Blokowisko – mikroświat pełen historii, anegdot i postaci, które trwale zapisały się w świadomości mieszkańców. Życie na blokowisku może być fascynującą przygodą lub najgorszym koszmarem. A jak żyje się na wrocławskim Szczepinie? Zajrzyjmy!

Przeczytaj poprzednie odcinki cyklu “Wrocławskie ARCHistorie”

Ciepło przyjęta przez Was opowieść o architektce Marii Molickiej stała się inspiracją, by przyjrzeć się bliżej powojennym osiedlom we Wrocławiu. Na przykład takiemu Szczepinowi – osiedlu położonemu w zachodniej części miasta, między ulicami Legnicką, Młodych Techników i Długą a wiaduktem. Niemal całkowicie zniszczone podczas II wojny światowej, od 1968 roku było budowane na nowo według projektów Witolda i Marii Molickich.

Od kilku lat działa tu prężnie stowarzyszenie Serce Szczepina, skupiające pasjonatów miejsca. Co tak ciekawego i wyjątkowego jest na wrocławskim Szczepinie? Zapraszam na rozmowę z Joanną Klimą – aktywistką, założycielką stowarzyszenia i współautorką projektu „Szczepin bez maski”, która od lat inicjuje wydarzenia integrujące lokalną społeczność.

Marta Czyż-Kaczor: „Szczepin bez maski” to inicjatywa, dzięki której możemy spojrzeć na architekturę osiedla z zupełnie nowej, zaskakującej perspektywy. Skąd pomysł, że to właśnie architekci, projektanci Szczepina, mogą być postaciami ważnymi i ciekawymi dla lokalnej społeczności?

Joanna Klima: Od wielu lat próbuję odczarować bloki, bo Szczepin to przecież blokowisko. By polubić bloki, trzeba je poznać. Trzeba zobaczyć detale architektoniczne, poznać założenia modernistyczne, spojrzeć szerzej na przestrzeń międzyblokową. Pokazanie bloków z perspektywy architekta, który je zaprojektował, wydawało mi się dobrym sposobem na wywołanie „stosunku emocjonalnego” do Szczepina.

W trakcie odkrywania historii osiedla, zaczęłam odkrywać historię Marii i Witolda Molickich – autorów koncepcji Szczepina. Okazało się na przykład, że oboje związani byli ze Szczepinem jeszcze długo po zakończeniu jego budowy, bo aż do końca lat 90. Bardzo bym chciała, by mieszkańcy znali twórców miejsca, w którym żyją. To ważny element w budowaniu tożsamości osiedlowej, która ma potem wpływ na aktywność szczepinian w innych sferach.

MC-K.: Architektura blokowiska to taki element, który choć zdaje się być niezauważalny w codziennym życiu, mocno to życie determinuje. To właśnie architektura w znacznym stopniu wyznacza ścieżki, które wydeptujemy, decyduje o ulubionych zakątkach, w których przesiadujemy, czy o tym, w którym sklepie chcemy robić zakupy. Jak w kontekście architektury wygląda życie na Szczepinie?

JK.: Szczepin to modelowe osiedle z punktu założeń Karty Ateńskiej. Mieszkańcy nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielki wpływ ma to na ich codzienne życie. Dopiero kiedy odkrywają modernizm i idą tropem idei, jakie przyświecały małżeństwu Molickich, okazuje się, że bloki są ustawione tak, by docierało do nich słońce, że kratki okienne to „brise soleil”, że szkoły i przedszkola wybudowano w takim miejscu, by dzieci w drodze do nich nie przechodziły przez główne ulice oraz, że przestrzeń międzyblokowa to strefa relaksu i integracji sąsiedzkiej.

Kiedy wszystko to uświadamiam mieszkańcom, okazuje się, że zaczynają przyjaznym okiem patrzeć na „swoje” blokowisko, a Szczepin w porównaniu z dzisiejszymi osiedlami peryferyjnymi wypada naprawdę dobrze. Przełom lat 60. i 70. ubiegłego stulecia to okres, w którym architekci nie mogli swobodnie realizować swoich projektów, dlatego pokazanie tak zwanych „smaczków”, które udało się im przemycić, jak na przykład detale kolorystyczne czy niecodzienne faktury, pozwala odkryć osiedle na nowo i docenić rolę jego architektów.

MC-K.: A Pani ma swoje ulubione miejsca, obiekty, ścieżki na Szczepinie?

JK.: Można powiedzieć, że Szczepin mam we krwi! Tu się urodziłam i wiele tutejszych miejsc związanych jest z moim dzieciństwem, młodością i dorosłym życiem. Ale najważniejszy jest dla mnie punktowiec projektu Witolda Molickiego przy ul. Młodych Techników 2. Po pierwsze – to tu w roku 1968 wprowadzają się moi rodzice i tu za chwilę się urodzę, a po drugie jest to pierwszy blok, jaki na Szczepinie projektuje Witold Molicki. Dostaje za niego nawet nagrodę Mistera Wrocławia.

Można powiedzieć, że historia bloku połączyła mnie z Witoldem Molickim. Ogromnie żałuję, że nie zdążyłam mu podziękować za Szczepin. Ten 10-piętrowiec i kolejne bloki usytuowane wzdłuż Legnickiej i Zachodniej to symbol Szczepina. Lubię tam wracać, choć mieszkam już w innym miejscu osiedla. Jego luksfery, mozaiki i dach, na który czasami wchodzę popatrzeć z góry na okolicę, to moje miejsca sentymentalne na Szczepinie.

MC-K.: Maria i Witold Moliccy – mówi się o nich, że byli pionierami wrocławskiej architektury, lubili eksperymentować, mieli innowacyjne, świeże pomysły. Historia architektury pokazuje jednak, że czasem skutki takich eksperymentów bywają dla użytkowników domów i osiedli opłakane. Nad czym dziś – w kontekście architektury – ubolewają mieszkańcy Szczepina, a co jest dla nich przedmiotem dumy i zadowolenia?

JK.: Z dzisiejszej perspektywy najsłabiej wypada metraż mieszkań na Szczepinie, ale takie były wówczas normatywy i architekci byli zmuszeni je respektować. Zresztą dla moich rodziców to było wymarzone M3. Brak miejsc parkingowych to również problem osiedla, które powstało przecież w okresie, gdy zaledwie 30 proc. mieszkańców miało samochód…

Natomiast Szczepin wciąż zachwyca zielenią, która wypełniła niemal każdy skrawek przestrzeni między blokami. To niewątpliwie atut osiedla – nie tylko dla jego mieszkańców. Budynek-zieleń-budynek: tak dzisiaj wygląda Szczepin! Mam wrażenie, że ludziom zawsze coś przeszkadza, zawsze nad czymś ubolewają, niezależnie od miejsca zamieszkania. 

Dlatego ja pokazuję mieszkańcom zalety osiedla, przybliżam im historię architektów Szczepina, tworzę takie wydarzenia jak „Szczepin bez maski”. Wszystko po to, byśmy częściej się uśmiechali myśląc o miejscu, w którym żyjemy.

Wiecej informacji o historii osiedla i aktualnych inicjatywach stowarzyszenia Serce Szczepina znajdziecie tutaj: https://serceszczepina.pl/

Zdjęcia dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Serce Szczepina