Na początek chciałabym odpowiedzieć na pytanie, które być może pojawiło się w twojej głowie po przeczytaniu artykułu na temat korzyści, jakie daje śpiewanie. Brzmi ono: “Czy ja się do tego nadaję?”.

Wiem, że po lekturze tego artykułu zadaje je sobie bardzo wiele osób i zwykle na wszelki wypadek, powodowane strachem czy wstydem, odpowiadają sobie: nie, nie nadaję się. Coś tam może nawet czasem spróbują, ale tu głos się złamie, tu zabraknie oddechu, tu coś z melodią się nie uda. No i jest potwierdzenie: jednak nie, nie nadaję się. I chociaż często te osoby uwielbiają śpiewać, to czekają z tym, aż nikogo nie będzie w domu. A już w ogóle najlepiej by było mieć pewność, że sąsiedzi też gdzieś sobie poszli i nic nie usłyszą. Ale nawet wtedy, kiedy słyszą to śpiewanie tylko zdjęcia przodków na ścianach, bibeloty na półkach oraz kot, w tle ciągle gdzieś dudni pytanie: “Czy ja się nadaję”.

Odpowiem na to pytanie krótko: tak. Nadajesz się.

Skąd wiem, że się nadajesz?

Dlaczego pozwalam sobie tak zdecydowanie odpowiedzieć, chociaż nie wiem, kim jesteś i nigdy cię nie słyszałam? Dlatego, że takie są fakty. Jeśli mówisz, możesz też śpiewać. Mowa to używanie różnych dźwięków i śpiewanie to używanie różnych dźwięków – z tą różnicą, że w śpiewie są one bardziej zorganizowane i często towarzyszy im podkład muzyczny. Problem w tym, że wokół śpiewania narosło wiele lęków (w tym najważniejszy: lęk przed oceną), nierealistycznych oczekiwań i fałszywych wyobrażeń. Spróbuję się z nimi teraz przynajmniej częściowo rozprawić.

Jakie są w takim razie najczęstsze powody tego, że ktoś uznaje, że nie nadaje się do śpiewania?

  1. Bo nie śpiewam jak moja ulubiona wokalistka czy mój ulubiony wokalista.

Całkiem możliwe. Ale prawdopodobnie nie biegasz też jak Usain Bolt. Czy to oznacza, że nie nadajesz się do biegania i musisz zrezygnować z sobotnich rekreacyjnych przebieżek po parku, a następnym razem, kiedy spóźnisz się na autobus, lepiej będzie, jeśli zamiast podbiec na przystanek, poczekasz po prostu pół godziny na następny? Ze śpiewaniem jest podobnie jak z tym bieganiem. Można je uprawiać na różne sposoby i w różnych celach. Nie każdy musi śpiewać wyczynowo i niekoniecznie w śpiewaniu chodzi o to, żeby być mistrzynią czy mistrzem świata. Można śpiewać dla własnej przyjemności, dla radości bycia z innymi ludźmi czy dla któregokolwiek z powodów wymienionych w artykule “Ś jak miłość, czyli o korzyściach ze śpiewania”.

  1. Bo nie mam słuchu.

Słuch muzyczny to umiejętność rozpoznawania dźwięków i różnych zjawisk, które zachodzą w ich obrębie: ich wysokości, barwy czy głośności. A przy okazji jest to umiejętność jak każda inna. Oznacza to, że można ją ćwiczyć. Jasne, że niektórym opanowanie jej przychodzi nieco łatwiej, innym trochę trudniej, ale to nie oznacza, że ci drudzy są skazani na porażkę i nie powinni nawet próbować. Oznacza, że powinni zacząć jak najszybciej, bo to pozwoli im zbliżyć się do ich wymarzonego celu. To trochę jak z nauką nowego języka – na początku może się wydawać czarną magią, kompletnie pozbawioną reguł i punktów odniesienia, ale już kilkumiesięczny trening pozwala zauważalnie rozwinąć słuch muzyczny.

Powiem ci jeszcze na zachętę, że wcale nie startujesz od zera. Przecież kiedy na przykład z kimś rozmawiasz, nie musisz się jakoś specjalnie długo zastanawiać nad tym, czy ta osoba na przykład właśnie zadała ci pytanie. Intuicyjnie odróżniasz pytanie: “Idziesz z nami?” od zdania oznajmującego: “Idziesz z nami”. I to nie na podstawie użytych w tych zdaniach słów – są one identyczne. Jedyne, co się zmienia, to melodia tych wypowiedzi. Melodia w języku jest jednym z fundamentów skutecznej komunikacji, więc nasze mózgi od pierwszych dni życia uczą się ją rozpoznawać. I to jest właśnie jeden z wariantów słuchu muzycznego. Twój punkt wyjścia do dalszej nauki.

Jest też duże prawdopodobieństwo, że potrafisz odróżnić dźwięki ciche od głośnych – a to druga składowa słuchu muzycznego. Prawdopodobnie zauważasz też barwę dźwięków – odróżniasz zapewne brzmienie pianina od brzmienia gitary, albo brzmienie głosu swojej mamy od brzmienia głosu babci, nawet jeśli nie potrafisz tych różnic opisać słowami. A to już naprawdę jest coś na start. Coś, co pozwala stwierdzić, że jednak masz słuch, nad którym można dalej pracować.

  1. Bo nie mam ładnego głosu.

Problem z tym stwierdzeniem jest taki, że nie wiadomo dokładnie, co to znaczy “ładny głos”. Czy to taki, który podoba się wszystkim bez wyjątku? Jeśli tak, to znaczy, że nie ma na świecie ani jednego ładnego głosu. Jeśli chcesz się o tym przekonać, znajdź na przykład w serwisie YouTube jakiś imponujący popis wokalny, który zawsze robił na tobie wrażenie i zobacz, jakie ma oceny. Idę o zakład, że oprócz wielu łapek w górę, znajdziesz pod filmem również co najmniej kilka łapek w dół. Znajdzie się na tym świecie ktoś, kogo z jakiegoś, tylko jemu znanego powodu, nie zachwyca głos, który ciebie rzuca na kolana.

W takim razie ilu osobom musi się podobać twój głos, żeby można go było uznać za ładny? 75% słuchaczy? Połowie? A może wystarczy, że podoba się twojemu dziecku, czy że wzrusza twoją babcię? Posłuchaj, co mówił na ten temat w swoim inspirującym wystąpieniu podczas TEDx Wroclaw Wonderland Matt Burdynowski.

Warto otworzyć się na myśl, że sensem śpiewania w ogóle nie jest to, żeby ktoś podziwiał twój głos, ale to, żeby czymś się podzielić, coś wspólnie przeżyć, opowiedzieć jakąś historię. Być może piosenka, którą zaśpiewasz, wyrazi coś, co komuś innemu trudno jest wyrazić. Może ktoś uśmiechnie się, słuchając ciebie. A może to ty się uśmiechniesz, śpiewając. I to w zupełności wystarczy.

  1. Bo nie umiem zaśpiewać tej piosenki, która mi się ostatnio podoba.

Całkiem możliwe, ale to oznacza dokładnie to: że nie umiesz zaśpiewać tej piosenki. A nie że się do tego nie nadajesz. Problem nieumienia rzeczy można rozwiązać, ucząc się ich. I śpiewanie jest właśnie jedną z tych rzeczy, których można się nauczyć. Niekoniecznie w tydzień czy w miesiąc. Ale przecież mało który proces nauki trwa tak krótko. Zwykle musimy zainwestować kilka miesięcy, a czasem nawet lat, żeby opanować jakąś umiejętność. Tak jest z nauką języka obcego czy z trenowaniem sportów. Tak jest z gotowaniem i z programowaniem. Tak jest prowadzeniem samochodu, a nawet z pielęgnacją noworodka. Każda umiejętność wymaga wprawy, a wprawa wymaga czasu i powtórzeń. Pomyśl, co by było, gdyby na początku każdego z wymienionych przed chwilą procesów ludzie dochodzili do wniosku, że się nie nadają i nawet nie podejmowali nauki. “Nigdy nie uczyłam się angielskiego, więc teraz nie umiem czytać książek w oryginale, a to oznacza, że się do tego angielskiego nie nadaję i nawet nie będę zaczynać”. “Nie ćwiczę za dużo, więc moja kondycja nie pozwala mi dziś przebiec półmaratonu, a to oznacza, że się nie nadaję, żeby kiedykolwiek to zrobić, dlatego nawet nie zacznę treningów”. “Jeszcze nigdy nie kąpaliśmy dziecka, więc się do tego nie nadajemy, w związku z czym nasze dziecko nie będzie kąpane”. I tak dalej. Przykłady, które wybrałam, są być może dość jaskrawe, ale dobrze ilustrują, jak niekorzystny jest to sposób myślenia.

Na szczęście w większości przypadków jednak podejmujemy to wyzwanie. Potem okazuje się, że było warto – choćby przez wzgląd na samą przyjemność i satysfakcję, jaką daje myśl, że kiedyś czegoś nie umieliśmy, a teraz umiemy. A do tego dochodzą inne korzyści, jakie możemy czerpać z nowej umiejętności.

Będzie trudno, będzie warto

Przypomnij sobie coś nowego, czego w ostatnim czasie udało ci się nauczyć, albo pomyśl o umiejętności, nad którą obecnie pracujesz. Przypomnij sobie, jak trudno (a może i trochę strasznie) było na początku, ale też i to, że z czasem było coraz łatwiej, chociaż obiektywnie poziom trudności wykonywanych zadań się zwiększał. Bo przecież kiedy zaczynasz się uczyć czasu Present Perfect, już prawdopodobnie nie masz problemu z odmianą czasownika być przez osoby w języku angielskim. Ale niewątpliwie był taki czas, kiedy ta odmiana wydawała się trudna i trzeba się jej było nauczyć na pamięć, choć dziś się to już wydaje zabawnym wspomnieniem. I ze śpiewaniem będzie podobnie – jeśli rozpoczniesz pracę nad swoim głosem, to za jakiś czas będziesz sięgać po zadania wokalne z coraz wyższej półki, a to, co dziś sprawia ci kłopot, okaże się bułką z masłem. Jest tylko jeden warunek: musisz zacząć.

Jeśli jesteś jedną z tych osób, które kochają śpiewać, które śpiewać pragną, nie zabieraj sobie prawa do tej przyjemności tylko dlatego, że wydaje ci się, że coś jest z twoim śpiewaniem nie tak. Daj sobie szansę. Podejmij próbę. Zacznij pracować.

Możliwe, że na początku będzie ci trudno się przełamać. Ale na pewno będzie warto. Nagroda będzie piękna – poświęciłam jej cały poprzedni artykuł.

Wyzwanie

Być może w tej chwili myślisz: “Dobra, dobra. To może ma sens w przypadku innych osób, ale akurat ja NAPRAWDĘ się nie nadaję do śpiewania”. Jeśli tak, rzucam ci wyzwanie. Zacznij nad tą umiejętnością pracować na drodze systematycznych treningów (nie za często, na przykład 1-2 razy w tygodniu), obejmujących wszystkie umiejętności potrzebne w śpiewaniu: oddech, prawidłowe prowadzenie głosu, słuch muzyczny. Po roku takich treningów jeszcze raz zadaj sobie pytanie: “Czy ja się do tego nadaję?” i zobacz, czy odpowiedź na to pytanie po tym czasie nie będzie już przypadkiem nieco inna.