Od początku stycznia do połowy czerwca tramwaje wykoleiły się 44 razy. To mniej więcej raz na 8 dni. Co jest tego przyczyną? Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji oraz Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta mają na ten temat zupełnie odmienne zdanie.

Wrocławska komunikacja miejska nie ma wśród mieszkańców najlepszej opinii. Warto chociażby wspomnieć grupę na Facebooku „Korespondenci MPK Wrocław”. Powstała dlatego, że autor fanpage’u z nieco wulgarniejszą nazwą nie był w stanie publikować wszystkich zgłoszeń, które otrzymywał. I nic dziwnego: codziennie pojawia się średnio 5 postów pokazujących różne awarie miejskiej komunikacji. Większość z nich dokumentowana jest zdjęciami.

Mniej więcej połowa dotyczy tramwajów. To rzadko są spektakularne wypadki czy kolizje. Najczęściej widzimy awarię, czasem niegroźne stłuczki. Nie zmienia to jednak faktu, że jest ich dużo. Trochę za dużo. Samo MPK przyznaje, że od początku stycznia do połowy czerwca tramwaje wykoleiły się 44 razy, czyli mniej więcej raz na 8 dni. Żadnych groźniejszych urazów, o ofiarach już nie mówiąc. Jak na pół miliona kursów i miasto wielkości Wrocławia nie wydaje się tak źle. No właśnie – wydaje się.

Coraz gorszy stan torowisk

Awaria tramwaju jest o tyle uciążliwa, że wykolejonego albo uszkodzonego wozu inne nie ominą. Pojazd, który stanie na wysokości ulicy Strzegomskiej, odcina ruch szynowy na całym zachodzie miasta. Odcinek między przystankami Plac Strzegomski (Muzeum Współczesne) a Jana Pawła II to najbardziej znane, ale niejedyne wąskie gardło wrocławskich torowisk, których stan pozostawia wiele do życzenia. Większość motorniczych, z którymi rozmawiałem, narzekała na stan, w jakim się znajdują.

– Wrocławskie tramwaje i torowiska powinien finansować kościół. Nic tak bardzo nie wpływa na wzrost religijności, jak ta praca – udaję, że nie rozumiem, chociaż znam to powiedzenie: „Jak masz jechać po niektórych trasach, to zaczynasz od modlitwy”.

Nie przeczę: brzmi to dość upiornie. Dane Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta również nie są budujące. W latach 2011-2015 długość torów w stanie bardzo dobrym i dobrym wynosiła około 75%. W złym i bardzo złym stanie było około 6% torów. Obecnie w dobrym i bardzo dobrym stanie mamy 55,62% torowisk, czyli nastąpił spadek o 20%. Długość złych i bardzo złych zwiększyła się dwukrotnie.

I to właśnie stan torów MPK obwinia za większość wykolejeń tramwajów. Z winy motorniczych miało dojść jedynie do dwóch z nich. ZDiUM widzi to dokładnie odwrotnie, jako główny powód podając prędkość pojazdu w stosunku do geometrii i stanu torowiska.

Znowu trochę liczb. W 2016 roku stan torowisk miał być powodem mniej niż połowy wykolejeń, a w 2017 r. około 1/3.

Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to…

– Torowiska są, jakie są, i inne nie będą. Pieniądze są w mieście na wszystko. Na rzeźby, podwórka, fontanny, imprezy, tylko nie na transport – sporo motorniczych dostrzega, gdzie jest źródło problemu. – A jak już są, to wydają je urzędnicy, a nie specjaliści. Teraz znowu mamy kupić nowe tramwaje. I bardzo dobrze, bo Konstale lada moment się rozlecą. Ale te nowe maszyny muszą mieć na czym jeździć. Teraz to jest tak, jakby ktoś kupił nowy samochód do jeżdżenia po drodze szutrowej.

Trudno się z tym nie zgodzić. Ale warto przyjrzeć się liczbom. ZDiUM dysponuje w 2018 roku 14 milionami złotych na utrzymanie i konserwację torowisk. To znacznie więcej niż w poprzednich latach, ale wciąż trzeba za to utrzymać 196 kilometrów torów, 467 zwrotnic i 322 rozjazdy. Powoli przestaję się dziwić, że tory są w takim stanie.

– Ani z torami, ani z tramwajami nie jest dobrze i nigdy nie było dobrze. Są gorsze odcinki, na których trzeba zwolnić i uważać. Pewnie, że nie powinno tak być, ale tak jest – od starszych motorniczych można usłyszeć więcej zrozumienia dla stanu torów. I nieco samokrytyki. – Trochę winy jest po naszej stronie. Mamy coraz lepsze i szybsze wozy. No i niektórzy z nas naprawdę jeżdżą trochę za szybko i zbyt nieuważnie. Wtedy wystarczą nawet niewielkie problemy z szynami czy zwrotnicami i robi się nieciekawie. Potem jest przepychanka między MPK a ZDiUM-em, czyja to wina. Torów, bo są w złym stanie. Tylko że tory to martwy kawał stali, a motorniczy to człowiek.

Pewnie jest w tym sporo racji. Tylko jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć, żeby motorniczowie jeździli zbyt szybko i narażali się na wypadki dla samej przyjemności szybkiej jazdy.

Czyja to wina?

Kilka przejazdów na pętle i parę kolejnych rozmów nieco wyjaśnia sprawę. – My jesteśmy trochę jak w kleszczach. Jeśli nie zaczekamy na starszą osobę, niepełnosprawnego czy matkę z wózkiem, to tego samego dnia obsmarują nas w internecie. Jeśli się spóźnimy, będzie tak samo. Zwłaszcza jeśli ktoś nie zdąży na przesiadkę – mówi jeden z motorniczych.

W tym kontekście MPK, które główną przyczynę wykolejeń widzi w stanie torowisk, można ocenić pozytywnie. Broni swoich ludzi. Podobnie jak ZDiUM swoich ekip remontowych. Tylko że i jedna, i druga instytucja podlega pod magistrat. A urzędnicy miejscy na szczery komentarz zdobywają się raczej nieoficjalnie.

Bronią, ale siebie. Jest rok wyborów samorządowych i nikt nie da sobie wcisnąć gorącego ziemniaka, jakim są problemy z transportem. – Ratusz wyasygnował odpowiednie środki i na tramwaje, i na torowiska. Nie nasza wina, że nie potrafią odpowiednio nimi zarządzać ani dojść do porozumienia. My zrobiliśmy swoje – mówią w magistracie.

MPK: Przyczyną wykolejeń jest stan torowiska
Najczęstszą przyczyną wykolejeń jest stan torowiska. Tylko w dwóch z wymienionych 44 przypadków zdarzenie nastąpiło na skutek winy motorniczego. Wykolejenia są uciążliwe pod tym względem, że powodują głównie utrudnienia w ruchu – konieczność wytyczenia objazdów dla innych tramwajów na czas usuwania skutków zdarzenia, w niektórych przypadkach podstawienie autobusu „za tramwaj”. Natomiast jeśli chodzi o bezpieczeństwo pasażerów, nie jest ono zagrożone. Od lat nie zdarzyło się, aby podczas wykolejenia ktokolwiek doznał poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.

Ewa Mazur, rzeczniczka prasowa ZDiUM: Bezwzględnie czynnikiem dominującym jest prędkość

Nie możemy zgodzić się ze stwierdzeniem, iż wykolejenia są skutkiem złego stanu technicznego torowiska. Wykolejenia tramwajów, podobnie jak w przypadku wypadnięć z drogi pojazdów samochodowych, mogą mieć różny charakter i przyczyny. Najczęściej są efektem działania trzech czynników: motorniczego, pojazdu i torowiska. Bezwzględnie czynnikiem dominującym jest prędkość pojazdu w stosunku do geometrii i stanu torowiska oraz do stanu technicznego samego pojazdu. Wykolejenia bywają również skutkiem nieuwagi kierujących, kolizji czy nagłych awarii pojazdów lub elementów infrastruktury torowej, jak też pojawienia się ciała obcego w szynie.

Statystyki przygotowane przez MPK, dotyczące wykolejeń w roku 2016, wskazują, iż na 72 przypadki 31 z nich były związane ze stanem technicznym torowiska, jeśli zaś chodzi o rok 2017, to stan torów był wskazany jako bezpośredni powód w 29 przypadkach na 89 wykolejeń. Nie można również pominąć 25% wzrostu pracy przewozowej wykonywanej przez komunikację tramwajową w ostatniej dekadzie, co bezpośrednio wpływa na odczuwalną liczbę wykolejeń, a niekoniecznie jest pochodną degradacji torowisk.