Miasta XXI wieku przeżywają w Polsce dynamiczny rozwój. Duża w tym zasługa deweloperów i firm budowlanych – nowe inwestycje, to często nowe miejsca pracy i nowi mieszkańcy. A ci ostatni to z drugiej strony nowi pracownicy dla rozwijających się dynamicznie firm. Ale rozwój miast wiąże się też z tym, jak te przedsiębiorstwa są postrzegane przez nas wszystkich.

Fot. Adobe Stock

Jest i oczywiście druga strona medalu. Największe polskie metropolie są naturalnym magnesem dla poszukujących swojej szansy w dorosłym i zawodowym życiu młodych ludzi. Już nie tylko studenci coraz częściej się przemieszczają. W odniesieniu do Wrocławia robią to także przedstawiciele starszych pokoleń, którzy nierzadko z całymi rodzinami osiedlają się w stolicy Dolnego Śląska, licząc na to, że tu powiedzie im się znacznie lepiej. I przyznać należy, że prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji jest bardzo duże.

Spotkajmy się (i żyjmy) we Wrocławiu

Wrocław tętni życiem, jako jedno z niewielu polskich miast nie boryka się z problemem wyludnienia. Przyjeżdżają tu nowi mieszkańcy nie tylko z całego kraju, ale i zza wschodniej granicy. Miasto dzięki temu rozwija się także kulturowo, zdobywając bezcenne doświadczenie jako miejsce do życia dla wielu narodowości i pokoleń.

Dynamiczny rozwój Wrocławia wiąże się również z tym, jak jest on postrzegany przez jego mieszkańców – tych mieszkających tu od lat, ale także tych, którzy dopiero swoją przygodę z miastem zaczynają. Dla jednych jest to po prostu miejsce do pracy. Dla zdecydowanej większości Wrocław to miejsce przede wszystkim do życia, na które składa się zarówno życie rodzinne, jak i życie zawodowe. Ale miasto dzięki swej konstrukcji daje jeszcze jedną, niezwykle ważną i tak cenną dziś możliwość zachowania tzw. work life balance’u, czyli równowagi właśnie pomiędzy pracą i podążaniem za karierą, a życiem prywatnym.

Wrocław niewątpliwie jest prężnie rozwijającą się metropolią. Ale nie zawsze aspekty czysto ekonomiczne czy wyrażone w liczbie nowo powstających inwestycji są przecież najważniejsze. Dla wielu z nas Wrocław jest miastem przepięknych parków i terenów rekreacyjnych. Turyści z pewnością największą uwagę przykładają do wrocławskich zabytków – trudno się dziwić, ich lista jest długa i imponująca. Ale są też wśród nas pasjonaci miasta jako żyjącego organizmu, którzy co rusz przywołują związane z naturą skojarzenia.

Rzeka miasta jego krwioobiegiem

Jedną z takich wizji postrzegania miasta jest traktowanie jego głównych arterii jako miejskich rzek. Na pierwszy rzut oka czysta abstrakcja. Ale jeśli poddamy zagadnienie nieco głębszej analizie, coś rzeczywiście jest na rzeczy. Weźmy dla przykładu ulicę Legnicką. Biegnąca od miejskiej fosy aż do AOW jest jednym z najważniejszych ciągów komunikacyjnych miasta. Jej nurt, podobnie jak w rzece w tradycyjnym tego określenia rozumieniu, prawie nigdy nie ustaje. Jest w ciągłym ruchu, będąc naturalnym kanałem wielkomiejskiej komunikacji. Nurt ten, szczególnie w godzinach szczytu bywa wyjątkowo wzburzony, często uspokajając się dopiero w późnych godzinach nocnych.

Ale przecież największa rzeka, podobnie jak w naturze, musi mieć swoje dopływy. Nie inaczej jest w przypadku przywołanej wcześniej ul. Legnickiej. Szereg dopływów z każdej strony uzupełnia rzeczny krajobraz. Mało tego, nazwy kilku z nich pochodzą od płynących niedaleko prawdziwych rzek, jak choćby ulica Małopanewska (Mała Panew – mająca swe źródła w miejscowości Koziegłowy jest naturalnym dopływem Odry na wysokości Opola). A w bezpośrednim sąsiedztwie jest i Kwiska czy Starobrawska.

Wielkomiejskie rzeki są pięknym zjawiskiem szczególnie dobrze widocznym pod osłoną nocy i z lotu ptaka. Nurt płynących ulicami świateł idealnie symbolizuje rwące potoki Odry czy Wisły, a dochodzące do nich dopływy uzupełniają ten wyjątkowej urody krajobraz.

Jest w tym punkcie widzenia oczywiście nieco miejskiego szaleństwa, które swe korzenie ma z pewnością w miłości do Wrocławia. O co trudno mieć przecież pretensje – wszak miasto jest to wyjątkowe, podobnie jak niezwykłe może być czasem jego postrzeganie.