Ośmielam się, jako osobnik natarczywy i bezczelnawy, zwrócić się z uniżoną prośbą do Jej lub Jego Wysokości, rezydującej w Radzie Miejskiej, przyjaznej mieszkańcom, aby nie bacząc na wyczerpanie pracą, pofatygowała się na którąś z otaczających Rynek uliczek. Najlepiej w tzw. weekend. Wtedy bowiem widać gołym okiem (co za bzdura: czy są oczy odziane?), że przyjazny mieszkańcom Wrocław jest również przyjazny, a nawet przyjaźniejszy przyjezdnym. O ile bowiem samochody rdzennych tubylców Starego Miasta otoczone są nieustanną i tkliwą opieką rozmaitych służb porządkowych, które nie szczędzą im łagodnych napomnień w postaci mandatów za parkowanie, o tyle przybysze parkują, gdzie chcą i jak chcą.

W myśl zasady – gość w dom to i Bóg w dom, a durnym (mieszkańcom) powinna być radość. Ale, kurczę (znam brzydki zamiennik tego słowa), jakoś tak nie jest.

W tym miejscu przywołam stary szmonces. Przychodzi Żyd do rabina i mówi: „Reb Stanisław, mam sąsiada, który codziennie przychodzi do mnie w porze obiadu i konsumuje. Co robić?”. Rabin Stanisław zamyślił się i odpowiada: „Słuchaj, Czartoryski, powiedz jemu tak: był sobie raz Żyd, ale nie tyle razy!”.

Wiem, że marudzę, bom stary, ale coś należałoby z tym zrobić. Chociaż komu by się chciało choćby pomyśleć…

xxx

Chociaż jestem posiadaczem jednego porcelanowego kolana, to jednak jeszcze trochę chodzę. No i pewnego dnia dokuśtykało mnie na Wyspę Słodową. To bardzo piękne miejsce, idealne na zabawy pod gołym niebem, należałoby jednak spełnić parę nieskomplikowanych warunków. Po pierwsze – ustawić, obok pojedynczego pawilonu WC, kilkanaście kameralnych toi-toi, bowiem pite na Wyspie piwo ma to do siebie, że dość żwawo usiłuje opuścić organizm. Po drugie – dostawić zdecydowanie więcej koszy na odpadki, co może spowodować, że hulająca tam młodzież wpadnie na pomysł, aby je (kosze) wypełniać treścią. I wreszcie, po trzecie, doprowadzić do częstszych wizyt straży miejskiej i policji, gdyż służby te posiadają moc łagodzenia obyczajów. Mam nadzieję, że wszystko to wpłynie na higienę klatek schodowych na pobliskich ulicach. Wystarczy tylko pomyśleć, chociaż komu by się… (patrz na ostatnie zdanie powyżej).

xxx

Miałem zaszczyt wielokrotnie, w kraju i za granicą, występować ze Zbyszkiem Wodeckim, artystą światowego formatu. 22 maja minął rok od Jego niespodziewanego odejścia. TVN wyemitował znakomity o Nim reportaż. To był uroczy, inteligentny i niesłychanie dowcipny Człowiek. Sam o sobie, bez cienia celebry, mówił „Pszczoła” i opowiadał anegdoty na swój temat. Wielki, naprawdę wielki Mistrz… Piszę o tym, gdyż ostatnio straciłem paru bardzo bliskich mi przyjaciół. Nie tak dawno odszedł Zdzicho Smektała, a 18 maja Pogromca Zwierząt, Stanisław Turkiewicz, Człowiek o złotym sercu. I to serce Go zawiodło. „Turkawka”, będzie Cię nam brakować…