PKS Augustyn Wrocław wreszcie rozegrał swój pierwszy mecz przy ulicy Sztabowej po remoncie obiektu. Nie zaliczy jednak spotkania do udanych. Piłkarze w czerwono-białych strojach przegrali w niedzielę z Zielonymi Wilczkowice 4:7. Dzięki zwycięstwu rywal przeskoczył Augustyna w tabeli wrocławskiej C-klasy.

Augustyn Wrocław Zieloni Wilczkowice

PKS Augustyn Wrocław przed meczem z Zielonymi Wilczkowice.

Pierwszy mecz Augustyna w roli gospodarza na obiekcie przy ulicy Sztabowej zapowiadał się na łatwe zwycięstwo. Poprzedni mecz z drużyną z Wilczkowic wygrał przecież na wyjeździe 2:0. Bramki strzelali wówczas Cezary Olejnik oraz Piotr Stefanik. Teraz wydawało się, że będzie podobnie, a nawet lepiej.

Od rozpoczęcia meczu było jednak odwrotnie: zawodnicy w czerwono-białych strojach grali, jakby jeszcze się nie obudzili. Obrońcy i bramkarz mieli dużo pracy, a ofensywa nie istniała. Wilczkowice prowadziły grę, a podopieczni trenera Adama Rynkowskiego musieli biegać za piłką. Prawdę mówiąc, nawet nie biegali, większość zawodników stała i bezradnie przyglądała się, jak Zieloni strzelają kolejne gole. Taka gra przyniosła gościom cztery bramki.

Trener Augustyna od 15. minuty, bo wtedy zaczął się festiwal bramkowy przeciwników, chciał dokonywać pierwszych zmian. Na ławce rezerwowych miał jednak tylko dwóch zawodników, więc nie mógł podejmować pochopnych decyzji. W tych nerwach dotrwał do przerwy i po gwizdku sędziego wygonił swoich zawodników do szatni, gdzie w ostrych słowach ocenił ich poczynania w pierwszej połowie.

Trener dokonał dwóch zmian w składzie, które miały wnieść świeżość i chęć walki. Na boisku zameldował się, ku zdziwieniu wszystkich, sam trener Adam Rynkowski oraz Heonbeom Jeong, a z boiska zeszli Kamil Mioducki oraz Michał Antczak. Zmieniło się także ustawienie graczy na boisku. Trener postanowił zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. W obronie pozostawił tylko trzech graczy, Marcela Gomana, Łukasza Nikela i Piotra Stefanika. Reszta zawodników miała ruszyć do ataku i walczyć o dogonienie rywali i wyrównanie stanu meczu.

Roszady trenera zupełnie odmieniły obraz spotkania. PKS Augustyn zaczął walczyć, zaczął grać, a co najważniejsze – zaczął strzelać bramki. Gra i walka podopiecznych Rynkowskiego mogła się podobać. Zieloni w wielu momentach nie umieli sobie poradzić z grą Augustyna. Wydawało się, że PKS wyrówna wynik meczu. Zieloni jednak znaleźli sposób na gospodarzy. Posyłali długie podania za wysoko ustawioną linię obrony klubu z ulicy Sudeckiej. Wilczkowice podwyższyły wynik o kolejne trzy bramki.

W ostatnich minutach doszło też niestety do przykrego incydentu. Marcel Goman, który tego dnia rozgrywał bardzo dobry mecz w obronie, doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. Zastąpił go najmłodszy tego dnia zawodnik PKS-u Filip Filanowski.

Augustyn w drugiej połowie zdobył 4 gole (Adam Rynkowski, Heonbeom Jeong, Jakub Borowiecki i Wojciech Knafel) i okazało się to za mało, aby choćby zremisować. Zaważyła pierwsza połowa, w której piłkarze PKS-u zaskoczyli wszystkich, a nawet samych siebie, jak słabo zagrali. Dopiero po tym, jak trener Adam Rynkowski pobudził drużynę do walki, zawodnicy wzięli się do pracy. Możliwe, że gdyby Orły z Sudeckiej obudziły się wcześniej, mogłyby cieszyć się z triumfu na swoim stadionie. Obiekt został niedawno oddany do użytku po remoncie.

Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 7:4 dla Zielonych Wilczkowice. Augustyn otrzymał lekcję futbolu i musi z niej wyciągnąć wnioski.