Pod enigmatyczną nazwą Rusz Lenia kryje się wydarzenie, które podczas tegorocznej, trzeciej już edycji, przyciągnęło pół tysiąca osób. Na czele Gwardii, jak zwie się rzesza wolontariuszy, stoją Monika Kaczmarczyk i Leszek Brzozowski. Dzięki nim we Wrocławiu ruszyła społeczna, longboardowa machina.

W tym roku stanęłam na deskorolce po raz pierwszy. Jako fanka sportów wysoce statycznych, z odrobiną nieufności spoglądałam na dzieci, które ochoczo rwały się do jazdy. Za bezpieczny punkt obrałam strefę kulinarną, gdzie służyłam pomocą jako wolontariuszka, podczas gdy inni żonglowali dyscyplinami, do których dotychczas podchodziłam z dystansem. Chłonąc przez dwa dni atmosferę i ducha wydarzenia, stanęłam w końcu na czterech kółkach i w pełni zrozumiałam ideę przyświecającą akcji Rusz Lenia.

Wszystko zaczęło się w 2017 roku. Warszawa miała longboardową imprezę „Push the Spring” – Wrocław nie chciał być obojętny, więc zorganizował swoją edycję. Wtedy Monika i Leszek połączyli swoje siły.

Jedno wydarzenie i kilka spotkań później podczas „Longboardowych Tłustych Czwartków” na placu pod NFM wiedzieli już, że ich miasto potrzebuje lokalnego wydarzenia. Słowo się rzekło, a pomysł dorastał wraz z kolejnymi kilometrami przejechanymi na desce.

Podpatrywani przez rzeszę dzieciaków podczas wspomnianych czwartków, postanowili otworzyć się na najmłodsze pokolenie i zarazić je pasją, bo jak twierdzą – „wszyscy jesteśmy ludźmi deski”. Nastąpiło pospolite ruszenie longboardowej rodziny, która przekształciła się w Gwardię Lenia.

LEKCJA ZDROWIA

Dostając dwudniową posadę w kulinarnych szeregach zrozumiałam, że celem wydarzenia nie jest sama nauka deski. Rusz lenia to multidyscyplinarne królestwo sportu i zdrowia. Chyląc się ku uwadze dzieci, organizatorzy skupili się na aktywnościach, których nie spotkamy na lekcjach wf-u. Zrzeszyli ludzi, których zwą „zajawkowiczami”, pełnych inspirujących umiejętności. Z lekką nostalgią za dziecięcymi radościami, spoglądałam na frywolną jazdę na deskach i rolkach, z kolei wspinaczka obudziła we mnie wspomnienia o wiejskich wakacjach. Warsztaty z nauki balansowania na trickboardzie, żonglerki, diabolo, czy chodzenia po slackline’ie podpowiadały, że część sportów omijała mnie dotąd szerokim łukiem.

Monika od zawsze ubolewała, że w szkołach nie ma przedmiotu „Zdrowie”, więc stworzyła część poświęconą warsztatom kulinarnym, rozmowie z dietetykiem oraz szkoleniu z pierwszej pomocy. Rusz Lenia w swojej idei ma zachęcać do ruchu, zdrowego odżywiania, jak i budowania świadomości swojego ciała, głównie wśród dzieci.

Jedno wydarzenie i kilka spotkań później podczas „Longboardowych Tłustych Czwartków” na placu pod NFM wiedzieli już, że ich miasto potrzebuje lokalnego wydarzenia. Słowo się rzekło, a pomysł dorastał wraz z kolejnymi kilometrami przejechanymi na desce.

Wydarzenie obfitowało w kontrasty. Park Zachodni, zaktywizowany przez Gwardię, doskonale uzupełnił się drugiego dnia ze skateparkiem tuż za rogiem, a natura doskonale współgrała z alternatywnymi metodami spędzania wolnego czasu. Pełni doświadczenia i pasji ludzie połączyli się z najmłodszymi, budując most pokoleniowy. Jak zaznaczają Monika i Leszek – z założenia rodzice i dzieci mieli mieć możliwość spędzenia czasu razem, a dyscypliny pozbawione charakterystyki wiekowej temu sprzyjają. Sport podczas Rusz Lenia ma być przede wszystkim formą rozrywki i zabawy, a ich wartością dodaną zdrowa kondycja ciała.

DESKA WOLNOŚCI

Gdy na chwilę porzuciłam na rzecz deski swoje kulinarne stanowisko o smaku arbuzowego smoothie i pieczywa z ricottą, miodem i truskawkami, uświadomiłam sobie, że właśnie jestem żywym przykładem oferowanej przez moich znajomych leniowej symbiozy. Człowiek dobrego jedzenia stał się człowiekiem dobrego jeżdżenia. Przekonałam się, że longboard nie jest trudny, jest jedynie nieznany i niedostępny na co dzień. Gwardia doskonale dobrała mi sprzęt z wypożyczalni, do której oddali swoje prywatne deski. Wytłumaczyli, że za dużą deską, dużymi kółkami i początkowymi minimalnymi prędkościami nie czai się żadne niebezpieczeństwo.

Uwierzyłam. Nie żałuję. Odtąd deska stała się moją prywatną definicją wolności. Tym samym wiem, że na czele Rusz Lenia stoją osoby, które doskonale wiedzą, co robią. Gwardia Lenia to dziś 33 wolontariuszy.

W głowach organizatorów masa pomysłów, bo Rusz Lenia to dla nich przede wszystkim generator doświadczeń. Gama dostępnych dyscyplin będzie się poszerzała, są plany na regularne, cykliczne wydarzenia, marzenia o życiu z tworzenia leniowej społeczności.

Rok temu mikrogranty z Gminy Wrocław jedną ulotką obudziły w Monice chęć tworzenia projektów społecznych. Do realizacji przyłączyli się kolejni partnerzy, dzięki którym idea przekształciła się w pełni bezpłatny festiwal sportów alternatywnych. Wysokie zapotrzebowanie społeczne pokazuje, że wrocławianie dobrze przyswajają powiew świeżości, który wkroczył w aktywność ruchową. Pozostaje wierzyć, że do Gwardii Lenia dołączy kolejna rzesza chętnych do współpracy sponsorów oraz wolontariuszy.

Monika Kaczmarczyk

marketing event manager, pedagog, dla której longboard jest idealnym środkiem transportu. Tak zwiedza miasta w Europie, tak dobiera ścieżki. Tak też wybrała swoją ścieżkę życiową, uznając Wrocław za potencjał do jeżdżenia. Kocha poznawać nowe sporty i inspirować innych do nauki. Dla niej istota uprawiania sportów to zwyczajne czerpanie radości. Duży wachlarz pasji, zmysł organizacji, praca w fundacji i zamiłowanie do działań społecznych spowodowały, że stanęła z Leszkiem na czele Gwardii Lenia.

Leszek Brzozowski

związany od lat z branżą sportową popularyzator alternatywnych form aktywności fizycznych. Instruktor narciarski, nauczyciel przekazywania wiedzy ruchowej, nauki świadomości własnego ciała. Longboard ma rozpracowany z każdej strony, zarówno zjazdowej jak i tanecznej. Wierzy, że każda nabyta umiejętność powoduje, że kolejne przychodzą nam łatwiej, przez co otwiera się na coraz to nowe zainteresowania, kocha próbować nowego.