O podróżach do Stanów Zjednoczonych, pasji do architektury oraz przepisie na fotograficzny sukces rozmawiamy z Maciejem Lulko.

Maciej Lulko

Bulwary nad Odrą. Fot. Maciej Lulko

Marcin Jędrzejczak: Z wykształcenia jesteś prawnikiem, skąd zatem pasja do architektury?

Maciej Lulko: Zacznijmy od tego, że nie jestem i nie czuję się prawnikiem. To, że skończyłem takie, a nie inne studia, jeszcze nie czyni ze mnie prawnika. Zawsze uwielbiałem za to fotografować architekturę. Jeździłem po Polsce i zagranicę, żeby odwiedzać konkretne budynki, dużo czytałem o historii architektury, a także o współczesnych budowlach. Zaczynało mnie to pochłaniać coraz bardziej, aż wchłonęło na dobre i nie chce puścić.

Kiedy zacząłeś zajmować się fotografią?

Interesowałem się nią dosłownie od dziecka. Pamiętam pierwsze rodzinne wyjazdy na wakacje. To ja wówczas dostawałem aparat do ręki. Nie lubiłem się z nim rozstawać i dlatego trudno znaleźć mnie na zdjęciach w albumach rodzinnych.

Potem zgłębiałem tę fascynację. Najpierw były aparaty analogowe, jakiś stary ojcowski zenit wyciągnięty z szafy. Potem weszły cyfrówki – od jakichś dziwnych wynalazków typu HP z 2 mpix matrycą po współczesne potężne lustrzanki z najróżniejszymi opcjami.

Jestem samoukiem, więc wszystko, co do tej pory się nauczyłem, to po prostu praktyka i uczenie się na błędach. Plus oczywiście wskazówki mądrzejszych i bardziej doświadczonych ode mnie. A potem… cóż, udało mi się przekształcić pasję w pracę.

Maciej Lulko

Panorama Wrocławia. Fot. Maciej Lulko

W swoim portfolio masz publikacje w zachodniej prasie. Czy jest Twoim zdaniem jakaś uniwersalna recepta na sukces?

Robić zdjęcia i nie wstydzić się ich publikować! Gdy spojrzę na swoje zdjęcia sprzed kilku lat, czasem jest mi aż głupio, gdy pomyślę, że mogłem wrzucić je do internetu. Dziś nie jestem z nich do końca zadowolony. Wtedy jednak niektórym się one spodobały i zdjęcia zaczęły krążyć w mediach społecznościowych. W obecnych czasach internet to prawdziwa potęga, w sumie jedyny sposób na dotarcie do potencjalnych fanów bądź klientów. Jest wiele portali, gdzie można zamieszczać swoje zdjęcia i ja tak też od paru lat regularnie robię. A tam już łatwo wyszukać zdjęcia. Faktycznie miałem to szczęście, że sporo moich fotografii trafiło do zagranicznych publikacji, prasowych i książkowych.

Czy pierwsze publikacje sprawiły, że Twoja fotograficzna kariera potoczyła się błyskawicznie?

Nie, na początku wszystko działo się powoli. Powoli, czyli w okresie studiów, bo to wtedy w wolnym czasie (tego jest na studiach aż za dużo) zacząłem na poważnie fotografować. Myślę, że publikacje pozwoliły mi po prostu dotrzeć do odpowiednich ludzi, z którymi mogłem nawiązać współpracę. To wszystko przypominało efekt kuli śnieżnej – od jednej, dwóch publikacji na kilka miesięcy aż do teraz.  Szczerze mówiąc, nawet sam dokładnie nie wiem, ile moich zdjęć krąży po świecie w najróżniejszych gazetach, książkach czy portalach internetowych.

Maciej Lulko

Londyn. Fot. Maciej Lulko

W Twoim portfolio można znaleźć wiele zdjęć wykonanych w Stanach Zjednoczonych. Fascynuje Cię tamtejsza architektura?

Oj tak, i to bardzo! Szczególnie fotogeniczna jest modernistyczna architektura. Miałem szczęście zwiedzić kawał Ameryki. Materiałem fotograficznym, który tam zebrałem, można by obdzielić kilka, kilkanaście innych krajów. Miasta takie jak Nowy Jork, San Francisco czy Seattle są kopalnią kadrów, tam nie da się nie zrobić dobrych ujęć!

Maciej Lulko

Seattle. Fot. Maciej Lulko

Czy w naszym polskim architektonicznym misz-maszu trudniej o dobre kadry?

Wbrew pozorom w USA również nie mamy idealnego porządku. To prawda, że jest tam o wiele mniej reklam, samochody parkują równo na jezdni, nie ma dziurawych chodników czy jest też większa dbałość o zieleń. Ten delikatny nieporządek, gdzie nie licząc Nowego Jorku, w mieście może obok 200-metrowego wieżowca stoi czasem mała kamieniczka, jest bardzo inspirujący dla fotografa. W pewnym sensie nasze miasta ,,trudniej” jest pokazać na ładnych zdjęciach niż lśniące wieżowce amerykańskich metropolii, ale czy ktoś mówił, że fotografia to łatwe zadanie?

Masz publikację w prasie, uznanie środowiska, jesteś laureatem konkursów fotograficznych, nawet ostatnio sam zasiadasz jako członek jury. Na pewno jednak masz jeszcze jakieś niezrealizowane marzenia związane z fotografią.

Fotograficzne marzenie to dla mnie fotografowanie Nowego Jorku z pokładu helikoptera. Chciałbym wznieść się nad wieżowce Manhattanu i uchwycić w aparacie tę miejską dżunglę. To byłoby dla mnie ukoronowaniem tego, co robię i kocham, czyli fotografowania miast i architektury. Czy mamy bardziej miejskie miasto od Nowego Jorku, stolicy świata?

Maciej Lulko

Nowy Jork. Fot. Maciej Lulko

Maciej Lulko

Fotograf, mieszka we Wrocławiu. Specjalizuje się w fotografii architektury, inwestycji budowlanych oraz wnętrz. Współpracował z takimi firmami jak: Skanska, ECHO Investment, Vantage Development, Colliers International Poland czy Analogue Guides New York.

Jego zdjęcia publikowały prestiżowe portale internetowe w kraju i zagranicą m.in.: Archdaily.com, Archinect.com i Bryla.pl. Przede wszystkim jednak fotografie podbiły serca internautów, którzy pokochali panoramy Wrocławia i innych miast, wykonane nocą, podczas wschodów słońca czy z lotu ptaka.

Maciej Lulko był pierwszym gościem WroFoto – cyklicznych, otwartych i darmowych spotkań z lubianymi i cenionymi fotografami, które odbywają się co miesiąc w Kawiarni Barbara przy ul. Świdnickiej. Na naszej stronie przeczytacie także wywiady z innymi fotografami, którzy byli gośćmi WroFoto. Ich zdjęcia robią ogromne wrażenie!

,,Wyzwaniem jest pokazać powszechne miejsce tak, jak nie widział tego jeszcze nikt”. Nawet jeżeli w tym celu wspina się na dachy budynków i pływa po Odrze o 4 nad ranem.

Przeczytaj wywiad z Januszem Krzeszowskim

Janusz Krzeszowski

Zobacz więcej niesamowitych zdjęć, które wykonał Maciej Lulko