,,Wyzwaniem jest pokazać powszechne miejsce tak, jak nie widział tego jeszcze nikt”. O tym, jak powstaje naprawdę dobre zdjęcie, swoich fotograficznych marzeniach oraz pływaniu po Odrze o 4 nad ranem opowiada Janusz Krzeszowski.

Janusz Krzeszowski

Fot. Janusz Krzeszowski

Marcin Jędrzejczak: Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na fotografię krajobrazu? Co Ciebie w niej wciągnęło i szczególnie urzekło?

Janusz Krzeszowski: W swojej pasji próbowałem już wielu rodzajów fotografii. Fascynują mnie możliwości aparatu i zależy mi na tym, aby cały czas się rozwijać. Był fotoreportaż, dużo portretów i ludzi, makrofotografia, trochę astrofotografia. Chciałem ciągle fotografować, dlatego w ramach treningu urządzałem w domu nawet sesje produktowe.

Przewijał się również krajobraz, bo kocham podróżować i uwielbiam góry, w których przez wiele lat mieszkałem. Pociąga mnie przestrzeń,  widok po horyzont, poczucie wolności. Samo zdobycie szczytu jest już jakimś wyczynem, wyzwaniem. Na tym etapie taka fotografia sprawia mi najwięcej radości, bo łączy moje dwie pasje. Fotografia napędza wyjazdy i wyzwania, a znowu wizyta w górach, w plenerze czy w nowym mieście każe uwiecznić jak najlepiej te ulotne chwile.

Janusz Krzeszowski

Fot. Janusz Krzeszowski

Czy pamiętasz swoje pierwsze świadomie wykonane zdjęcie?

Można powiedzieć, że świadome było od momentu, kiedy miałem swój pierwszy aparat.  Świadome, ale to nie oznacza, że udane (śmiech). W życiu zawodowym długo współpracowałem z fotoreporterami prasowymi. Podpatrywałem jak pracują, uczyłem się patrzeć na świat obrazami. Mogłem zawsze zapytać o wszelkie techniczne sprawy.

Byłem długo w tym świecie, z tym że bez własnego aparatu, więc jak już go miałem, wykonywałem zdjęcia raczej świadomie. Jednak nie potrafiłem niczym zaskoczyć. Tryb manualny też był jeszcze jakiś przerażający. Moje umiejętności w kompozycji były dalekie od ideału. Musiałem dużo kadrować podczas obróbki, brakowało mocnych punktów.

Zmieniła to dopiero moja żona, która ma niesamowite zdolności plastyczne, dużo malowała, projektowała, ma doświadczenie w reklamie. Pokazała mi, jak ludzie oglądają obrazy i na co zwracają uwagę. To, w jaki sposób można ukryć wady i wyeksponować zalety. Od tego momentu czuję, że moje zdjęcia są coraz lepsze od strony technicznej i estetycznej.

W ostatnich latach wyznaczam sobie kolejne małe cele i szczęśliwie udaje mi się je realizować, nawet z nawiązką. Gdyby ktoś mi powiedział 3 lata wcześniej, że poprowadzę warsztaty fotograficzne, odezwą się duże serwisy fotograficzne czy będę miał wystawę, bym nie uwierzył. Tymczasem to się dzieje. Dlatego nie można się zatrzymywać w rozwoju.

Fotografia krajobrazowa to w dużej mierze polowanie na konkretne światło czy warunki atmosferyczne. Jaki jest przepis na udane zdjęcie?

Amerykański fotograf Ansel Adams mówił, że „Nie istnieją reguły opisujące dobrą fotografię, są tylko dobre fotografie”. Coś w tym jest. Gdybym jednak musiał jakoś to opisać, to w fotografii krajobrazu najważniejsze jest oczywiście światło np. w pasjonującym tańcu z chmurami. Ważny jest nastrój, pora dnia i to, czy jesteś w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Nie musi to być koniec świata. Wyzwaniem jest pokazać powszechne miejsce tak, jak nie widział tego jeszcze nikt. Krajobraz to duża ulotność, nieobliczalność, więc dużo zależy też od łutu szczęścia. Nieraz mam wrażenie, że ogromne znaczenie ma moje nastawienie do danego wypadu, emocje, które mi towarzyszą. Trzeba zbalansować spontaniczność i planowanie. Jeśli to wszystko się zgra, a natura pokaże mi niezapomniany spektakl, to na pewno będę już czekał w gotowości, nawet gdyby to trwało tylko 10 sekund.

Janusz Krzeszowski

Fot. Janusz Krzeszowski

Jak się przygotowujesz do takiego wyjazdu?

Ta decyzja zapada zwykle w ostatniej chwili. Zresztą u mnie to wszystko bardzo dynamicznie się dzieje i często zmienia. Ciągle myślę nad nowymi lokalizacjami, kadrami, ciągle analizuję pogodę, ruch słońca. Czytam o zjawiskach astronomicznych, śledzę wydarzenia, rozmawiam ze znajomymi fotografami. Oglądam setki zdjęć. Po prostu tym żyję.

Mało skupiam się na sprzęcie fotograficznym (to tylko narzędzia), ale przed wypadem przeglądam czy mam wszystko spakowane. Oby nie umknęły drobiazgi: bateria, karty, szybkozłączka. Bez statywu nie wychodzę.

Wyprawy na łono przyrody są również wymagające pod innym względem. Aby uwiecznić wschód słońca w górach, zwykle trzeba wstać co najmniej 2-4 godziny przed. Latem oznacza to pobudkę około godziny drugiej w nocy. W  teren musisz przygotować się „ubraniowo”. Przydają się szalone rzeczy, bo np. ostatnio do zdjęć w wodzie musiałem rozejrzeć się za woderami. Do marszu w nocy potrzebne są też latarki.

Oprócz wyjazdów zaplanowanych lubię też nieraz iść z aparatem po prostu przed siebie. Szukać najlepszych kadrów, najlepszych momentów i nie zważać na żaden plan. Wtedy najczęściej cele wyznacza światło słoneczne, mgły, jakieś ciekawe obiekty czy pojedyncze drzewa. Najważniejsze jest to, żeby czerpać z tego przyjemność, żeby być szczęśliwym. Jeżeli na karcie zarejestrujemy coś niezwykłego to radość jest podwójna.

Janusz Krzeszowski

Fot. Janusz Krzeszowski

W pewnym sensie w plenerze łatwiej znaleźć dobre miejsce do fotografowania niż w mieście. W mieście takim jak Wrocław, bez naturalnych wzniesień, może być o to zdjęcie trudniej. Jak znajdujesz te najlepsze punkty do fotografowania Wrocławia?

Zgadzam się, że w plenerze na pewno łatwiej o tę przestrzeń. We Wrocławiu między budynkami to rzeczywiście trudniejsze. W poszukiwaniu widoków po horyzont szukam miejsc na wysokości, zwiedzam punkty widokowe, szukam dachów i okien w wysokich budynkach. W ten sposób, praktycznie na dachu, poznałem Maćka Lulko i Jarka Ciurusia, z którymi często fotografuję. Jednak załatwienie zgody na wejście na zamknięty dach nie jest prostą sprawą. W dodatku nigdy do samego końca nie można być pewnym, że uda się rzeczywiście wejść, a co dopiero trafić na odpowiednie warunki.

Ja szukam swoich kadrów na wielu płaszczyznach, bo przede wszystkim chce ciągle robić zdjęcia. Bywa, że latam motoparalotnią, zdarzało się, że pływałem kajakiem po Odrze, w centrum miasta, z aparatem na statywie i w dodatku o 4 nad ranem. Miny osób imprezujących na bulwarach były bezcenne.

Mam wrażenie, że moje najlepsze miejskie zdjęcia w 2016 roku zostały zrobione z poziomu ziemi. Po prostu w miejscach „znalezionych” na ulicy. Czym bardziej się fotograficznie rozkręcam, tym bliżej mi do twierdzenia, że prawie wszystko jest dobrym miejscem, trzeba tylko umieć je odpowiednio pokazać. Staram się eksplorować ciągle nowe miejsca i szukać nowej perspektywy.

Czy możesz powiedzieć, które zdjęcia dały Ci najwięcej satysfakcji?

Wszystkie mnie w jakimś stopniu cieszą. Każdy wypad jest dla mnie nowym doświadczeniem. Gdybym miał wybrać kilka z Wrocławia, to na pewno byłaby to panorama miasta na most Grunwaldzki, Odrę i Wrocław spowity mgłą, zrobiona z wysokości. Czekałem na idealne warunki co najmniej 2 lata. W końcu z Jarkiem Ciurusiem udało nam się to ustrzelić. Zaćmienie księżyca, zaćmienie słońca, perseidy to mnie cieszyło astronomicznie! Pierwsze megadługie naświetlania rzędu 250 sekund i uwieczniony w ten sposób niesamowicie kolorowy wschód słońca na Ostrowie Tumskim. Nie widziałem jeszcze takiego zdjęcia z Wrocławia. Oszalała na punkcie tego kadru też międzynarodowa społecznośc na Instagramie.

Janusz Krzeszowski

Fot. Janusz Krzeszowski

Cieszą też zdjęcia z motoparalotni i cała ta otoczka przygody. Jesteś na wysokości, lecisz, czujesz wiatr na twarzy.
Furorę w sieci zrobiło zdjęcie soczystych maków przy Moście Rędzińskim o wschodzie słońca. Na rozpoczęcie lata świetnie skomponowały się z Odrą i konstrukcją mostu. W dodatku  kadr zaskoczył nawet stałych bywalców okolic mostu.

Ogólnie mam satysfakcję, że każdego dnia towarzyszy mi fotografia, że nieudane wypady nie zniechęcają mnie, a napędzają do działania i że ktoś te moje zdjęcia chce oglądać. W dodatku jeszcze mi kibicuje i czeka na kolejne. To mnie motywuje.

W ciągu ostatnich kilku lat wykonałeś dziesiątki wspaniałych fotografii. Czy są jeszcze jakieś miejsca albo kadry na które specjalnie polujesz?

Dziękuję bardzo za miłe słowa. Świat jest ogromny, a ja go uwielbiam. Chcę zobaczyć wszystko (śmiech). Na pewno ciągle intryguje mnie moja mała ojczyzna, Dolny Śląsk i druga z nich, czyli Małopolska. Nie przeszedłem jeszcze wszystkich szlaków. We Wrocławiu wiele motywów jest już mocno wyeksploatowanych, ale wciąż jest jeszcze sporo do zrobienia. W Polsce również nie byłem jeszcze w wielu miejscach. Na pewno mekką dla fotografów krajobrazu jest Islandia. Chciałbym tam polecieć i dotknąć jej surowej natury. Inne marzenia? Nowa Zelandia, Patagonia, Chiny, kosmos, głębiny.

Póki co na nic się nie napalam. Podstawa to konsekwencja, ale i pokora oraz cierpliwość. Nie wykluczone, że narodzi się inna wizja albo przypadek sprawi, że zanurzę się w innym rodzaju fotografii. Niczego nie wykluczam.

Janusz Krzeszowski

Janusz Krzeszowski

Fotograf przede wszystkim z pasji. Rocznik 81. Wrocław jest jego domem od prawie 10 lat. Wielki miłośnik gór i podróży.  Zafascynowany fotografią krajobrazową i miejską. Z dużą uwagą fotografuje również ludzi i ich historie. Technicznie często wykorzystuje długie czasy naświetlania, uwielbia wydobywać kolory z otaczającego nas świata.Nie wyobraża sobie życia bez fotografii i w zasadzie z torbą fotograficzną się nie rozstaje.

Swoją pasją chętnie dzieli się również z innymi. Janusz Krzeszowski był jednym z gości WroFoto – cyklicznych, otwartych i bezpłatnych spotkań z lubianymi, cenionymi fotografami. Przeczytaj relację z tego spotkania.

Rozmowa z Januszem Krzeszowskim jest pierwszym z serii wywiadów z fotografami. Będziemy je publikować na naszej stronie, zatem do zobaczenia!