Wszyscy, którzy dobrze życzą Śląskowi, jesień 2016 roku chcą jak najszybciej wymazać z pamięci. Ten obraz to najmniej zdobytych bramek w całej lidze i tylko jedno zwycięstwo w meczach u siebie. Trener Mariusz Rumak nie dostał szansy pracy do końca sezonu. Nowym szkoleniowcem Śląska jest Jan Urban, który musi rozwiązać wiele problemów i dylematów. Jakich?

Sceptycznie podchodziłem do bieżącego sezonu myśląc o wrocławskim klubie. Mimo kilku ciekawych na papierze nazwisk w kadrze jak Mervo, Riera czy Roman, dało się odczuć brak mocnego defensywnego pomocnika. Duży znak zapytania wiązał się także z obsadą pozycji bramkarza.

Przy ustawieniu z jednym napastnikiem największą zmorą Śląska była jednak słabość w środku pola. Jeżeli tylko drużyna rywali cofała się głęboko do obrony, wrocławianie mieli kłopoty z płynnym rozgrywaniem piłki i szybkim przejściem do ataku. Z tego powodu większość piłek była zagrywana na osamotnionego napastnika Kamila Bilińskiego, który mimo chęci z kretesem przegrywał pojedynki z obrońcami.

 
Śląsk próbował więc z różnym powodzeniem atakować skrzydłami, ale te akcje były najczęściej przypadkowe. Rzadko było w nich widać jakiś wypracowany na treningach schemat. Jesienią wciąż cała gra kręciła się wokół Ryoty Morioki. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Japończyk potrafi jednym zagraniem stworzyć okazję kolegom z drużyny. Przebłyski jego nienagannej techniki pozwalały kreować groźne sytuacje, ale niezmiennie brakowało efektu – skuteczności i bramek.

Gra Śląska od lat nie była tak uzależniona od jednego zawodnika. Przez to jest łatwa do rozszyfrowania dla przeciwników. Zupełnie inaczej było chociażby w sezonie 2012/2013, gdzie ciężar zdobywania goli rozkładał się na kilku zawodników. Czy to przypadek, że to był ostatni rok, w którym Śląsk znalazł się w najlepszej trójce ligi?

 Postawa na własnym boisku

Zatrważająco wygląda bilans spotkań u siebie (pisaliśmy o tym tutaj). Mający ogromne problemy marketingowe WKS od kilku miesięcy nie jest w stanie zapewnić minimalnej liczby widzów, więc dzień meczowy zamiast zasilać klubową kasę, przynosi notorycznie straty. Piłkarze swoją grą skutecznie zniechęcają kibica do przyjścia na stadion. Nie potrafili wygrać 10 z 11 meczów, a jedyne zwycięstwo odnieśli przeciwko Zagłębiu Lubin.

Odnoszę wrażenie, że trenerowi Rumakowi, zabrakło odwagi by spróbować coś zmienić w zespole. Z tyłu głowy już słyszę kontrę potencjalnego czytelnika – „przecież nie miał składu!”. A ja powiem inaczej: trener Rumak nie miał składu na to, by wystawiać 3 środkowych pomocników, mając półtora zawodnika o takich predyspozycjach. Adam Kokoszka nie jest środkowym pomocnikiem, tylko obrońcą. Ostoję Stjepanovicia można liczyć jako połowę tylko z dobrego serca dziennikarza. 

Decyzje personalne

Skład ustala trener, a obserwator może tylko się dostosować. Przyszedł jednak czas rozliczeń. Muszę wspomnieć o zawodnik o którego mocno walczył trener Rumak przed trwającym sezonem. W pewnym momencie mówiło się, że kwota transferu za Bence Mervo będzie rekordowa w historii Śląska. Ostatecznie po długich negocjacjach udało się wypożyczyć Węgra. Co z tego jednak, skoro był kompletnie pomijany przez szkoleniowca. Młody napastnik w poprzednim sezonie oprócz goli zasłynął tym, że zostawiał dużo zdrowia na boisku. W tym zagrał zaledwie 485 minut.

Jako zastępcą Mervo zostajemy uraczeni Kamilem Bilińskim. Bilans trzech bramek w przeciągu całej rundy to wynik co najwyżej mierny jak na jedynego napastnika w zespole.  I jeśli dobrze mnie pamięć nie myli, jedna z tych bramek padła z jedenastego metra. Biliński to ,,chłopak stąd”, urodzony we Wrocławiu i wychowany w Śląsku. Trudno jednak traktować wobec niego taryfę ulgową.

Drugim zawodnikiem pominiętym przez trenera Rumaka był Joan Angel Roman, choć jak na polską ligę CV miał świetne. Mówiło się o nim, że ma kapitalną technikę i piłka się go słucha. Niewiele jednak zdążyliśmy się o nim dowiedzieć – suma minut na boisku nie uzbierałaby się na dwa pełne mecze. Szkoda. Ciekawym rozwiązaniem byłoby wystawienie Morioki z Romanem na pozycji ofensywnego pomocnika. Kokoszka mógłby wówczas grać na typowej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika, bliżej obrońców i łatać dziury w obronie.

Rozczarowanie rundy

Długo rozmyślałem nad nominacją do tej kategorii. Odrzuciłem kandydaturę Kamila Bilińskiego oraz Piotrka Celebana, choć od tego ostatniego oczekuję więcej, bo nie pokazuje tego, na co go stać. Ostatecznie wybrałem Portugalczyka Alvarinho. Jego bezsensowne straty i nieumiejętność wygrywania pojedynków jeden na jeden kłuła w oczy i doprowadzała kibiców do szału. Nie wiedzieć czemu Alvarinho regularnie był wystawiany w podstawowej jedenastce, przy czym prawie w każdym meczu pokazywał, że niewiele wnosi do drużyny. Czy naprawdę nie było lepszych zastępców? Chyba tak. Mario Engels, Sito Riera czy leciwy Łukasz Madej zażarcie rywalizowali z Portugalczykiem o statuetkę najgorszego skrzydłowego ligi.

Zwolnienie trenera Rumaka: błąd czy rozsądna decyzja?

Nie mogę powiedzieć, że zwolnienie trenera Mariusza Rumaka było dla mnie szokiem. Trochę mnie zasmuciło z kilku powodów, a przynajmniej jest jeden, dla którego nie powinien zostać zwolniony. Fakt jest taki, że Rumak nie miał możliwości wzmocnić swojego zespołu według swojej wizji i wydać pieniędzy na nowych piłkarzy. Wszyscy zawodnicy, którzy trafili latem 2016 roku do Śląska, przyszli za darmo, na zasadzie transferów bezgotówkowych. Szkoleniowiec musiał zatem zrobić coś z niczego. Już raz wcześniej z takim wyzwaniem sobie nie poradził, kiedy nie utrzymał Zawiszy Bydgoszcz w Ekstraklasie.

 

Czas nie znosi próżni. Nowym trenerem Śląska został Jan Urban, który podpisał kontrakt do czerwca 2018 roku. Wcześniej dwukrotnie prowadził Legię Warszawa (zdobył mistrzostwo kraju) oraz hiszpańską Osasunę, której był przed laty zawodnikiem. Ostatnim miejscem jego pracy był Poznań. Pod jego wodzą Lech wystartował kapitalnie. Bilans w 10 pierwszych meczach? 7 zwycięstw, 2 remisy i tylko jedna porażka. Dobra passa skończyła się po jesieni 2015 roku. Ostatecznie Lech zakończył sezon na odległym siódmym miejscu, co z pewnością było wielkim rozczarowaniem w Poznaniu.

Można narzekać na karuzelę trenerską. Do wyboru mamy wciąż pulę tych samych szkoleniowców, którzy wyrzuceni za brak wyników w jednym klubie, znajdą sobie pracę w innym. Przestrzegałbym jednak przed pochopnym zwalnianiem i zatrudnianiem. Masowana wymiana szkoleniowców co sezon lub pół roku jest liczeniem na łut szczęścia. Jeżeli damy trenerowi dwa, trzy sezony spokojnej pracy, ma on wtedy szansę budowy silnej drużyny, a przynajmniej wdrożenia swojego pomysłu.

Na szczęście Śląsk do tej pory był przykładem zdrowego rozsądku. W porównaniu z innymi klubami Ekstraklasy zatrudnił przez ostatnią dekadę tylko kilku trenerów, którzy przekuli długi czas pracy z drużyną w medale.

Czego spodziewać się w drugiej części sezonu?

Może po przeczytaniu tego artykułu uznacie mnie za fatalistę, ale jeśli nie dojdzie do wzmocnień w środku pola to uważam, że obok takich zespołów jak Ruch Chorzów jesteśmy kandydatami do spadku. W walce o utrzymanie i gromadzeniu cennych punktów raczej nie pomoże Mariusz Pawełek. To doświadczony bramkarz, ale im bliżej jest jego końca kariery, tym częściej zdarzają mu się błędy. A te mogą być dla Śląska brzemienne w skutkach. Trener powinien postawić w bramce na Lubosa Kamenara, ponieważ Słowak jest w tym sezonie po prostu lepszy.

Prawdziwym bólem głowy jest natomiast wybór napastnika. Kamil Biliński nie radzi sobie niestety z rolą głównego strzelca drużyny i ciężko sobie wyobrazić, że nagle zacznie zdobywać seryjnie bramki. Tak czy owak, trzymajmy kciuki za chłopaków w nadchodzącej rundzie i dajmy im jeszcze jedną szansę na pokazanie swoich umiejętności po przerwie zimowej. Bez wsparcia kibiców może być im bardzo trudno!

Statystyki zebrał i opracował: Maciej Leśnik