Prezentujemy drugą część najciekawszych dawnych zwyczajów wrocławian.

Wodni Polacy

We Wrocławiu już od XIII w. zaczęła przeważać ludność niemieckojęzyczna. W niektórych jednak częściach miasta jeszcze do XIX w. znajdowały się enklawy ludności polskojęzycznej. Ich główne skupiska znajdowały się głównie na terenach nadodrzańskich. Miało to niebagatelne znaczenie, właśnie na tych terenach mieli swoje osady wrocławscy rybacy i flisacy. Bowiem właśnie handel rzeczny i rybołówstwo były zmonopolizowane przez wrocławską ludność polską. Początkowo w lokalnej gwarze nazywano tą ludność mataczami lub matoczkorzami od nazwy sieci do łowienia ryb. Od XVII w. ludność niemieckojęzyczna Wrocławia i Dolnego Śląska na określenie nadodrzańskich rybaków i flisaków zaczęła używać zwrotu Wasserpolen (wodni Polacy), w związku z wykonywany zawodem i charakterystycznym dialektem języka polskiego. Do czasu rewolucji przemysłowej polscy flisacy byli kluczowym elementem w gospodarce Dolnego Śląska. Spławiali oni bowiem drewno, a potem węgiel z Górnego Śląska, bez którego nie mogło funkcjonować codziennie miasto. Potem to określenie zaczęło być pogardliwie używane wobec całej ludności polskiej na Śląsku, Kaszubach ,Warmii i Mazurach. Do dzisiaj ulice Nabycińska, Drzewna, Rybacka, Szczepińska, plac Polski świadczą o dawnych polskich nadodrzańskich osadnikach Wrocławia.

Wrocławski sposób na skorumpowaną wadzę.

Przełom XIV i XV w. to złoty okres dla Wrocławia. Będący ówcześnie w Królestwie Czeskim, Wrocław był drugim po Pradze największym miastem. Jak się okazało nie każdy jednak zyskiwał na rozkwicie miasta. Bogaty wrocławski patrycjat utworzył zamknięty układ polityczno-handlowy. Kontrolował Radę miejską i burmistrza, sądownictwo miejskie i decydował o podatkach miejskich. Czarę tych nierówności przelała skala korupcji i nepotyzmu w mieście. Niezadowolone z tego stanu średnie i niższe mieszczaństwo (pospólstwo i plebs) zebrało się do spiskowania. Liderzy spisku zebrali się na Nowym Mieście i opracowali plan powstania. Następnego dnia 18 lipca 1418 r. na znak rogu pasterskiego spiskowcy ruszyli na Ratusz. Rada Miejska oraz Burmistrz zamknęli się w nim razem z nieliczną ochroną. Gdy powstańcy wyważyli drzwi spodziewano że dojdzie do porozumienia. Na próżno, rozwścieczony tłum wyrzucił część rajców przez okno Ratusza na plac obok dzisiejszego pomnika Fredry. Radni wylatując przez okno nadziewali się na piki i włócznie rewolucjonistów. Burmistrza oraz wyższych rangą radnych ścięto pod pręgierzem mieczem katowskim. Wydarzenie to czyli defenestracja (wyrzucenie przez okno) wrocławska było inspiracją dla podobnych wydarzeń w Pradze w 1419, które dało początek wojnom husyckim oraz w 1618 roku, które zapoczątkowało krwawą wojnę trzydziestoletnią.

Rochwist

Do dzisiaj przetrwały sławne gonitwy byków w Pampelunie czy gonitwy konne w miastach włoskich. We Wrocławiu zanim powstał tor wyścigów konnych na Partynicach także odprawiano uroczyste gonitwy miejskie. Najważniejsza gonitwa wrocławska, czyli Rochwist odbywała się we wrześniu w święta Podwyższenia Krzyża (14 września). Start gonitwy miał miejsce na Muchoborze Wielkim zaś meta znajdowała się na dzisiejszym pl. Jana Pawła II przy kolumnie zwanej kurkiem (kolumna oznaczająca granicę miasta). Zawodnicy jechali na koniach bez siodła, mogli być ubrani tylko w spodnie i koszule. Nagrodami w zawodach były odpowiednio za pierwsze miejsce wół, za drugie miejsce strzelba, za trzecie żywy prosiak. Ostatni na mecie był pogardliwie nazywany Rochwistem. Zwycięski wół miał pozłacane rogi a ozdobiony był także kwietnymi wieńcami, oraz okryty białą kapą z wyhaftowanym herbem Wrocławia. Po wyścigu zgromadzeni przechodzili w uroczystym orszaku przez Bramę Mikołajską pod dom zwycięscy gonitwy.

Gonitwa pań lekkich obyczajów

O ile gonitwa Rochwist była zarezerwowana tylko dla mężczyzn, to we Wrocławiu odbywał się także turniej, w którym mogły brać tylko kobiety. W pierwszą środę po Świętach Wielkanocnych organizowano wyścig na Wygonie Świdnickim (dzisiejszy pl. Kościuszki). Start znajdował się przy Bramie Świdnickiej, a meta mniej więcej przy dzisiejszym przystanku tramwajowym Arkady. Na mecie ustawiano drewniany słup na którego końcu ustawiano drogi futrzany płaszcz, czapkę, zarękawek oraz buty, pończochy i instrument drumla. Zaś sam słup nasączano smołą. W wyścigu najczęściej brały udział kobiety z nizin społecznych i panie lekkich obyczajów dla, których upokorzenie podczas wyścigu nie było problemem. Wyścigowi towarzyszyły bowiem tłumy mieszkańców miasta, głodnych niecodziennego widowiska. W trakcie zawodów kobietom towarzyszył także błazen, który przeszkadzał im w dotarciu do słupa, co powodowało jeszcze większy śmiech u kibicujących. Zwyciężczyni ubrudzona w błocie i smole, obśmiana przez całe miasto mogła liczyć jednak na realną poprawę swojej sytuacji. Za drogie futro mogła bowiem kupić spory majątek.

Wrocławski golas przestrogą dla studentów

Słynna wrocławska rzeźba szermierza na pl. Uniwersyteckim to nie tylko dzieło sztuki ale i barwna legenda o życiu studenckim i nauczce dla wrocławskich żaków. Architekt fontanny zwieńczonej szermierzem Hugo Lederer był także studentem Uniwersytetu Wrocławskiego, dlatego dobrze znał wrocławskie życie studenckie. W XIX w. nie różniło się ono zbytnio od obecnego. Oprócz nauki żacy spędzali dość hucznie czas wolny, na przykład na grze w karty, hazardzie, pijatykach w klubach. Postawiony w 1904 r. posąg miał być przestrogą dla każdego studenta, który wkraczał na teren Uniwersytetu. Bowiem według legendy rzeźba symbolizuje studenta, który prowadził bardzo hulaszczy tryb życia. Grając w karty przegrał całe swoje nakrycie dzienne, ale okryty hańbą nie stracił całkowicie swojej godności. Dzięki temu, że towarzysze pozwolili mu zachować szpadę. Niektórzy uważają, że cała ta historia jest prawdziwym doświadczeniem Lederera, który przez hazard na studiach stracił nie tylko swój majątek.