Od kilku tygodni we Wrocławiu działa nowy system pobierania opłat w miejskiej komunikacji. MPK planuje zakupy nowych autobusów i tramwajów. Jednak liczby jasno pokazują, że inne duże miasta w Polsce łożą na komunikację zbiorową dużo więcej niż Wrocław.

Trwają rewolucyjne zmiany w systemie poboru opłat we wrocławskim transporcie zbiorowym. Od 1 stycznia wszedł w życie nowy cennik. Podniesione zostały opłaty za bilety jednorazowe, jednocześnie zniesiono opłaty za przewóz bagażu oraz zwierząt. Pojawiły się również nowe ulgi, m.in. dla dzieci i uczniów, oraz bilety 15-minutowe. Jednak najważniejsza zmiana to nowy system poboru opłat.

fot. UM Wrocławia

Na początku 2017 roku Wrocław wyłonił w przetargu operatora, który miał wprowadzić w mieście nowy system dystrybucji biletów. Została nim Mennica Polska S.A., a cały kontrakt wart jest 173,9 mln zł. Jeszcze w grudniu Mennica rozpoczęła montaż nowych urządzeń, a całość zaczęła działać 8 marca. Na ulicach pojawi się 170 automatów biletowych (1 lutego było ich 125), ma być więcej Biur Obsługi Klienta.

System pracuje w trybie on-line, co pozwolić uruchomić nowe formy płatności, m.in. za pomocą mobilnych aplikacji. Ze wszystkich pojazdów zanikną automaty biletowe i stare kasowniki, a w ich miejsce pojawiło się 3300 kasowników elektronicznych z opcją płatności.

 

 

 

I w tej sprawie pojawiło się już sporo kontrowersji. Niektórzy obawiają się trudności w obsłudze dotykowych paneli, ale przede wszystkim zastrzeżenia budzi możliwość opłaty za przejazd kartą płatniczą, ale wyłącznie w opcji zbliżeniowej. A przecież wiele z używanych dziś kart nie posiada takiej możliwości i do tej pory można było płacić nimi z wykorzystaniem PIN-u.

Mennica Polska zapewnia, że takie są światowe trendy, a system zbliżeniowy zasadniczo skraca czas transakcji. To jednak nie przekonuje rzeszy protestujących. Pojawia się więc wątpliwość, czy zmiany nie są zbyt rewolucyjne.

Wymiana taboru i elektryczne autobusy
Po Wrocławiu jeździ 296 niskopodłogowych autobusów i 225 tramwajów, w tym 104 z niską podłogą. MPK, miejska spółka zajmująca się na zlecenie miasta przewozami, planuje systematyczną wymianę taboru.
– Obecnie spółka czeka na dostawę 60 autobusów marki Mercedes Citaro. Po mieście jeździ już 11 dodatkowych autobusów MAN Lion’s City podwykonawcy, firmy Michalczewski. MPK jest w trakcie przetargu na zakup kolejnych 50 autobusów. Tym razem nie będzie to dzierżawa, jak w przypadku mercedesów, ale zakup – mówi Agnieszka Korzeniowska, rzeczniczka prasowa MPK. Środki na zakup pojazdów pochodzić będą w 63 proc. z unijnego dofinansowania przeznaczonego na obniżenie emisji szkodliwych gazów. Możliwe jest również uruchomienie linii elektrycznych.

– MPK Wrocław wraz Miastem Wrocław podpisało trójstronne porozumienie z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, w efekcie którego do Wrocławia mają trafić autobusy elektryczne. Na początek siedem sztuk, z opcją zakupu nawet 50 pojazdów. Warunkiem jest to, by rząd spełnił swoje obietnice opracowania wraz z producentami takiego autobusu, który będzie spełniał wymogi techniczne przewoźników i będzie dostępny cenowo. Jeśli rząd wywiąże się ze swojej części porozumienia, MPK może uruchomić pierwszą linię autobusu elektrycznego we Wrocławiu już w 2019 roku – deklaruje Agnieszka Korzeniowska.
Prowadzone są również rozmowy dotyczące zakupu 39 nowych tramwajów z opcją rozszerzenia zamówienia do 87 sztuk, ale nie ma wyznaczonych żadnych terminów realizacji takiej inwestycji.

Za mało pieniędzy
Komunikacja zbiorowa to jedno z najważniejszych pól funkcjonowania dużego miasta. Żeby działała sprawnie, by możliwe były inwestycje i rozwój, potrzebne są pieniądze. I tu, niestety, Wrocław odbiega od innych dużych polskich miast. Spośród Gdańska, Krakowa i Poznania (Warszawa jest odrębną kategorią) to Wrocław zaplanował w tym roku najniższe wydatki na Lokalny Transport Zbiorowy: Gdańsk przeznacza na ten cel 489,39 mln zł, Kraków 520,24 mln zł, Poznań 668,64 mln zł, a stolica Dolnego Śląska jedynie 447,18 mln zł.
Co gorsza, nie jest to tylko kwestia jednego roku, ale stały trend. Od roku 2015 do 2018, zgodnie z przyjmowanymi przez samorządy budżetami, Wrocław znalazł się na końcu tej listy. W planach finansowych Wrocławia zapisano łącznie 1 597 mln zł, Gdańska 1 602 mln zł, Krakowa 1 958 mln zł, a Poznania aż 2 312 mln zł. Czyli w okresie ostatnich czterech lat Poznań wydawał na komunikację zbiorową o 715 mln zł więcej niż nasze miasto! To ogromna różnica. Te pieniądze przekładają się na jakość, a przecież od jakości transportu publicznego w ogromnej mierze uzależniony jest komfort życia mieszkańców czy atrakcyjność miasta dla przyjezdnych.

Komentuje Patryk Wild, Radny Sejmiku Dolnośląskiego, pełnił funkcję wiceprezesa wrocławskiego MPK Sp. z o.o.

Miasto powinno wydawać na komunikację zbiorową 12-15% swojego budżetu i powinno nadać jej prawdziwy priorytet. Trzeba uprościć przebieg linii tramwajowych (wyprostować je – tworząc tzw. ruszt – w celu przyspieszenie prędkości handlowej pojazdów) i dogęścić cykl ich kursowania w szczycie co 10 minut. Doprowadzić do całkowitego wydzielenia torowisk z jezdni oraz wybudować nowe, zwłaszcza na zachodzie Wrocławia. Należy też jeszcze szerzej włączyć kolej w obsługą miasta i aglomeracji, do czego potrzeba nowych przystanków i częściej jeżdżących pociągów.
W niektórych miejscach, gdzie nakłada się na siebie kilka linii autobusowych, należy wydzielić też pasy dla autobusów, ale pod warunkiem że te autobusy będą również jeździły częściej (główne linie powinny mieć cykl taki jak tramwaje – w szczycie co 10 minut).
To wszystko kosztuje, a Wrocław wydaje dziś na komunikację zbiorową zdecydowanie za mało – a nie ma możliwości budowania metropolii bez transportu zbiorowego. Na własnych samochodach to może opierać się transport na wsi, gdzie jest dużo przestrzeni, a mało ludzi, ale nie w kilkusettysięcznym mieście.