Rada Miejska Wrocławia reguluje funkcjonowanie miasta poprzez wprowadzanie uchwał. Radni są naszymi reprezentantami i liczymy zawsze, że kolejne postanowienia będą w interesie obywateli. Niestety, nie jesteśmy jeszcze społeczeństwem świadomym swojej mocy sprawczej i aktywnym jako podmiot. W związku z tym, kolejne uchwały i normy powstają częściej w interesie miasta, rozumianego jako system struktur, wpływów i bezdusznej administracji.

Wrocławski Park Kulturowy

Autor infografiki: Maciej Kisiel

Radni przeważnie mają dobre intencje – Wrocław jest przecież naszym wspólnym dobrem (nie mówimy tutaj o przypadkach patologicznych). Każda zmiana ma na celu polepszenie statusu stolicy Dolnego Śląska. Niestety, zdarza się, że postanowienia uderzają w interesy obywateli, a przepisy wprowadzane przez uchwałę zamykają drogę do jakichkolwiek konsultacji społecznych i traktują wszystkich jako ogół, nie pozwalając rozpatrywać spraw jednostkowo. Przykładem takiej sytuacji może być Wrocławski Park Kulturowy, mający naprawdę szczytny cel, a w praktyce – uderzający w małych przedsiębiorców prowadzących działania na terenie Starego Miasta.

Park Kulturowy „Stare Miasto” został wprowadzony w życie w ślad za uchwałą z dnia 10 kwietnia 2014. Mieści się na terenie wrocławskiego Starego Miasta, w granicach fosy miejskiej, obejmuje wyspy Odrzańskie, Ogród Botaniczny, Ostrów Tumski, park Słowackiego, Promenadę Staromiejską i plac Tadeusza Kościuszki. Celem regulacji jest unormowanie estetyki w wymienionych regionach Wrocławia. Wprowadzone przepisy dotyczą wszelkich nośników reklamy wizualnej, szyldów, tablic i plakatów – na mocy uchwały muszą one zniknąć lub dostosować się do precyzyjnych instrukcji.

Całkowicie zakazane jest prowadzenie działań marketingowych przez usługodawców i handlowców na terenie Parku Kulturowego. Rozdawanie ulotek, marketingowe akcje zewnętrzne, promocja asortymentu poza lokalem użytkowym są karane mandatem. Witryna oraz elewacja sklepu musi być pozbawiona jakiejkolwiek informacji reklamowej, także tej mówiącej o branży danego przedsiębiorcy. Reasumując – firma prowadząca działalność na terenie Wrocławskiego Parku Kulturowego ma związane ręce, jeśli chodzi o wszelkie zewnętrzne działania z zakresu reklamy, PR i marketingu.

Przez ostatnie lata estetyka wrocławskiego centrum pozostawiała wiele do życzenia. Przedsiębiorcy, prowadzący działalność w okolicach Rynku, niezbyt gorliwie dbali o wygląd lokali użytkowych. Całkowite zaklejanie witryn, oplakatowanie elewacji, krzykliwe, jaskrawe kolory były na porządku dziennym. Coraz częściej w ścisłym centrum zaczęły pojawiać się lumpeksy, całodobowe sieciowe sklepy spożywcze i budki z fast foodem. Wszystko to ewidentnie kontrastowało z charakterem wrocławskiego Rynku i przylegających do niego ulic, które są wpisane do rejestru zabytków i stanowią kulturowe dziedzictwo wrocławian.
  Miasto przyczyniło się do takiego stanu rzeczy. Bierność decydentów w kwestii branż handlowych i usługowych w centrum sprawiła, że z każdym rokiem sytuacja pogarszała się. Oczywiście, prywatni właściciele mogli wynajmować swoje pomieszczenia wedle uznania, jednak duża część lokali komunalnych została zajęta przez przedsiębiorców, którzy nie dbali o wizerunek swojej działalności, a nastawiali się tylko na przyciągnięcie klienta wszystkimi możliwymi metodami.

Dopiero niedawno miasto zaczęło podejmować w tej sprawie działania. Biuro Rozwoju Gospodarczego rozpoczęło projekt rewitalizacji ulicy Świdnickiej, mający na celu przywrócenie jej dawnego blasku i prestiżu, wracając do czasów, kiedy była ona głównym traktem handlowym. Sklepy z używaną odzieżą zaczęły znikać. Miasto uważniej dobierało branże dla swoich lokali komunalnych. Marki produktów, które można zakupić w centrum, stały się ekskluzywne i konkurencyjne nawet dla galerii handlowych.

Estetyka centrum powoli zaczęła się poprawiać, ale dopiero wprowadzenie Wrocławskiego Parku Kulturowego miało całkowicie unormować stan rzeczy. Niestety, jak to zwykle bywa, kij ma dwa końce. Z jednej strony – szczytny cel. Estetyka wrocławskiego centrum naprawdę wymagała poprawy i nadzoru. Z drugiej jednak strony – co z przedsiębiorcami, którzy prowadzą swoją działalność na terenie Starego Miasta? Nowe przepisy ewidentnie związują im ręce. Miasto swoją uchwałą wrzuciło wszystkich do jednego worka. Na terenie Wrocławskiego Parku Kulturowego działają przecież firmy handlowe i usługowe, których właściciele są ludźmi świadomymi i potrafią dostosować estetykę swoich lokali do otaczającego krajobrazu. Wrocławscy radni zapomnieli, że istnieją przedsiębiorcy, którzy prowadzą nieinwazyjne działania z zakresu marketingu zewnętrznego, z poszanowaniem dziedzictwa kulturowego miejsca, w którym przyszło im prowadzić biznes.

Wprowadzone przepisy są bardzo restrykcyjne i, jak to zwykle bywa – bezmyślne. Dla litery prawa, bez znaczenia są forma i kolorystyka elementu reklamowego, na przykład tablicy umieszczonej na elewacji budynku. Uchwała mówi, że bez względu na to, czy jest to spójna, harmonijna kompozycja, która współgra z elewacją, czy też nie – tablicy ma tam nie być. Zwykle po demontażu oczom przechodniów ukazuje się szara, brudna, pomazana sprayem ściana. Taki stan rzeczy utrzymuje się, gdyż miasto nie potrafi skutecznie poradzić sobie z problem graffiti. Bez znaczenia są pozytywne opinie wrocławian, traci znaczenie estetyka miejsca – żadna sprawa nie zostaje potraktowana jednostkowo. Żaden przepis nie jest przecież w stanie ocenić estetyki konkretnego przypadku.

Jak uczy każda szkoła biznesu – być przedsiębiorczym, oznacza wyjść do klienta. Niestety, we wrocławskim centrum jest to niemożliwe. Dosłownie i w przenośni. Sklepy nie mogą zaciekawić przechodnia swoją ofertą, gdyż każda akcja zewnętrzna odbierana jest jako kolportaż materiałów promocyjnych i natychmiast surowo karana. Przedsiębiorca musi zatem zaszyć się we wnętrzu swojego sklepu i tam czekać na klienta. Miasto pozbawia go także możliwości prezentacji swojego asortymentu za pomocą reklamy zewnętrznej. Pozostaje tylko szyld nad witryną. Łatwo się domyśleć, że w takiej sytuacji obroty spadają. Mimo szczerych chęci, nie można działać marketingowo – a przecież, jak wszyscy wiemy, jest to klucz do sukcesu. Z jednej strony, miasto zachęca do aktywności na tym polu, a z drugiej – hamuje wszelkie inicjatywy. Biorąc pod uwagę gigantyczne koszty wynajmu lokali użytkowych w centrum, jest to działanie wbrew interesom mikro, małych i średnich biznesów we Wrocławiu.

Szczytny cel regulacji przesłania wielu mieszkańcom jej praktyczne mankamenty. Wrocławianie aprobują uchwałę, ponieważ mają dość natrętnej, inwazyjnej reklamy, nachalnych kolporterów ulotek i koziołków-potykaczy ustawianych na środku chodnika. Świadomy przedsiębiorca zdaje sobie sprawę, że natarczywa reklama na dłuższą metę jest nieskuteczna. Stosuje on inne narzędzia marketingowe – mniej efektowne, a bardziej efektywne. Narzędzia, które często generują docelowy obrót i wpływają na szanse utrzymania się na arcytrudnym rynku w dzisiejszych czasach. Wrocławski Park Kulturowy pozbawia firmy możliwości działań w tym segmencie: zmusza do bierności, albo wręcz odwrotnie – do miejskiej partyzantki i działań patologicznych (jak zabawa w „kotka i myszkę” ze strażą miejską).

Co ciekawe, nie wszystkie firmy muszą zmagać się z tym problemem. Dla przykładu – Nextbike Polska, firma będąca właścicielem roweru miejskiego, ma możliwości reklamowe na terenie Wrocławskiego Parku Kulturowego zapewnione w samej uchwale. Mimo że stacje wypożyczania jednośladów nie są nośnikiem reklamowym, to same rowery już są. Stanowią one i mobilną, i stacjonarną reklamę, gdyż niemal zawsze kilka z nich czeka na wypożyczenie.Galerie handlowe również mają łatwiej. Ich liczba w ścisłym centrum Wrocławia jest ewenementem na skalę ogólnopolską. Nie dość, że są silną konkurencją dla małego handlu, to jeszcze nie muszą dostosowywać się do wymogów Wrocławskiego Parku Kulturowego. Wrocławianie coraz częściej wybierają korytarze galerii, jako drogę do miejsca docelowego (ze względu na parking lub zadaszenie), a krzykliwa reklama jest tam na porządku dziennym. Mając za sąsiada gigantyczny moloch, pełen atrakcyjnych ofert reklamowych, mały handel, pozbawiony szans na działania reklamowe, staje na przegranej pozycji.

 
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Nextbike i galerie handlowe to korzystne miejskie inwestycje. Ograniczenie ich obrotów nie jest więc w interesie Wrocławia, żadna zatem uchwała nie będzie blokować działań mających na celu zwiększenie liczby klientów. Natomiast mały i średni biznes jest zawsze dojną krową. Nie dość, że płaci sowicie wynajmującym lokale użytkowe w centrum, to jeszcze ugina się pod ciężarem podatków, zarówno lokalnych (podatek od nieruchomości), jak i centralnych (PIT, VAT), gdyż, w przeciwieństwie do wielkich zagranicznych koncernów, żadne zwolnienia od podatku polskim MŚP nie przysługują. Aby istnieć – muszą płacić. Bezmyślna machina samorządowa nie zainteresuje się jednostkowym rozpatrywaniem spraw w kwestii Wrocławskiego Parku Kulturowego, ponieważ nie ma w tym żadnego interesu. Co więcej, byłoby to związane z cięższą pracą urzędników miasta, powoływanych do rzetelnej oceny konkretnych przypadków. Dlatego właśnie powstała uchwała z precyzyjnymi przepisami narzucanymi wszystkim maluczkim, aby takich niedogodności uniknąć.