Początek grudnia zastał Ankę płaczącą na ławce pod pracą. Kiedy sytuacja się powtórzyła, zaczęła zastanawiać się, czy to już czas, aby udać się do specjalisty.
– Idź na jarmark, poczujesz się jakby były święta – powiedział jej niedawno kolega, kiedy narzekała na listopadową szarugę. Anka poszła, potem znowu. Listopad minął, jarmark nadal stoi, ale już tam nie chodzi, bo doszła do etapu, że te małe przyjemności życia przestały przynosić jakąkolwiek radość. Wróciła za to do puzzli, więcej gotuje i sprząta (powrót do pamiątek z wyjazdów jest fajny!), umówiła się na kawę z dawno niewidzianą koleżanką – jakoś jest. Jakoś. Nie powiedziałaby, że dobrze, ale znośnie.
Popłacz sobie, tylko kubeczek podstaw – może coś ci wrzucą
Początek grudnia zastał Ankę płaczącą na ławce pod pracą. Wyszła, jak zwykle, po 15, miała zabrać dzieci na poszukiwania najlepszej zimowej herbaty w mieście. Ale życie nagle stało się trudne do ogarnięcia. Przeszła kawałek w stronę domu, usiadła na ławce – jakby ten dystans kilkudziesięciu metrów całkowicie ją wyczerpał. Łzy poleciały same – na zimową kurtkę, rękawiczki, na szalik, na trzymany w rękach telefon – na jej „nie mam siły, nie wiem co mam zrobić„. Litery na ekranie śmiesznie rozmazują się, kiedy są mokre. Ale pomogło – „hej, też mam kiepsko, przeczekamy„, „poradziłabym, żebyś posiedziała sobie, ale zmarzniesz„, „popłacz sobie, tylko kubeczek podstaw – może coś ci wrzucą„. Wsparcie społecznie i poczucie humoru – no coś tam mówili na studiach, że warto z tego korzystać, aby przeczekać stres. Zebrała się po chwili, wróciła do domu. Pojechała z rodziną na jarmark, wypili świąteczną herbatkę. Jakoś jest. Jakoś – nie całkiem dobrze, ale znośnie.
Początek grudnia zastał Ankę z pięcioma kawałkami ciasta po przyjęciu urodzinowym koleżanki. Wyjęła je z lodówki i zamknęła się w pokoju. Najlepszą metodą na stres jest jedzenie! Było fajnie, przez chwilę. Potem faktura w złotówkach stała się nagle fakturą w euro („przelałaś mi za mało pieniędzy!), podrukowane materiały zmieniły przynależne im miejsce („nic tutaj nie mogę znaleźć„), na raporcie z danego dnia znalazły się wartości sprzed tygodnia („lepiej nie rób tego wcale, jak masz to robić w taki sposób„). Początek grudnia zastał ją płaczącą w pracy, łzy leciały na notatki, faktury, na klawiaturę, na dłonie. Na szczęście nikt nie zauważył. Wyszła z pracy, kupiła w osiedlowym sklepie balsam kokosowy, jej ulubiony, wieczorem zrobiła sobie maseczkę, wzięła ciepłą kąpiel. Przetrwała kolejny dzień – jakoś.
Początek grudnia zastał Ankę z kalendarzem adwentowym z waleriany. Codziennie jedna tabletka rano przed pracą. W intrernetach piszą, że pozwala się lepiej skupić (prawda), silnie uspokaja (prawda – a jak weźmie się za dużo to uspokaja tak, że na nic to skupienie, bo człowiek chce spać). Mogłaby dodać, że pozwala też być nieszkodliwą dla bliźnich. Miła, naturalna substancja – wyciąg z kozłka lekarskiego, podobno używany od wieków, podobno nie uzależnia, ale najlepszą rekomendację dał jej od lat leczący się psychiatrycznie kolega – „jak nie miałem nic na receptę, to brałem to„. Faktycznie – pomaga. Jakoś jest, a „jakoś” to zawsze lepiej, niż „źle”.
Dajesz wszystkim powód do uśmiechu – bo twoje życie to żart
I tak łażą za sobą – pani asystent działu sprzedaży i jej koleżanka depresja. A właściwie – obok siebie, przekomarzając się i dokuczając sobie wzajemnie.
Choroba mówi do Anki: daj już sobie spokój z udawaniem, że ci cokolwiek wychodzi. Twoje życie nie ma sensu, ludzie się z tobą przyjaźnią, bo jest im ciebie szkoda, ze co się weźmiesz – skopiesz to. Nie dajesz sobie rady, zwolnią cię z pracy, twój facet znajdzie sobie kogoś innego, twoim dzieciom lepiej będzie z teściową, bo nie mogą na ciebie liczyć, ciągle nie ma cię w domu. Dajesz wszystkim powód do uśmiechu – głównie dlatego, że twoje życie to żart.
A Anka do niej mówi: możesz się uciszyć, z łaski swojej?! (w rzeczywistości mówi do niej bardzo brzydko, nie należy tego powtarzać). Jesteś Brakiem Serotoniny. Jesteś Nieprawidłowością Działania Neuroprzekaźników – czemu ja mam budować swoją samoocenę na podstawie twoich słów? Zaświeci słońce, przytulę męża – znikniesz. Zrobię coś fajnego, odniosę sukces – zostawisz mnie. Pogadam z przyjaciółmi, pooglądam piękny, nocny Wrocław, poukładam puzzle, spotkam się z kimś – i nie zobaczę cię przez dłuższy czas.
Tak będzie, prawda? Te wszystkie smutki znikną – jeszcze da się je przegonić ludźmi, zapachem kokosa i przytulaniem? A co, jeśli… nie?
Żaden objaw, nawet trudny i przykry, dla psychiatry nie jest dziwny ani śmieszny
Anka nie wiedziała. Kiedy te emocjonalne dołki i nieogarnięcia zmieniają się w straszną, śmiertelną chorobę? Czy jeszcze jest czas na pączki i zimowe herbatki, czy może pora udać się do specjalisty? Szukała odpowiedzi w książkach i w internecie, ale chyba najlepszą odpowiedź dała jej Mirela Batog, koleżanka, psycholożka, terapeutka i dobry człowiek – po prostu. Powiedziała tak:
– Różnica między depresją a takim zwyczajnym dołkiem polega na jakości i ilości odczuwanych objawów. Każdy z nas może przejściowo czuć smutek lub poczucie braku sił, które pojawiają się bez wyraźnego powodu. Jeśli jednak ustępują, kiedy zajmiemy się czymś, pójdziemy spać, a nastrój rano wraca do normy – trudno mówić o depresji. Jeśli jednak głębokiemu smutkowi towarzyszy utrata zainteresowań i odczuwania radości, czujemy się słabi, zmęczeni, pojawiają się kłopoty ze snem, apetytem i trwa to dłużej niż dwa tygodnie, to mamy silne sygnały alarmowe wskazujące na potrzebę konsultacji u specjalisty.
Mirelka mówi, że objawy, które powinny nas szczególnie zaniepokoić, to utrata zainteresowań, hobby, poczucie, że nic nas już nie cieszy, nie daje radości. W sferze myśli pojawiają się wtedy przekonania o byciu osobą bezwartościową (to o Ance!), nieważną dla świata (o, to też!), nic już nie ma sensu (i to czasami też!) i że to się nie zmieni (to na szczęście nie, ponieważ Anka wiedziała, że za kilka dni poczuje się lepiej). W tej prawdziwej depresji mogą pojawić się myśli samobójcze wraz z konkretnymi pomysłami. Ich obecność to zawsze czerwony dzwonek, taki jak kontrolka oleju w samochodzie, aby skorzystać z pomocy specjalisty. Co ważne: żaden objaw, nawet najbardziej trudny i przykry, dla lekarza psychiatry nie jest dziwny ani śmieszny.
– Niech wstyd nie hamuje nas przed zasięgnięciem profesjonalnej diagnozy i porady! – mówi pani terapeutka i należy jej słuchać!
Warto zadbać o relacje z ludźmi, sen, dietę i wdzięczność
No dobrze, a co z tymi przemijającymi stanami smutku i przygnębienia? Jak sobie radzić, żeby wizyta u specjalisty nie była konieczna?
– To, co może nam szczególnie pomóc, to relacje społeczne i aktywność fizyczna – powiedziała Mirelka. – Jestem bardzo daleka od dawania rad „idź pobiegaj, to ci przejdzie”, ale musimy pamiętać, że aktywizacja behawioralna, ruchowa ma potwierdzone klinicznie działanie i jest metoda terapeutyczną. Nasza aktywność musi być dopasowana do naszych realnych możliwości i być tym, co sprawia przyjemność. Pięciominutowa sesja tańca przy ulubionej piosence może dać większe korzyści niż ambitne plany treningowe.
Warto też zadbać o relacje z ludźmi: odezwać się do starych znajomych, zapytać co u nich, spotkać się na spacer lub herbatę. Osoby posiadające szeroką sieć wsparcia społecznego lepiej radzą sobie z trudnościami życiowymi. Innymi elementami prewencji depresji są zdrowa dieta, bogata w probiotyki, kwasy omega3, witaminę D. 80% serotoniny produkowane jest w jelitach. W okresie jesienno-zimowym warto zadbać tez o higienę snu, ograniczyć czas z urządzeniami mobilnymi – np. na rzecz pachnącej kąpieli, spaceru z psem, sesji medytacji.
– W podręcznym kalendarzu warto zapisywać, co dobrego spotkało mnie dziś lub w ciągu tygodnia, co mi się udało zrobić, powspominać miłe chwile – prowadzić taki mały dziennik wdzięczności. Wszystkie te sposoby wprowadzone do codziennej rutyny mogą pomóc nam lepiej zadbać o swoje zdrowie psychiczne – radzi terapeutka.
Niech tak będzie. Ale w chwili jakiejś większej świadomości Anka umówiła się na konsultację do specjalisty. Oprócz przyjaciół, czekolady, poczucia humoru, książek, muzyki i kokosowych kosmetyków ma w szufladzie opakowanie leków na depresję. Na wszelki wypadek.
Konsultacja merytoryczna: Mirela Batog