Z budynków najchętniej fotografuje te opuszczone. Potrafi na portrecie ukazać osobowość człowieka. Jego styl jest ciemny, mistyczny, darkartowy. Ze sprzętu miał już wszystko, ale 80% zdjęć może zrobić jednym aparatem i dwoma obiektywami. Rozmawiamy z Adrianem Szymskim, wrocławskim fotografem.
Fotografia to Twoje hobby czy już zawód?
Fotografia to moje hobby, to moja pasja, to moja odskocznia od pracy w korporacji. Fotografuje z nieukrywaną przyjemnością, ogromną satysfakcją, ale cały czas jako amator, nie zawodowiec. Pozwala mi to cieszyć się z każdego zdjęcia, jakie zrobiłem i mogę skupić się na tym, żeby były one jak najlepsze, nie mając z tylu głowy, że muszę uzyskać akceptację klienta. Chociaż otrzymałem niedawno propozycję komercyjnej współpracy. Zawodowo od ponad 12 lat pracuje w dużych firmach przemysłowych jako inżynier jakości. Ścisły umysł pozwala się skupić na ogóle, a potem koncentrować się na detalach, które są ważne w fotografii.
Propozycja współpracy komercyjnej to chyba duży sukces, jeśli fotografuje się amatorsko. Jak Ci się to udało?
Trochę latałem po urbexach, mam trochę klimatycznych zdjęć w portfolio, zrobiłem też trochę zdjęć postapo na przestrzeni kilku lat – dostałem dzięki temu zaproszenie do współpracy z twórcami odzieży – Wasted Couture. Organizują wielki festiwal postapo w Stargardzie – Old Town. Zrobiliśmy wspólnie kilkugodzinną sesję dla nich, dla Fundacji „Serce dla Wszystkich” i dla Old Town. Kiedy zapytałem – dlaczego wybrali mnie, bo nie mam szczególnie dużej widowni na social mediach, odpowiedź była prosta – na podstawie portfolio i klimatu zdjęć jakie robię.
Wydaje mi się, że masz bardzo szeroki warsztat – są zdjęcia architektury, urbex, reportaż, portrety – jestem pod wrażeniem!
Lubię kiedy zdjęcia są wyraziste, mocne w przekazie, sama treść obrazu tez mówi do odbiorcy. Reportaż i koncerty – szybka akcja, decydujący moment w czasie. Urbex – bo lubię łazić po nieodkrytych miejscach, a do tego stary industrialny klimat bardzo przypadł mi do gustu. Robię portrety – bo odkąd po raz pierwszy zrobiłem zdjęcie portretowe, zakochałem się w wyciąganiu osobowości i charakteru człowieka na wierzch, pokazywaniu tego na zdjęciu. Przez lata, wypracowałem sobie swój styl, mocno ciemny, trochę darkartowy, mistyczny, który pokazuje w swoich kadrach. Swego czasu mocno inspirowałem się obróbką Andrzeja Dragana, która jest mocno kontrastowa i ciężka. Studyjnie pierwszy raz fotografowałem z lampami z Marcinem Watemborskim, który nauczył mnie światła i techniki low-key, której używam do dziś. To technika oświetlania modela/modelki w taki sposób, żeby doświetlona była osoba, a tło było czarne. Przy czym – to technika świecenia, a nie wycinania/postprodukcji w programach graficznych.
Mówisz, że przez lata wypracowałeś sobie własny styl – a ile to lat mniej więcej?
Gdzieś na początku lat 2000 kupiłem Zenita z dwoma obiektywami i od tego się zaczęło. W 2006 miałem pierwszą małpkę cyfrową Panasonica, a w 2008 kupiłem pierwsza lustrzankę Canona 400d z obiektywem 50mm/1,8. Mam ten zestaw do dziś. Przełomem był dla mnie rok 2014, kiedy kupiłem Canona 7d, jasny zoom 17-55/2,8, filtr polaryzacyjny i zacząłem uczyć się obróbki w Lightroomie. Dopiero w 2017 zacząłem nieśmiało fotografować ludzi i 2018 to mój debiut portretowy. Od tego też zaczęło się kolekcjonowanie sprzętu. Aparaty cyfrowe, analogowe, współczesne, kilkudziesięcioletnie… dużo tego przeszło przez moje ręce. Teraz mam już prawie wszystko czego potrzebowałem pod kątem aparatów, obiektywów, a także wyposażenia studyjnego – mam lampę studyjną, modyfikatory, statywy, tła… Przeżyłem ten czas „woooow, chce mieć wszystko!” i stawiam teraz na minimalizm, tzn minimum sprzętu do osiągnięcia zamierzonego efektu. 80% zdjęć jestem w stanie zrobić jednym aparatem i dwoma obiektywami stałoogniskowymi.
Z Twoich zdjęć najbardziej zaciekawiły mnie zdjęcia z urbexu.
Opuszczone miejsca, trochę zapomniane, trochę zniszczone, a czasem zamknięte – właściciele zapomnieli, zbankrutowali, porzucili je, a na pewno już ich tam nie ma. Wejście nie zawsze jest otwarte (i legalne), ale zasada jest prosta – im trudniej wejść, tym lepsze widoki i w lepszym stanie zachowany jest obiekt. Najważniejszym w eksploracji urbexow jest to, żeby nie niszczyć, nie śmiecić i nie zabierać niczego. Dla mnie łażenie i szwendanie się po takich zamkniętych miejscach jest odskocznią od codzienności i powrotem do historii. Pamiętam mój pierwszy urbex w Browarze Sobótka, zanim tam poszedłem, sprawdziłem historie, poczytałem trochę o tym miejscu. Browar uruchomiony w 1817,miał kilku właścicieli, w tym Browary Dolnośląskie Piast, a finalnie w 1997 roku został zamknięty. Ciekawostką jest, ze wodę do produkcji pozyskiwano z podziemnych złóż okolicznych pagórków.
Chodzisz, żeby fotografować czy raczej fotografujesz przy okazji zwiedzania?
Raczej jeżdżę, a przy okazji fotografuję. Zwiedziłem kompleks Riese w okolicach Wałbrzycha, byłem w Wilczym Szańcu na Mazurach, ale po pewnym czasie komercyjne wyprawy przestały mi wystarczać. Zacząłem interesować się co i gdzie można zobaczyć. I znowu, będąc w nieczynnym już browarze w Sobotce, trafiłem na budynek administracji, a wtedy razem z Leną Porębną stwierdziliśmy – trzeba tam zrobić sesje „Horror”! Zaplanowaliśmy wszystko, zorganizowaliśmy dwójkę modeli i pojechaliśmy tam. Nie dość, ze sesja wyszła nam świetna, to jeszcze z Kingą i Karolem, naszymi modelami, do dziś utrzymujemy kontakt. Zrobiliśmy tez kilka innych sesji, nie tylko w ramach Wrocławskich Plenerów Fotograficznych.
Jak zacząć swoją przygodę z tym dość niekonwencjonalnym spędzaniem czasu?
Zacząć jest łatwo i nie jest łatwo. Trzeba się przygotować psychicznie, że to nie jest wejście przez drzwi, czasem trzeba się czołgać, czasem trzeba się pobrudzić, czasem trzeba wejść nielegalnie. Ale najważniejsze to wejść, zobaczyć, zrobić zdjęcia, zachwycić się, ale nie niszczyć. Urbex to nie wandalizm, co niestety często jest mylone. Właśnie z powodu wandali te miejsca są zamykane albo burzone. Najlepiej jest zacząć z kimś kto pokaże co, jak i gdzie, podpowie jak być dyskretnym, gdzie wchodzić, gdzie nie, podzieli się doświadczeniem i wesprze swoją obecnością. Trzeba też nastawić się na możliwe problemy – strażnik, właściciel, osoba pilnująca – trzeba umieć porozmawiać i nie bać się tej rozmowy. Wspominany przeze mnie już browar w Sobótce – to miejsce zamknięte. Ale są drogi wejścia, które zwyczajnie trzeba znać. W Szczecinie jest, a raczej był, świetny i wszystkim znany Wiskord – fabryka włókien wiskozowych i taśm magnetofonowych, zamknięta w 2000 roku. Każdy z okolicy znał to miejsce, niestety pod koniec zeszłego roku właściciel postanowił je wyburzyć. Zostały już tylko wspomnienia i zdjęcia. Po to właśnie chodzi się na urbexy, zobaczyć to co zostało i zapamiętać to miejsce.
A wracając do naszego miasta – jakie są najbardziej fotogeniczne miejsca we Wrocławiu?
Trudne pytanie. To miasto ujęło mnie w całości. Uwielbiam fotografować mosty z różnych perspektyw. Pamiętam jak kiedyś w walentynki poszedłem z aparatem na spacer i zawędrowałem na Ostrów Tumski. Most był wtedy pięknie przyozdobiony, po kilku planach ogólnych, wyciągnąłem z torby stare analogowe manualne szkło, zapiąłem do puszki i zrobiłem kilka bardzo niestandardowych zdjęć. Cały Ostrów Tumski, okolice Katedry – czerwona cegła, klimatyczne lampy gazowe – to wszystko tworzy cudowną aurę i kreuje piękne kadry. Co ciekawe, wyprowadzając się ze Stabłowic, wyszedłem na krótki spacer i znalazłem świetną trasę wokół małego stawu. Od razu w mojej głowie pojawiło się kilka żadnych kadrów z tej okolicy. Uważam że cały Wrocław jest fotogeniczny. Trzeba tylko czasem zmienić perspektywę patrzenia.
Masz jakieś rady dla początkujących fotografów?
Raczej nic odkrywczego. Chodzić, patrzeć, nosić aparat i robić zdjęcia. Im więcej zdjęć, tym większa szansa na perełkę. Trzeba znać swój aparat na wylot – żeby przy zmianie parametrów nie zastanawiać się „czym się to ustawia ?”. Do tego – zmiana perspektywy. I jedna rada sprzętowa. Mieć sprawne urządzenie do fotografowania, choć znam kilku świetnych fotografów mobilnych – robią kapitalne zdjęcia tylko smartfonami. Zawsze trzeba mieć naładowane baterie, czysty obiektyw i pustą kartę pamięci.
Adrian Szymski: Brodatefoto IG || Facebook || Portfolio