Przy wejściu ochroniarz w czarnym garniturze, krok dalej – bileter, który okazał się właścicielem klubu i osobiście witał wchodzących gości. Wszystkie miejsca oznaczone, zamknięta lista obecności… Przywitanie, kilka słów wstępu i… rozpoczął się koncert.
Samych muzyków nie trzeba było nikomu przedstawiać. Z chwilą rozpoczęcia koncertu, zamknięto bar, ustały hałasy, zapanowała cisza i skupienie. Reporterzy mieli wolną rękę tylko podczas pierwszego utworu i bisu, ale nawet publiczność trzymała się w ryzach – niemal nikt nie robił zdjęć, nikt nie nagrywał.
Leszek Możdżer, w granatowym stroju, z bosymi stopami. Przemówił dopiero po pierwszym utworze: to ich pierwszy taki otwarty koncert. Do tej pory, przed turnee, grywali tylko w pomorskich zakładach karnych, zamkniętych, by mieć pewność, że nic się nie wyda – co grali, jak grali…
W ten grudniowy wieczór Możdżer zagrał wraz ze swoim kwartetem bardzo oryginalny koncert, pełen dedykacji, improwizacji, nawiązań i odniesień do wielu muzyków i kompozytorów z różnych epok i z różnych kontynentów. Przywołany został między innymi Tomasz Stańko, ale też i Fryderyk Chopin. Wspomniany został Antônio Carlos Brasileiro Jobim z utworem „Girl from Ipanema”, którego wykonanie było swego czasu dla Możdżera bardzo ważną inspiracją. Przy okazji bisu – pojawiło się Depeche Mode.
Koncert był bardzo zróżnicowany – od spokojnych utworów z niespodziewanym zwrotem dynamiki i mocy, przez ballady, po momenty bardzo eksperymentalne i chwile artystycznego napięcia, gdy słychać było jedynie kontrabas i skrzypienie delikatnie uchylanych drzwi…
Tuż przed ostatnim utworem, akustyk kwartetu, Piotr Taraszkiewicz, otrzymał zasłużone brawa i podziękowania. Muzycy ukłonili się i zeszli ze sceny, by wrócić na bis, którym było… „Enjoy the Silence”. Po koncercie rozpoczęło się klimatyczne jam session z udziałem wszystkich występujących artystów, nawet samego Leszka Możdżera.
Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak niecierpliwie czekać na kolejne, równie niecodzienne wydarzenia zapowiedzianego Nietotowego cyklu.