Na takie mecze czeka się z utęsknieniem całą rundę. Derbowe pojedynki wzbudzają w każdym zapalonym kibicu jeszcze wyższy poziom testosteronu. Wyzwalają ogromne emocje na boisku i trybunach. Łączą piękno piłkarskie z wyjątkowymi oprawami, które kibice szykowali specjalnie na tę okazję przez wiele tygodni. Piłkarze nie mogą przejść obok meczu i poddać się bez walki. Porażkę kibic przebaczy, ale odpuszczonych derbów nigdy.

Slask_Wroclaw__Zaglebie_Lubin_6112016__1

Nie inaczej było w niedzielnym meczu Śląska Wrocław z Zagłębiem Lubin. Mówiąc piłkarskim żargonem, nikt nie odstawiał nogi, a tempo meczu zadowalało nawet i tych, którzy cenią sobie silne ligi zagraniczne bardziej od polskiej ekstraklasy.

Cios za cios

By tętno skoczyło mocno ponad normę wystarczyło poczekać do 3 minuty. Z rzutu rożnego zagrywał Peter Grajciar, a stojący na krótkim słupku Kamil Biliński przedłużył ją do wbiegającego Adama Kokoszki.  Ten nie zdołał jednak oddać strzału. W polu karnym lubinian zrobił się ogromny kocioł. Ostatecznie piłka spadła pod nogi Piotra Celebana. Bramkostrzelny obrońca tym razem zamiast trafić do siatki, uderzył zbyt lekko i ,,podał” piłkę bramkarzowi przeciwnika.

Goście – skutecznie – odpowiedzieli już po trzech minutach. Jakub Tosik podał na skrzydło do Arkadiusz Woźniaka, a ten odegrał piłkę na długi słupek do Jarosława Kubickiego. Golkiper Śląska Lubos Kamenar minął się z piłką, a niefortunnie do swojej bramki piłkę wpakował Kamil Dankowski. Był to najgorszy początek jaki można było sobie wyobrazić.

Tempo spotkania jednak wcale nie spadało. Ponad 10 tysięcy kibiców na trybunach mogło oczekiwać, że spotkanie nie skończy się wynikiem 0:1. W 19. minucie przypomniał o sobie Kamil Biliński. Napastnik urodził się we Wrocławiu, a w Śląsku rozpoczął treningi jeszcze jako junior. Jak mało kto w drużynie trenera Rumaka wie, co oznaczają mecze derbowe. W 19. minucie był bliski szczęścia. Morioka dośrodkował z narożnika pola karnego, a nabiegający ,,Bila” pomylił się dosłownie o kilka centymetrów.

Podobną sytuację ujrzeliśmy kilka minut później, po zgraniu piłki w pole karne przez Laszę Dwaliego. Biliński ponownie znalazł sobie miejsce w polu karnym, ale i tym razem chybił celu. Biliński wraz z drużyną Śląska robił, co mógł, aby strzelić gola i doprowadzić do remisu. Bramka Zagłębia pozostawała jednak zaczarowana.

Walka na całego

Nie obyło się również bez ostrych starć. Najbardziej iskrzyło na linii Cotra – Goncalves. Obrońca gości kilka razy sfaulował piłkarzy Śląska i nie powinien dokończyć meczu. Sędzia Tomasz Musiał był jednak dość wyrozumiały tego wieczoru i zezwalał na ostrzejszą grę. Warto przytoczyć statystykę fauli. Śląsk popełniał je 6-krotnie, natomiast Zagłębie dopuściło się aż 18 przewinień. Statystyka bramek nie zmieniła się do końca pierwszej połowy. Piłkarze Śląska schodzili do szatni, przegrywając 0-1.

Po przerwie Zagłębie postraszyło wrocławian pięknym strzałem Łukasza Janoszki w 51. minucie zza pola karnego, oraz dwie minuty później, gdy Martin Nespor trafił tylko w dobrze ustawionego w bramce Kamenara. Wart uwagi był również strzał reprezentanta Polski Filipa Starzyńskiego w środek bramki, strzał ten odbił jednak ekwilibrystycznie słowacki golkiper Wojskowych.

Szczęśliwa końcówka

Zmianę wyniku przyniosła dopiero 71. minuta. W pole karne zagrywa piłkę Alvarinho, Kokoszka przedłuża piłkę do będącego na spalonym Lashy Dwaliego, który z kilku metrów umieszcza piłkę w siatce. Trzeba jednak przyznać, że sędzia boczny ewidentnie przysnął i popełnił kardynalny błąd. W momencie podania gracz Śląska znajdował się w tym momencie na metrowym spalonym. Nie miało to żadnego znaczenia dla kibiców Śląska, na tablicy widniał wynik 1-1 i tylko to się liczyło.

Ofensywną grę Śląska mocno ożywiła przemyślana zmiana dokonana przez trenera Rumaka. W miejsce niewidocznego Grajciara posłał na boisko sprowadzonego w tym sezonie Sito Rierę. Hiszpan był bardzo blisko zdobycia zwycięskiego gola w 86 minucie.  Po dośrodkowaniu Raphaela Augusto piłka po strzale głową Riery przewinęłą się po górnej siatce bramki Zagłębia.

Wrocławianie ani myśleli o kolejnej stracie punktów na własnym boisku i uparcie dążyli do zwycięstwa i zdobycia kompletu punktów. Parę minut później Łukasz Madej dośrodkował piłke w pole karne, tam świetnie wywalczył pozycję Idzik, przedłużył piłkę głową w światło bramki, a tam do pustej bramki dobił piłkę wprowadzony po przerwie Alvarinho.

Świętujmy pierwsze zwycięstwo we Wrocławiu w tym sezonie

Bramka rezerwowego przyniosła zwycięstwo w jednym z najważniejszych meczów sezonu dzięki przemyślanym zmianom trenera Rumaka i stuprocentowemu zaangażowaniu każdego zawodnika.

Forma Śląska wyraźnie zwyżkuje. Z meczu na mecz linia defensywna wygląda coraz lepiej, nie popełnia błędów, a swoją cegiełkę dokładają gracze ofensywni. Wygląda na to, że Kamil Biliński wreszcie znalazł wspólny język z pozostałymi zawodnikami. Swoją walecznością pokazuje, że warto grać na niego bez wielkich obaw o ich stratę.

Zgodnie z piłkarskim powiedzeniem ,,zwycięzców się nie sądzi”. Warto jednak zwrócić uwagę na kilka mankamentów w grze Wojskowych. Obrońcy zbyt często posyłali długie podania od razu do napastników, zamiast zaprosić do gry pomocników. Gra traciła płynność, a osamotniony napastnik nie był w stanie wygrywać pojedynków o górną piłkę z jednym lub nawet dwoma przeciwnikami.  Brakowało w rozegraniu piłki Felipe Goncalvesa, mimo że w poprzednich meczach pomocnik brylował grą w środku pola. Obdarzony niezłą techniką Portugalczyk nie istniał dzisiaj w konstruowaniu akcji ofensywnych.

Wrocław po meczu z rywalami z Lubina dłużej martwić się jednak nie będzie. Najważniejsze jest to, że w rundzie jesiennej to Śląsk jest Mistrzem Dolnego Śląska!

Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin 2:1 (0:1)

Bramki: Lasza Dwali (71`), Alvarinho (88`) – Kamil Dankowski (6` – gol samobójczy)

Składy drużyn:

Śląsk Wrocław:  Kamenar – Dankowski, Celeban, Dwali, Augusto – Goncalves, Kokoszka – Grajciar (59′ Alvarinho), Morioka (65′ Riera), Madej – Biliński (84′ Idzik)
Trener: Mariusz Rumak

Zagłębie Lubin:  Polacek – Todorovski, Guldan, Jach, Cotra (57′ Dziwniel) – Tosik (62′ Starzyński), Kubicki – Woźniak, Piątek, Janoszka (80′ Buksa) – Nespor
Trener: Piotr Stokowiec

widzów : 10 778