We Wrocławiu każdego roku oddaje się do użytku tysiące mieszkań. Transakcji na rynku wtórnym jest równie wiele. Pewien problem jest w tym, że większość tych lokali wygląda właściwie tak samo, a w świecie indywidualistów inny chce być każdy.

Potrzeba wyróżnienia się i urządzenia swojej przestrzeni według własnej wizji splata się dziś z trendem Do it yourself (DIY). W Polsce przez dekady kojarzony był z Adamem Słodowym i jego programem „Zrób to sam”. Od początku okazał się hitem oglądanym przez miliony widzów. Doczekał się ponad 500 odcinków i był emitowany przez 24 lata. Już po 1989 roku program doczekał się swoistego wskrzeszenia w reklamie Castoramy, w której pan Adam radził, by nie robić tego samemu, ale z nią.

Powrót do przeszłości

W odświeżonej wersji DIY możemy obserwować u nas od ponad dziesięciu lat. Dzięki rozwojowi internetu majsterkowicze doczekali się setek platform komunikacyjnych. Od elektroda.pl, gdzie można znaleźć dosłownie wszystko, przez grupy majsterkowiczów na Facebooku, po blogi i kanały na YouTube skupiające się na konkretnym materiale (Dom i Drewno) lub skierowane do określonej grupy odbiorców (Pani To Potrafi). Ale nie jest to odkrycie XXI, ani nawet XX wieku.

– Ten trend jest tak stary, jak pierwsza ludzka osada. Ale to raczej poboczny kierunek, niewpływający zanadto na główne nurty architektoniczne – wyjaśnia Kacper, jeden z wrocławskich architektów.

Poza tym, samodzielne tworzenie wystroju mieszkania to zajęcie raczej dla pasjonatów i osób, które lubią majsterkować. Większość woli zlecać nawet nietypowe pomysły niż przeżywać męki remontowania własnymi rękami.

Kwestia ceny

W czasach wolnego rynku i powszechnego dostępu materiałów przy odpowiednich środkach można zlecić wykonanie każdej wizji. Jest to tylko kwestia grubości portfela. Osoby zajmujące się profesjonalnie wystrojem wnętrz żartują czasem, że dysponując odpowiednią gotówką, możemy mieć w domu łóżko unoszące się w powietrzu. Będzie kosztowało krocie, ale możemy je mieć! Z kolei firmy remontowe pozostające w finansowym zasięgu większości Polaków nie chcą podejmować się zleceń wykraczających poza standardową ofertę.

– Na takich wariacjach na pewno można dobrze zarobić, więc to nawet nie jest kwestia opłacalności, ale zwykłego lenistwa. Nam się nie chce bawić w jakieś skośne półki czy ukryte szafy. Nawet antresole robimy raczej niechętnie – szczerze przyznaje fachowiec zajmujący się podłączeniami hydraulicznymi i gazowymi.

Jego stawka godzinowa waha się między 150 a 200 złotych. – W dużych miastach buduje się tyle mieszkań i domów, że mamy tutaj Eldorado. Dobry fachowiec ze zwykłych „poleceń” ma kalendarz zapełniony na pół roku do przodu. Kiedy powstaje nowe osiedle, wystarczy przykleić kartkę ekipy remontowej. Wszędzie proste kąty i gładkie ściany, a z samego kafelkowania łazienek można żyć jak król.

FOT. SŁAWOMIR CZARNECKI

Meble na suficie

Taka sytuacja tworzy niszę dla osób, które lubią zrobić coś same, i otwiera drogę dla „fachowców młodego pokolenia”. Wielu z nich chętnie podejmuje się trudnych i nietypowych zadań, często traktując je jako wyzwania.

– Nawet podwieszanie mebli do sufitu w starym budownictwie, wbrew moim pierwotnym obawom, okazuje się wykonalne. To dość spore wyzwanie, ale w sukurs przychodzi nowoczesna technologia budowlana umożliwiająca przy poświęceniu odrobiny czasu, nawet amatorowi, zainstalowanie solidnego punktu zaczepienia w suficie. Oczywiście taki sufit musi być na tyle stabilny, żeby to utrzymać, inaczej nie można podejmować się takich wyzwań – tłumaczy Stanisław Kolouszek z Wrocławskiego Stowarzyszenia Fortyfikacyjnego.

Ściany wyklejane jednogroszówkami, zalane żywicą epoksydową kable świetlne w blatach, okna z lustrami przyczepione do ścian czy fotele podwieszone do sufitu wbrew pozorom nie są aż tak trudne do zrobienia. Prawdopodobnie nie będą wyglądały profesjonalnie, ale przy zachowaniu zasad konstrukcyjnych mogą być trwałe i stabilne.

– Czy projekty takiego typu da się wykonać? Tak, i nie jest do tego potrzebna wieloletnia praktyka. Wymagane jest jednak trochę szczęścia oraz przemyślenia trzy razy wszystkich oddziałujących sił. I nie wolno żałować materiału budowlanego, zwłaszcza spoin i klejów montażowych – dodaje Stanisław Kolouszek.

FOT. SŁAWOMIR CZARNECKI

Ale właściwie po co

Nietypowe akcenty wykonywane samodzielnie mogą być z jednej strony czymś atrakcyjnym, a z drugiej powiedzeniem samemu sobie: „OK, pracuję za biurkiem, nie mam kierunkowego wykształcenia, ale półkę zrobić potrafię”.

– Urządzanie domu w ten sposób wiąże się z jakąś wizją. Nie chcemy mieszkać w katalogu IKEI. Zależy nam, żeby nasze wnętrza były dokładnie takie, jak to sobie wymarzyliśmy. W ten sposób zamiast gotowego projektu realizujemy własną ideę – mówi Joanna Wątroba, historyk sztuki zajmująca się między innymi badaniem designu. – Samodzielne wykonanie, choć często nieprofesjonalne, również może być istotne. To akt własnej twórczości. My sami kreujemy przestrzeń wokół siebie i robimy to tak jak chcemy, żeby ona wyglądała – dodaje.

Niestandardowe wystroje mieszkań mogą przyciągać, ale pod warunkiem, że są nie tylko dobrze zrobione, ale też wkomponowane w otoczenie. Wtedy mają szansę znaleźć nie tylko platonicznych miłośników, ale zdecydowanych odbiorców.

– Wachlarz klientów zainteresowanych tak urządzoną nieruchomością na pewno byłby inny niż nabywcy standardowych mieszkań. Jednak sporo osób szuka czegoś nietypowego, innego niż klasyczne M. – wyjaśnia Anna Książczyk-Sierka, specjalista ds. obrotu nieruchomościami, Sektor Wrocławskich Nieruchomości. – Ale takie rozwiązania muszą być dopasowane do specyfiki okolicy. We Wrocławiu, z racji charakteru dzielnicy, bardziej pasują one do Nadodrza niż Ołtaszyna czy Szczepina – tłumaczy.

Moja ściana, mój dom – kto mi zabroni?

Własnoręcznie zrobiona półka wisząca na łańcuchach może być nawet krzywa czy chybotliwa, ale domową biblioteczkę utrzyma. Tym bardziej że książka nawet jak spadnie, to się nie potłucze. A kiedy zaproszeni znajomi stwierdzą, że to fajne i zapytają, gdzie coś takiego można kupić, dumny twórca może odpowiedzieć: „Nigdzie. Sam zrobiłem”. Z prawdą nieco się minie, ale o 5 centymetrów urośnie.

Część osób robi takie rzeczy właśnie w myśl zasady: „Moja ściana, mój dom – kto mnie zabroni?”. Czasem pojawiają się dobudówki ideologiczne będące majstersztykiem połączenia filozofii i autoprezentacji, nierzadko jednak przykrywają dość trywialną prawdę.

– Niestandardowe wykonania nieraz wynikają z braku wystarczających funduszy. Pomysłowość zastępuje ograniczone nakłady. Nie znaczy to jednak, że jest to coś złego. Znamy przykłady, gdy rozwiązania stosowane z konieczności weszły wręcz do kanonu architektury. Chociażby lofty – dawniej mieszkali w nich ubodzy artyści, a dziś to bardzo modne lokale dla zamożnych – podsumowuje Kacper, wrocławski architekt.

W sumie nie można odmówić temu racji, tym bardziej że prawda dotyczy nie tylko architektury. Słynne francuskie żaby i ślimaki, niemiecki eintopf czy polski bigos tak naprawdę zrodziły się ze zwykłej biedy, a obecnie figurują w kartach dań najlepszych restauracji. Kto wie, może za pół wieku wszyscy będą sypiać na wiszących łóżka, a solidna kanapa stanie się symbolem ekscentryków?

Zwyczajna wygoda

Pozostaje jeszcze pytanie, w którym miejscu postawić swojej wyobraźni granicę „użytkowości”. Wolno stojąca wanna z czarnego, lanego marmuru w sypialni świetnie nadaje się do hotelu, w którym spędzamy kilka wakacyjnych tygodni, ale w domu może okazać się niepraktyczna. Podobnie pływający dom na barce – marzenie każdego fana serialu „MacGyver”. Jest świetny, wręcz epicki – temu nie można zaprzeczyć. I o ile w Holandii zdarza się dość często, o tyle w Polsce to pomysł dość ekscentryczny i mało kto się na to decyduje.

Bywa też tak, że po miesiącach, a czasem i latach żmudnego realizowania naszej wizji mamy jej zwyczajnie dość. Zamiast z marzeniami wszystko kojarzy nam się z ciężką pracą i zmęczeniem.

– Przez kwartał przeglądałem Pinteresta. Potem pół roku sam urządzałem mieszkanie tak jak chce. A teraz czekam na wrzesień i studentów, żeby je wynająć. Dla młodych to będzie: Wow! Lubię majsterkowanie, ale sam chyba zrobiłem się już zbyt stetryczały na własne pomysły – kończy Kolouszek.

Jak mawiają budowlańcy, najlepsze są zlecenia od ludzi, którzy budują trzeci dom – oni chcą już tylko zwyczajnej wygody.