Kiedy w Polsce panował majówkowy szał, u nas trwały przygotowania do Dnia Matki. W Peru świętuje się go nieco wcześniej, w drugą niedzielę maja (w tym roku wypada to 08.05.) Obchodzi się go solennie, hucznie – w szkołach już kilka dni wcześniej zbiera się pieniądze na poczęstunek dla dziecka i jego mamy, uczniowie przygotowują przedstawienia i prezenty, a gazetki ścienne prezentują piękne życzenia dla mam. W piątek praktycznie nie ma lekcji, za to trwa wielka i uroczysta fiesta.
A w naszym domu dziecka łzy się polały.
Sprawa ma się tak, że właściwie nie mieszkają tu sieroty. Niemal wszystkie dzieci mają rodziców. Zostawiają je tutaj, bo nie mają jak ich utrzymać (np. dwanaścioro pociech i rodzice bez pracy), lub też rozwodzą się, chorują – i z takich czy innych przyczyn nie potrafią zaopiekować się swoimi dziećmi. Niektórzy odwiedzają je raz w tygodniu, inni – raz na 2 lata. Jeszcze inni nigdy. Jest więc mama. Tylko nie wiadomo, jak czcić jej dzień, jak się cieszyć? Dla kogo robić to całe przedstawienie, skoro własna matka go nie zobaczy? Dla kogo tańczyć?
Polały się więc łzy czyste, rzęsiste w naszym domu. Ale smutniejszy od łez był widok taki: przyjechała mama odwiedzić synów. A oni się przywitali grzecznie i uciekli. Wychowawczyni krzykiem ich naganiała do spotkania z matką, bo przecież wypada, bo to Dzień Matki. Więc poszli. Na 10 minut. Po czym wrócili do pokoju cichaczem. I tylko potem mały Jesus chmurny chodził cały dzień i grady rzucał, i buntował się, że nie chce nic, że myć się nie będzie i jeść nie będzie. I tak mi żal, że nie potrafił się wypłakać.
Jeśli jednak ktoś wyobrażałby sobie grobowy nastrój trwający tu przez cały okres przygotowań do Dnia Matki, jest w błędzie. Chciałabym tu oddać wielki honor wychowankom domu dziecka w Chilca. Szacun. Czapki z głów!
Nie wiem skąd biorą taką siłę, ale nadal jest w nich więcej radości niż łez, chmur i gradów. Potrafią czerpać skądś miłość i śmiech w każdych okolicznościach. Smutek trwa jakiś czas, pewnie, ale poza tym jest zabawa i energia! Niektórzy ignorują to święto i nie chcą w brać udziału w szkolnych imprezach, po prostu o nim zapominają i zajmują się graniem w piłkę i śpiewaniem. Śmieją się, wygłupiają, stają na głowie i próbują robić szpagaty. Inni – przeciwnie, tańczą na scenie, grają na swoich instrumentach na koncertach i czerpią z tego tyle, ile tylko się da!
Patrzę na to i gęba mi się rozwiera ze zdumienia i podziwu. Też tak chcę!!! Staram się od nich uczyć choć troszkę. I kiedy mi brak energii albo tęsknota mnie ogarnia, to na przykład idę na boisko i staję na głowie.
Czasami działa. 🙂
PS
Informacja dla pytających o opowieść pana Dilberta: już czeka na publikację!
- Feliz dia mamá!
- Tradycyjny taniec czarnoskórych Peruwiańczyków w wykonaniu czwartoklasistów
- Drugoklasiści dla swoich mam
- 4c przed występem
- Zaprzysiężenie Gwardii Honorowej
- Zaprzysiężenie Głównej Porządkowej – z uroczystą przysięgą „Jeśli będziesz wypełniać godnie swoje obowiązki, Bóg i ojczyzna Cię wynagrodzą, jeśli nie…” (na szczęście dalej nie zrozumiałam :))
- Wszyscy pięknie umundurowani
- Przed występami
- Jedna z kilkudziesięciu gazetek szkolnych zdobiących tego dnia mury dziedzińca
- Szkoła w Dniu Matki