Czekam na dworcu na nocny autobus do Arequipy. Dobry czas na pisanie.
Drugie piętro terminalu, w odróżnieniu od głównego holu (wypełnionego wrzaskami „Arequiiiiiiipa! Bus Caaaaaaama! 30 Soles!”), jest ciche, senne i przypomina nieco klimaty PRL-u. Znowu sama. Po takiej wspaniałej podróży z Alą i Markiem (a wcześniej także z Piotrkiem) kolejne pożegnania i nowe wyzwania. A może i nowe znajomości, czemu nie.
Póki co kawa z dworcowego baru pachnie wyśmienicie, wbrew całemu szaremu otoczeniu, a prosta sałatka owocowa (jabłko, papaja i banan) podana jest na czystym talerzu z czystym widelcem! Cieszę się tym, smakuję owoce i błogość mnie ogarnia. Ostatnie dni, spędzone na (i nad) pięknym jeziorze Titicaca dały mi nieźle w kość pod tym względem. Owszem, te cztery już (sic! nie do wiary!) miesiące spędzone na drugiej półkuli oduczyły mnie przesadnego dbania o higienę. Dom dziecka oswoił z wiadomymi zapachami i obsikanymi ciuchami, a długa podróż z plecakiem i często bez dostępu do ciepłej wody przyzwyczaiła, że można nie brać prysznica nawet 3 dni i śmierdzi się – tylko trochę….
Za to wioski okolic jeziora Titicaca dały mi szkołę odporności na niesterylne podanie jedzenia. Na przepięknej wyspie Antamani dostaliśmy pyszną zupę w uroczych glinianych miseczkach, przetartych przed podaniem brudną szmatą. Wmówiłam sobie, że mi się to tylko zdawało i zjadłam ze smakiem. W Juli pani nałożyła mi na talerz (przejechany podobną szmatą jak na Atamani) smakowity smażony ser dłońmi o paznokciach w kolorach ziemi. Widelec zaś miał między ostrzami widełek stare ziemniaki… zjadłam „palcami”. A na śniadanie upragniony sok z pomarańczy (po kilkudniowym poście od warzyw i owoców) otrzymałam w szklance przetartej wierzchem dłoni pani sprzedawczyni. Poprosiłam o rurkę, ale się skończyły. Wypiłam. Z dolewką.
Tak to życie uodparnia mnie niestrudzenie. Jednakże, mimo tych wszystkich kompromisów, nadal lubię pić kawę z czystej filiżanki. I piję, w błogim spokoju, piszę te słowa w notatniku, zerkając też o czasu do czasu na mecz Wenezuela – Meksyk. Do odjazdu autobusu poznam wynik.
Dobranoc.