W 2018 roku posłowie będą głosować nad ustawą o elektromobilności. Jeżeli wejdzie w życie, miasta będą mogły wyznaczyć strefy niskoemisyjnego transportu, które ograniczą dostęp do centrum dla samochodów na benzynę albo olej napędowych. Będą mogły tam wjechać tylko za opłatą do 30 złotych dziennie albo liczyć się z karą grzywny do 500 złotych. Bez opłat zostaną wpuszczeni mieszkańcy strefy, posiadacze samochodów z napędem elektrycznym, gazowym lub wodorowym oraz pojazdy komunikacji miejskiej. Strefy niskiej emisji działają w około 250 miastach w Europie, na Dolnym Śląsku mogłyby powstać w 7 miejscowościach. Czy pomogą w walce ze smogiem i korkami?

Fot. Pixabay

Trwają zaawansowane prace rządu nad projektem ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Przewiduje on możliwość utworzenia stref niskoemisyjnego transportu w miastach liczących więcej niż 50 tys. mieszkańców. Na Dolnym Śląsku mogłyby powstać zatem w Wałbrzychu, Legnicy, Jeleniej Górze, Lubinie, Głogowie i Świdnicy.

Najbardziej zainteresowanym takim rozwiązaniem wydaje się Wrocław. Już w zeszłym roku prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz przesłał do ministra środowiska pismo z propozycją, aby ograniczyć dostęp do centrów miast starym samochodom, które nie spełniają ekologicznych norm.

– Jeśli Sejm stworzy podstawy prawne do wprowadzania zakazu wjazdu do centrów miast samochodów przekraczających normy emisji spalin, natychmiast wprowadzę taki zakaz – zapowiedział w czwartek Rafał Dutkiewicz.

Ustawa o elektromobilności jest już po konsultacjach publicznych i została skierowana do dalszych prac w Radzie Ministrów. W 2018 roku mają nad nią głosować posłowie. Wcześniej podobny projekt został odrzucony na początku bieżącego roku i w 2014 roku, jeszcze w czasie poprzedniej kadencji Sejmu.

O utworzeniu i szczegółach funkcjonowania strefy niskiej emisji decydowałaby władze danego miasta. Rada Miejska Wrocławia mogłaby ustalić, w które dni tygodni i w jakich godzinach będzie pobierana opłata za wjazd, jej wysokość za dzień (maksymalnie 30 złotych) oraz granice obowiązywania strefy. Radni będą mogli uchwalić także, że ze zwolnienia z opłat lub zerowej stawki korzystają jeszcze inne pojazdy samochodowe niż wskazane w ustawie.

Opłata za parkowanie Wrocław 2018

Fot. Maciej Leśnik

Opłata albo zakaz. Którym samochodom ograniczy się wjazd do centrum?

Ustawa o elektromobilności mogłaby stanowić skuteczny środek na dwie największe bolączki, z którymi boryka się Wrocław: korki i smog. Pod pierwszym względem stolica Dolnego Śląska nie ma sobie równych w kraju, według różnych badań mieszkamy w mieście, w którym samochody poruszają się najwolniej. Według różnych szacunków kierowcy tracą na stanie w korkach od 8 do 9 godzin miesięcznie.

Wrocławianie uskarżają się także na stan powietrza. Każdego roku odnotowuje się kilkadziesiąt dni, w których poziom zanieczyszczenia wykracza poza dopuszczalne normy. Według danych Dolnośląskiego Alarmu Smogowego, we Wrocławiu umiera z tego powodu około tysiąca mieszkańców rocznie.

Z drugiej strony ograniczenie emisji spalin poprzez wycofanie z centrum starych samochodów osobowych uderzy w spore grono kierowców. We Wrocławiu i sąsiednich powiatach jest zarejestrowanych ponad 500 tys. aut osobowych. Według badań ruchu każdego dnia do miasta wjeżdża i wyjeżdża z niego około 200 tys. samochodów. Biorąc pod uwagę, że ostatnie dane pochodzą z 2011 roku, a aut nieustannie przybywa, można założyć, że liczba ta jest obecnie znacznie wyższa.

Które samochody obejmą zmiany? W trakcie prac nad projektem ustawy o elektromobilności pojawiły się dwie propozycje rozwiązań. Łagodniejsza wersja przewiduje, że do centrum nie będą mogły wjeżdżać tylko te samochody, które przekraczają dopuszczalną emisję spalin. W normach mogłyby się zmieścić nowsze pojazdy z silnikiem benzynowym  i Diesla pod warunkiem, że zostały wyprodukowane po danym roku.

W najnowszym projekcie ustawy z 13 października znalazł się dalej idący zapis. Zgodnie z art. 35 projektu ustawy, strefy niskoemisyjnego transportu mają być przeznaczone wyłącznie dla samochodów elektrycznych, napędzanych wodorem albo gazem. We Wrocławiu samochody z takim zasilaniem stanowią niewielki procent. Dość powiedzieć, że w 2016 roku w całej Polsce zarejestrowano tylko 556 aut elektrycznych i niecałe 10 tys. samochodów hybrydowych.

Podstawową przyczyną są oczywiście koszty. Auta elektryczne czy napędzane wodorem są znacznie droższe. Relatywnie niższe ceny gazu LPG zachęcają do posiadania aut z instalacją gazową. W Polsce jest ich blisko 3 miliony, co oznacza, że wciąż stanowią mniej niż jeden na siedem samochodów osobowych (około 14% w 2016 roku).

Projekt ustawy o elektromobilności z 13 października

Miasta w Europie, które zamykają centrum dla samochodów

Obecnie strefy niskiej emisji (tzw. LEZ, low emission zones) działają w ponad 250 miastach w Europie. Prym wiodą pod tym względem Niemcy. Kierowcy, których samochody nie mają specjalnej zielonej naklejki, nie wjadą do centrum ponad 50 miast w tym kraju lub narażają się na wysokie kary.

Od lat ekostrefy działają w kilkunastu państwach, przede wszystkim w krajach Beneluksu i Skandynawii, w Wielkiej Brytanii, Francji czy Włoszech. Po tym, jak Unia Europejska przyjęła w 2005 roku nową strategię walki z zanieczyszczeniami powietrza, wiele miast zdecydowało się zaostrzyć przepisy i jeszcze bardziej ograniczyć ruch aut.

Na celowniku znalazły się szczególnie pojazdy, które mają pod maską silnik Diesla. Nie tylko władze Kopenhagi, ale również wiele innych dużych miast Europy i Ameryki Północnej, deklarują, że do 2025 roku chciałyby zakazać wjazdu do centrum takim pojazdom.

Autobusy MPK na prąd i gaz: czy to się opłaca?

W przypadku uchwalenia ustawy ze sporymi zmianami muszą się liczyć nie tylko kierowcy, ale również miejskie przedsiębiorstwa komunikacyjne. Mieszkańcy, którzy zrezygnują z własnych czterech kółek, muszą mieć zapewnioną alternatywę w postaci przyjaznego i punktualnego transportu zbiorowego.

W miastach powyżej 50 tys. mieszkańców komunikacja publiczna również będzie musiała sprostać ekologicznym rygorom. Do 2028 roku trzy na dziesięć pojazdów MPK powinno być zasilanych prądem lub gazem. ,,Powinno”, ponieważ miasta będą mogły również dojść do wniosku, że zwiększenie ekologicznego taboru nie jest dla nich korzystnego ekonomicznie ani nie ma widocznego wpływu na poprawę środowiska i zdrowia.

Co to oznacza dla Wrocławia? Do końca 2019 roku miasto planuje kupić 50 elektrycznych autobusów. Obecnie MPK ma w swojej flocie jeden pojazd hybrydowy. Zdaniem Patryka Wilda, przez kilka lat wiceprezesa MPK Wrocław, takie inwestycje na dzień dzisiejszy nie są opłacalne.

– Obecnie dostępne autobusy elektryczne nie nadają się do uniwersalnego stosowania w transporcie miejskim. Mają wciąż jeszcze zbyt mały zasięg jak na potrzeby całodziennej eksploatacji autobusu komunikacji publicznej, a ich cena jest zbyt duża w stosunku do oszczędności związanych z elektrycznym napędem – uważa Patryk Wild.

Oczywiście można zbudować infrastrukturę ładowania na przystankach czy pętlach, jest to jednak drogie i kłopotliwe w użytkowaniu. Doładowywany autobus o małym zasięgu jest przywiązany do danej trasy, a konieczność jej objazdu np. w korku może skończyć się wyczerpaniem baterii.

– Jestem gorącym entuzjastą elektromobilności, ale dziś nie ma jeszcze w Europie wystarczająco interesującej oferty takiego pojazdu. W 2019 roku takie oferty już się prawdopodobnie pojawią – podsumowuje Patryk Wild.

Ekologiczne samochody mają otrzymać także urzędnicy. Do 2025 roku auta elektryczne mają stanowić przynajmniej 30 proc. wszystkich pojazdów służbowych obsługujących magistrat.

Smog we Wrocławiu. Na papierze po 10 latach nie będzie po nim śladu

Czy strefy niskiej emisji rozwiążą problem powietrza, którym oddycha Wrocław? Należy pamiętać, że transport drogowy i emisje spalin są winne tylko 10 proc. stężenia pyłu PM 10. W czwartek władze miasta zaprezentowały Wrocławski Program Antysmogowy.

– Wszystkie paleniska będziemy likwidować do 2028 roku. Chcielibyśmy, aby w 2024 roku, choć pewnie dużo wcześniej, spełniać normy dotyczące zapylenia – obiecał prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.

Ruchy miejskie naciskały na władze Wrocławia, aby nie prezentowały kalendarzy ani liczb bez pokrycia, ale przeprowadziły skrupulatną inwentaryzację i policzyły wszystkie paleniska. Ostatnie dane pochodzą ze spisu powszechnego w 2011 roku, który wykazał, że w naszym mieście pali się węglem w piecach w 33 tys. lokalach. Inwentaryzacja ma zostać przeprowadzona na przełomie 2018 i 2019 roku. Na początku obejmie najstarsze obszary miasta, w tym Przedmieście Oławskie.

Władze Wrocławia zapowiadają, że uwzględnią każdy wniosek mieszkańców o wymianę pieców i pokryją 70 proc. kosztów tej operacji. Środki na dopłaty zagwarantuje miejski program KAWKA+. Zastąpi on rządowy program KAWKA, który kończy się w połowie przyszłego roku.

Celem na 2018 rok jest wymiana 2000 nieekologicznych pieców. Każdego kolejnego roku ma znikać o 200 starych palenisk więcej. Łącznie na walkę ze smogiem miasto ma przeznaczyć 300 milionów złotych w ciągu najbliższych 10 lat.