Z początkiem wiosny na łamach ogólnopolskich portali zagościli wrocławscy naukowcy, żołnierze U.S. Army oraz taksówki. I bywało w związku z nimi raz śmieszno, raz straszno.

W kwietniu, jak zwykle usłyszeliśmy o wrocławskich naukowcach. Raz w wyjątkowo nieprzyjemnym kontekście, a raz jako o niezwykłych innowatorach. Na uwagę zasłużyły też wydarzenia związane z ruchem drogowym. Jedno, owszem, było tragiczne, ale dwa inne prawdopodobnie zmienią się w długo powtarzane anegdoty.

Użytkownicy internetu mogli przeczytać również o dwóch tajemniczych zgonach w stolicy Dolnego Śląska – niezidentyfikowanym ciele wyłowionym z Odry oraz śmierci w więzieniu przy ulicy Kleczkowskiej. W związku ze zbliżającą się rocznicą odejścia Magdaleny Żuk mogliśmy przeczytać również i o tej tragedii. Nadal żywa jest też sprawa Tomka Komedy, który może wreszcie znajdzie sprawiedliwość.

Honor naukowców, honor uczelni

Początek miesiąca nie zaczął się dobrze dla Wrocławia. Od dawna przywykliśmy, że widząc w nagłówku słowa „wrocławscy naukowcy” zaraz przeczytamy o czymś, z czego będziemy mogli być dumni. Z wrocławskiej nauki nadal możemy być dumni, ale pod warunkiem, że przyswoimy zasadą nakazującą oddzielić twórcę od tworzywa.

Cała sytuacja rozbudziła ogromnie wiele negatywnych emocji i opisując ją warto wstrzymać się od ich dalszego podsycania. Najbardziej podstawowe fakty, są takie, że wykładowczyni jednej z wrocławskich uczelni nękała telefonami, SMS-ami i mailami aktualną partnerkę swojego byłego partnera. Używała przy tym języka, na który z uznaniem spojrzałby majster budowlany z 20-sto letnim stażem.

Poszkodowana i jej partner uważają, że nie mogli liczyć na wsparcie władz swojej uczelni. Ofiara została z uczelni wydalona w skutek decyzji, którą podejmowała między innymi sprawczyni. Ta ostatnia niedawno awansowała. O sprawie pisało mnóstwo ogólnopolskich mediów. Od poważniejszych portali po plotkarski pudelek.pl.

Zapraszamy. Nauka wciąż na poziomie

Znacznie przyjemniej było czytać o Wrocławiu, jako mieście turystycznym. Serwis onet.pl wspominał o Wrocławiu, jako o atrakcyjnym celu wycieczek. W artykule, co prawda opis wrocławskiego Ostrowa Tumskiego opatrzono zdjęciem Ostrowa Tumskiego w Poznaniu, a fotografię Hali Stulecia podpisano Hala Ludowa. Cóż – ostrów jest ostrów a hala jest hala. I tyle. Po tym jak pomyłki wyśmiał facebookowy fanpage Wrocławscy Argonauci zdjęcie Ostrowa Tumskiego podmieniono na fotografię z shutterstocka.

Money.pl poświęcił artykuł sprawie, która wiele osób może wręcz szokować. Wrocławianie z MoveApp oraz Grupy Me & My Friends stworzyli chatbota nazywanego GPW Asystent. To sztuczna inteligencja, która doradza inwestorom grającym na Giełdzie Papierów Wartościowych.

Wypadki – czasem anegdotycznie, częściej tragicznie

Nieciekawie było za to na drogach – i w okolicach Wrocławia, i w samym mieście. Dział motoryzacyjny Interii pisał o karambolu z udziałem 11 samochodów na AOW. Do wypadku doszło 3 kwietnia, czyli tuż po Świętach Wielkanocnych, z których wiele osób wracało z opóźnieniem.

Dokładnie tydzień później, na autostradzie A4, w pobliżu naszego miasta, doszło do dwóch kolizji. Opisał je serwis o2.pl W korku na trasie samochód osobowy wjechał w ciężarowy. Ciekawszy jest jednak sam korek – powstał wskutek zderzenia dwóch ciężarówek konwoju U.S. Army. To już kolejna kolizja wojsk naszego NATO-wskiego sojusznika zza oceanu. Mamy już sporo kawałów i anegdot o tym, jak Amerykanom szkodzi polska wódka. Możliwe, że przyszedł czas na polskie drogi.

Następne wypadki, o których informowała Wirtualna Polska oraz Onet nie miały w sobie nic anegdotycznego. Dwa dni po problemach amerykańskich żołnierzy, również na A4 TIR staranował policyjny radiowóz oraz busa. Dwóch policjantów trafiło do szpitala z poważnymi obrażeniami. Wcześniej, w tym samym tygodniu, doszło do tragicznego zdarzenie, w którym pod kołami ciężarówki zginęła 30-letnia rowerzystka. O ile zarówno ogólnopolski artykuł, jak i teksty w prasie lokalnej były raczej wywarzone, o tyle komentarze pokazują, że między pedalarzami (rowerzyści) a blachosmrodami (kierowcy) nie ma już rywalizacji. Jest wyjątkowo niesmaczna wojna.

Magda i Tomek – na spokój i sprawiedliwość trzeba jeszcze poczekać

Wróciły też świeższe i dawniejsze demony, o których wolelibyśmy zapomnieć. Wp.pl poświeciła dwa artykuły sprawie Magdaleny Żuk. Pierwszy z nich odnosił się do zbliżającej się pierwszej rocznicy śmierci dziewczyny. Drugi opisywał reakcję jej siostry na ustalenia egipskiego raportu o tragedii. I o ile już pierwszy tekst może sprawiać wrażenie, że informacja o rocznicowej mszy jest tylko pretekstem do przypomnienia sprawy, o tyle drugi pokazuje żal i złość najbliższych, którzy po prawie roku, nadal nie wie, co stało się z ich krewną i nie mogą zaznać spokoju.

Wciąż żywa jest także sprawa Tomasza Komedy. Onet.pl opublikował wywiad ze Zbigniewem Ćwiękalskim, byłym ministrem sprawiedliwości, który będzie reprezentował Tomka przed Sądem Najwyższym. Minister mówił w nim, że to odszkodowanie może być najwyższym w historii prawa karnego. I takie właśnie być powinno. Biorąc pod uwagę 18-letnią gehennę, na jaką w majestacie prawa funkcjonariusze państwa Polskiego skazali niewinnego człowieka powinien on otrzymać zadośćuczynienie, o którego wysokości będą pisać nie tylko ogólnopolskie, ale i światowe media.

Dwa niewyjaśnione zgony

Niestety nie zabrakło również aktualnych tragedii. Wprost.pl opisał śmierć 67-letniego Waldemara S, do której doszło w Zakładzie Karnym na Kleczkowskiej. Wyjątkowo smutne jest w tym to, że mężczyzna odbywał karę zastępczą, która miała mieć wymiar 15 dni, do więzienia trafił w sobotę a znaleziono go martwego w niedzielę, po godzinie 6 rano.

Pod koniec pierwszej dekady kwietnia z Odry, w okolicach Mostu Piaskowego wyłowiono ciało. Internetowe wydanie dziennika Fakt, które opisało to smutne wydarzenie, spekulowało, że może to być ciało Dawida Woźniaka. Dawid, to wrocławski student, o którego tajemniczym zaginięciu głośno było w marcu.

Ryba w Bystrzycy

Zestawienie zakończymy dwoma informacjami specjalnie dla osób, o specyficznym poczuciu humoru. Otóż w przedostatnią niedzielę kwietnia, w pobliżu Wrocławia samochód wpadł do Bystrzycy. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że była to taksówka. Z korporacji Ryba Taxi, nazywanej przez wrocławian po prostu Rybą. A, że każda Ryba, to znaczy po prostu ryba, chce wypłynąć na szerokie wody to nietypową kąpiel opisało nawet internetowe wydanie Gazety Pomorskiej.