Jest pewna rzecz, którą większość z nas lubi robić, choć często nie lubimy się do tego przyznawać, a już za skarby świata nie zrobimy tego publicznie. Wolimy się tej przyjemności oddawać, kiedy jesteśmy sami w domu, a najlepiej w samochodzie. Często umila nam też czas na przykład pod prysznicem.

Mowa oczywiście o śpiewaniu. Któż z nas choć raz w życiu nie sięgał po mikrofon z dezodorantu, na przemian z graniem solówki na powietrznej gitarze? Któż nie wykrzykiwał wniebogłosy “I want to break free” (czy innego przeboju swojego pokolenia) podczas odkurzania?

Im bardziej się boisz, tym bardziej spróbuj

Cały szkopuł w tym, że zazwyczaj na to wszystko wchodzi nasz wewnętrzny krytyk i wszystko psuje. Zwykle ma on jeden konkretny cel: odebrać nam tę przyjemność. A, bo ja fałszuję. A, bo nie mam słuchu. A, bo nie mam głosu. Znasz te argumenty? W dużej mierze to one sprawiają, że czasem mamy nie chcą śpiewać kołysanek swoim dzieciom. Że kolęd wolimy słuchać z płyt. Że mało kto już dziś podczas spotkań towarzyskich sięga po gitarę i śpiewnik.

Jestem szczęściarą, która pamięta jeszcze inne czasy. Takie, w których śpiewanie było tak najzupełniej normalne, jak jedzenie sałatki jarzynowej na rodzinnej imprezie. Potem jednak coś zaczęło się zmieniać. Talent szoły z kategorii “Wszyscy jesteśmy krytykami” i wyzywanie ludzi od jałowych parówek. Już nie można było po prostu śpiewać. Trzeba było być wokalnym geniuszem, żeby w ogóle otworzyć buzię. A jak się nim nie było, to się było zerem. Dnem. Rzeczoną parówą. Nie było nic pomiędzy tymi skrajnościami. I tak coś, co było naturalną, codzienną sprawą, stało się Strachem Z Szafy.

Ale czas już tego Stracha zaprosić na herbatę. Im bardziej wstydzisz, czy boisz się śpiewać… tym bardziej spróbuj. Mało jest cenniejszych doświadczeń niż przełamanie własnej bariery wstydu i lęku. Tym bardziej, że śpiewanie to umiejętność jak każda inna – jak się ją ćwiczy, to się ją rozwija. Ale o tym kolejnym razem. Tym razem opowiem ci o tym, ile śpiewanie wnosi w nasze życie dobrego.

Biologiczne zalety śpiewania

Jesteśmy zaprogramowani na śpiew. Za jego przetwarzanie są w naszym mózgu odpowiedzialne te same obszary, które odpowiadają za przetwarzanie emocji, zachowań instynktownych, podstawowych potrzeb biologicznych. Prawdopodobnie śpiewaliśmy, zanim zaczęliśmy mówić, zanim rozwinął się język.

Pod wpływem śpiewu podnosi nam się poziom dopaminy, neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za subiektywne poczucie szczęścia i przyjemności, poprawiającego zdolność nauki nowych rzeczy i zwiększającego plastyczność mózgu. Wydziela się także serotonina, hormon powodujący zmniejszenie poziomu odczuwanego stresu, złagodzenie objawów depresji i lęku, poprawiającego jakość snu, regulującego apetyt i ciśnienie krwi. Wydziela się oksytocyna, hormon zakochania, który powoduje wzrost zaufania, pogłębienie więzi między ludźmi, zwiększenie poczucia sympatii i bliskości, a przy okazji również redukuje uczucie lęku. Wydzielają się endorfiny, hormony zwiększające nasze subiektywne poczucie szczęścia, zmniejszające poziom odczuwanego stresu i bólu. Endorfiny działają jak opium, tylko są bezpieczne, darmowe, absolutnie legalne i dostępne na wyciągnięcie dłoni – czy właściwie głosu. Co więcej, obniża się poziom kortyzolu, hormonu stresu. To z kolei, oprócz poprawy naszego stanu emocjonalnego, pozwala zredukować fizyczne objawy stresu, w efekcie przyczyniając się do zwiększenia odporności organizmu.

Podobny koktajl biochemiczny daje nam tylko miłość.

Śpiew jest ważniejszy niż ci się wydaje

Na śpiew reagują nasze neurony lustrzane. Jest to grupa neuronów, dzięki którym uczymy się zachowań społecznych, współodczuwamy z innymi, rozumiemy ich emocje (a przy okazji również zarażamy się śmiechem czy ziewaniem). Wskutek aktywności neuronów lustrzanych, kiedy ktoś przy nas śpiewa, sami czujemy, jakbyśmy śpiewali, nawet jeśli świadomie nie zdajemy sobie z tego sprawy. Na poziomie ciała natomiast, kiedy śpiewamy z innymi, synchronizuje się nasz oddech i rytm bicia naszych serc.

Śpiew pozwala zaspokoić jedną z naszych bardzo ważnych potrzeb – potrzebę przynależności. To dlatego śpiew jest z ludźmi zawsze wtedy, gdy pragną czuć się zjednoczeni. Kiedy kibiców ewakuowano po zamachu terrorystycznym na paryskim stadionie Stade de France w 2015 roku, spontanicznie zaczęli śpiewać Marsyliankę. Wcześniej, jestem tego pewna, śpiewali piosenki dopingujące ich drużyny.

Nasze ciała kiedyś służyły do życia. Te skomplikowane maszyny były wehikułami, którymi podróżowaliśmy od samego początku, po sam kres, wspólnie pokonując przeciwności i doświadczając wspaniałych rzeczy. Dziś sprowadza się je często do roli opakowań mających bardzo proste funkcje – wyglądać i zapewniać prestiż swoim użytkownikom, względnie zarabiać pieniądze, które potem będzie można wydać na niepotrzebne przedmioty. Nasze głosy też kiedyś służyły do życia. Do wyrażania miłości, do witania, do żegnania, do wspominania, do czarowania, do bycia razem. Kiedyś śpiew był sposobem na wyrażenie emocji, na budowanie więzi. Dziś jest czymś, co podlega krytyce i surowej ocenie. Dziś służy do tego, żeby można nas było podzielić na lepszych i gorszych. Nadających się i nienadających się. Tymczasem każdy się nadaje. Kiedy mówisz, śpiewasz, tylko bez muzyki w tle.

Korzyści ze śpiewania

Korzyści ze śpiewania jest wiele – szczególnie jeśli zdobędziesz się na odwagę, żeby, kiedy będzie to już możliwe, spotkać się w tym śpiewaniu z innymi ludźmi.

Śpiew to świetny sposób na wyrażenie emocji – miłości, radości, smutku, złości. Z pełną, nieokiełznaną ekspresją. Śpiew to nowe spojrzenie na siebie. Jeśli udało mi się zrobić coś, czego tak bardzo się bałam, to znaczy, że jestem odważniejsza, niż mi się wydawało. Może w takim razie i z innymi rzeczami mi się uda?

Śpiew to równowaga – balansowanie między emocjami w melodii a działaniem w rytmie. Śpiew to kontakt z własnym ciałem i świadomość ciała. Umiejętność znajdowania i rozluźniania napięć, kontrola oddechu, postawy ciała, brzmienia głosu. Śpiew to wyjście ze strefy komfortu. Mało jest na to tak skutecznych sposobów jak na przykład improwizacja wokalna. I mało tak obezwładniająco satysfakcjonujących powrotów, jak ten z myślą: nie wierzę, zrobiłam to! Śpiew pozwala uwierzyć, że wiele rzeczy pozornie niemożliwych jest tak naprawdę możliwych. Bo jak się człowiek z tym Strachem Z Szafy zaprzyjaźni, to trochę łatwiej docenić siebie i dokonać mnóstwa wspaniałych rzeczy, które dotąd wydawały się strasznawe.

A co, jeśli robisz to z innymi?

Wspólny śpiew to nowe spojrzenie za zespół i współdziałanie. Nabycie przekonania, że jednak nikt nas nie ocenia. Że wszyscy się wspieramy, bo razem pokonujemy podobne trudności. I razem decydujemy o ostatecznym efekcie pracy. Wspólny śpiew to sposób na uświadomienie sobie różnorodności i zaakceptowanie jej, znalezienie dla niej miejsca, a jednocześnie miejsc dla poszczególnych osób, tak by w pełni wykorzystać ich potencjał.

Wspólny śpiew to poczucie przynależności, którego dziś szczególnie nam brakuje. Wiele form naszej aktywności u swych fundamentów zorientowanych jest na współzawodnictwo lub indywidualny rozwój. A wspólny śpiew to dialog, współpraca, która tworzy między ludźmi prawdziwie głęboką, organiczną więź i emocjonalną bliskość. Wspólny śpiew uczy ufać instynktowi, intuicji, reagować, odpowiadać, szukać odpowiedzi w sobie i czerpać inspirację z otoczenia.

I to wszystko działa niezależnie od poziomu umiejętności. Śpiew przynosi korzyści nawet wtedy, kiedy nie jest śpiewem popisowym, estradowym. A wspólny śpiew przynosi zdecydowanie więcej korzyści, niż śpiew doskonały.

Dziś trudno się spotkać na wspólne pośpiewanie w domu, w lokalu czy w chórze, ale można, jak Włosi, otworzyć okno, wyjść na balkon i wyśpiewać całe swoje pragnienie radości, kontaktu z ludźmi i powrotu do normalnego życia. Może to i szalony pomysł, ale czemu by nie spróbować?

Jedna tylko przestroga na koniec – śpiew nie może boleć. Jeśli podczas śpiewania czujesz jakikolwiek dyskomfort, to znaczy, że coś nie działa tak jak powinno, coś gdzieś za mocno się napina, a coś gdzieś za słabo. Warto wtedy poszukać przyczyny, żeby móc się cieszyć zdrowym głosem przez długie lata.