Wrocław przyciąga. Jeszcze 10 lat temu pod względem atrakcyjności, oprócz Warszawy, prym w Polsce wiodły takie ośrodki jak Kraków, Poznań czy Trójmiasto. Znacznie częściej wspominano o Katowicach czy choćby Łodzi. O ile królewskości grodu Kraka nie przeskoczymy, to już inne miasta spoglądają na nas coraz częściej z nieskrywaną zazdrością.

Sukces Wrocławia

Co przesądziło o naszym sukcesie? Do dziś trwa spór o to, czy akcje Wrocławia zaczęły iść w górę, gdy miasto dotknęła pamiętna powódź, czy gdy zdecydowano się na przeprowadzenie kampanii adresowanej do emigrantów pt. Wracajcie. O ile to pierwsze wydarzenie rozbudziło empatię i pokazało nas jako dzielnych pogromców żywiołu, to drugie wydarzenie wielu skonfudowało – jak to… U nas bezrobocie i masowa emigracja, a Wrocław szuka pracowników w Londynie? I to właśnie było kluczem do sukcesu. Akcja nie sprawiła, że zalała nas fala powracających, pomimo tego pozostała na długo w pamięci. Podkreśliła wyjątkowość naszego miasta, w sposób przejaskrawiony ale za to dobitny podkreśliła potencjał gospodarczy, pomogła w wypromowaniu stolicy Dolnego Śląska jako wiodącego ośrodka akademickiego. Bo gdzie studiować, jak nie w mieście, gdzie pracodawcy biją się o pracownika?

[bctt tweet=”Bo gdzie studiować, jak nie w mieście, gdzie pracodawcy biją się o pracownika?”]

Tak było prawie 10 lat temu i miałem przyjemność osobiście tym uczestniczyć. Biuro Promocji Miasta przeprowadziło niewielką kampanię w Londynie, która odbiła się szerokim echem wśród mediów na całym świecie. Dziś to już trochę spowszedniało, ale w tamtym czasie zainteresowanie miastem ze strony BBC, TV Tokio czy CNN robiło wrażenie. Telewizja Al-Jazeera zaciekawiona tematem nakręciła nawet film o naszym mieście. Wszystko na zasadzie dziennikarskiej zasady: „nie jest newsem to, że pies pogryzł człowieka, newsem jest to, że człowiek pogryzł psa”. To były chyba najefektywniej wydane pieniądze w historii marketingu miasta, udało się dotrzeć z pozytywną informacją na pewno do dziesiątek, a bardzo możliwe że i setek milionów odbiorców na całym świecie.

Takiej relacji cena/efekt nie da się utrzymać na dłuższą metę, chociaż trudno oprzeć się wrażeniu, że z publicznym groszem obchodzi się w dzisiejszych czasach znacznie mniej ostrożnie. Na skutki nie trzeba było długo czekać – nadchodzący budżet znacząco zmniejszył wydatki na inwestycje, również z powodu konieczności spłacania istniejącego zadłużenia.

Udało nam się osiągnąć wspólnie sukces. Pozostaje zrobić wszystko by nie okazało się, że to sukces na kredyt, którego spłacanie będzie decydować w najbliższej przyszłości co w naszym mieście jest możliwe, a z czym musimy obejść się ze smakiem.