami mówią: musimy to przemyśleć albo: nie możemy przyjąć tego dziecka, boimy się, że nie podołamy – mówi Grażyna Ładyżyńska.

Kiedy para wie już wszystko o dziecku, powinna podjąć wstępną decyzję, a spotkanie z dzieckiem w placówce ma ją tylko w niej utwierdzić. Jeżeli jest ono małe, wystarczy zazwyczaj jeden kontakt, aby rozpoznali w nim ,,swoje” dziecko. Nawiązywanie relacji ze starszym jest dłuższe. Jeżeli dziecko ma poważne problemy ze zdrowiem, kandydaci też proszą o dzień, dwa na zastanowienie albo o jeszcze jedno spotkanie. Każdemu towarzyszą ogromne emocje, dlatego dla dobra dziecka nie jest to decyzja, którą można przekładać i przeciągać.

Czy przed parą, która nie zdecydowała się na przyjęcie zaproponowanego dziecka, zamyka się droga do adopcji? Znów znaczenie mają powody decyzji. Jeżeli przeszkodą były większe potrzeby, ośrodek zaproponuje inne dziecko. Może się jednak okazać, że małżonkowie dopiero teraz, w zderzeniu z konkretną sytuacją, uświadomią sobie, że boją się w ogóle adoptować dziecko.

Najczęściej jednak po spotkaniu para nie ma już żadnych wątpliwości. Wraca do ośrodka, przygotowuje wniosek do sądu o przysposobienie, pisze uzasadnienie. Od tego momentu może odwiedzać dziecko w każdej chwili. We wniosku może zamieścić prośbę o osobistą styczność z dzieckiem w swoim domu, zanim formalnie dojdzie do adopcji.

Od napisania wniosku do wydania przez sąd postanowienia o przysposobieniu mijają około dwa-trzy miesiące. Ważne jest, aby już w tym okresie preadopcji dziecko rozpoznawało przyszłych rodziców, nie bało się ich, chciało z nimi więcej przebywać. Postępowanie sądowe formalnie kończy pewien etap adopcji, ale jest dopiero początkiem zawiązywania się zupełnie wyjątkowej więzi.

Postscriptum. O tym się dużo nie mówi

Polskie prawo nie określa, w jakim okresie powinien zamknąć się proces adopcji i… dobrze. Oczywiście, w interesie dziecka leży to, aby postępowanie przebiegało sprawnie, a dziecko jak najszybciej znów wychowywało się w rodzinie. Adopcja jest jednak bardziej procesem niż procedurą. Wręcz wymaga czasu, a nie go zabiera. Najbardziej przydaje się przecież potencjalnym rodzicom. Część z nich po zgłoszeniu do ośrodka kontynuuje leczenie, niektórym parom udaje się zajść w ciążę i rezygnują z adopcji, którą traktowały jako ostateczność. Bez wątpienia jednak każda para, która zgłasza chęć przysposobienia dziecka, powinna mieć dostęp do ośrodka, a ten – możliwość zagwarantowania jak najlepszych warunków. Nie sposób mówić o ,,przedłużającej się procedurze”, a jednocześnie pomijać kilka obiektywnych faktów.

Do 2012 roku na Dolnym Śląsku funkcjonowało 10 ośrodków adopcyjno-opiekuńczych. Od tego momentu siedem przestało istnieć. Pod koniec 2016 roku nie było wiadomo, czy nie zostanie tylko jeden. Działalność ośrodków adopcyjnych w świetle nowej ustawy jest zadaniem, które państwo zleca samorządowi województwa. Co to oznacza? Niepubliczne placówki otrzymają tyle, ile przekaże się im z budżetu państwa w ramach dotacji. O dotację muszą się starać w konkursach. Dopiero na tej podstawie podpisują umowę z marszałkiem województwa – tylko na 5 lat. Z końcem 2016 roku, ośrodkowi, „Nadzieja” oraz Archidiecezjalnemu Ośrodkowi Adopcyjnemu stare umowy wygasały, a nowe stały pod znakiem zapytania. Szczęśliwie obie placówki dostały zgodę i finansowanie na kolejne 5 lat.

Dotacja pozwala utrzymać w ośrodku etaty dla kilku osób – pracowników, od których przepisy wymagają wyższego kierunkowego wykształcenia i przynajmniej roku pracy z dziećmi. Działają na obszarze całego województwa, przy braku chętnych – rodziców dla dziecka szuka się w całym kraju. Pracownicy ośrodka gromadzą informacje o dzieciach, które mogą być przysposobione, odbywają spotkania, jeżdżą na wizyty, prowadzą warsztaty i badania, pomagają przy zbieraniu dokumentów. Dołóżmy do tego kilka tysięcy porad rocznie, z których mogą skorzystać nie tylko kandydaci, ale również pary, które dokonały już adopcji oraz kobiety w ciąży, które mają zamiar zostawić swoje dzieci. To ogrom pracy psychologicznej i organizacyjnej. Ośrodki wykonują wszystkie te zadania nieodpłatnie.

Czy przy ujemnym przyroście naturalnym i braku większych pieniędzy na wspieranie adopcji, kolejne pokolenia dalej będą za nami powtarzać, że Wrocław jest miastem młodych i miastem przyszłości, którym teraz tak dumnie się określamy?

Od autora

Być może po przeczytaniu tego artykułu, nosicie w sobie jeszcze inne pytania i wątpliwości. Jak przygotować się do pierwszego spotkania z dzieckiem? Jak ono przeżywa stratę i jak zbudować z nim więź już po adopcji? Na te i inne pytania możecie znaleźć odpowiedź w serii filmów: Adopcja. Poradnik, który ukazał się w telewizji internetowej 2ryby.pl. Sięgałem do niego podczas pracy nad artykułem.