Przedstawiciele Bezpartyjnego Wrocławia tłumaczą, że nowy system sprzedaży biletów MPK, opiewający na blisko 175 mln złotych, to jeden z wielu przykładów wadliwego wydawania pieniędzy przez miasto. Przekonują, że można byłoby go kupić za o wiele mniejszą kwotę albo wręcz zbudować samemu.

– Wrocław wciąż jest miastem metropolitalnym, które w Polsce relatywnie – w stosunku do budżetu – wydaje najmniej środków na komunikację zbiorową. I większość problemów Wrocławia, związanych z korkami, jest efektem wadliwego systemu wydawania pieniędzy – podkreśla Patryk Wild, członek rady programowej Bezpartyjnego Wrocławia, były wiceprezes MPK, a obecnie radny Dolnego Śląska.

Najlepszym tego przykładem, zdaniem Wilda, jest nowy system sprzedaży biletów, który już przy wprowadzaniu wzbudził wiele emocji i kontrowersji.

– Ten system jest wart 175 mln złotych, składa się ze 170 biletomatów i 3300 kasowników plus oczywiście z systemu informatycznego i biur obsługi klienta. System, który obsługuje w sumie około 600 pojazdów, kosztuje tyle, co 170 autobusów. O ile autobusy użytkujemy we Wrocławiu przez 17 lat, to ten system będziemy użytkować 8,5 roku, ponieważ on nie jest naszą własnością, tylko jest dzierżawiony – tłumaczy Patryk Wild.

„System można było kupić o wiele taniej”

Jak wylicza członek rady programowej Bezpartyjnego Wrocławia, jeden biletomat kosztuje mniej więcej 100 tys. złotych, czyli wszystkie biletomaty kosztowały około 17 mln złotych.

– A przeciętny kasownik elektroniczny, jaki można znaleźć na stronie producentów, mający te same funkcje co wrocławskie kasowniki, to koszt 200-300 dolarów. Zakładając nawet, że nasze wrocławskie są dwa razy lepsze i kosztują 500 dolarów, to razem, wszystkie koszty, są w granicach dwudziestu kilku milionów złotych plus obsługa tego systemu. Reszta ze 175 mln zł to zarobek prywatnej firmy, Mennicy Polskiej. Właścicielowi tej firmy gratulujemy, bo zrobił świetny interes, natomiast Wrocławiowi nie gratulujemy. Wrocław przepompował kilkadziesiąt mln złotych do prywatnej firmy, kupując coś, co można było kupić dużo taniej – zaznacza Wild.

A nawet niekoniecznie – tłumaczy Patryk Wild – trzeba było nowy system kupować, bo przecież wcześniej też mieliśmy działający system sprzedaży biletów w autobusach i tramwajach. Taki system, jak zaznacza Wild, można było także zbudować samemu.

– Bo w MPK są, a przynajmniej były, kompetencje do zbudowania takiego systemu samodzielnie. A dzięki temu, że Wrocław zapłacił 175 mln zł, nie ma teraz pieniędzy na kolejne kilkadziesiąt, jak nie 100 autobusów. Jeżeli tak miasto będzie wydawać pieniądze, że za nie do końca przełomowe innowacje dla pasażerów, przełomowe zarobki będzie miała prywatna firma, to my nigdy nie zbudujemy dobrej jakości komunikacji, zawsze będzie brakowało pieniędzy na autobusy czy na nowe linie – wyjaśnia Wild.

Jak dodaje, to tylko przykład jeden z wielu.

– Pokazujemy go, bo nikt z radnych, z tzw. opozycji, w ogóle o tym nie mówi, jak gigantyczne pieniądze są przepompowywane i jak nikły zakres dodatkowych funkcji wrocławianie z tego powodu mają. To przykład szokujący. Ten wydatek, 175 mln złotych, jest też całkowicie poza budżetem, bo jest to prowizja ze sprzedaży biletów, którą otrzymuje operator systemu, czyli Mennica Polska. Samo w sobie to też jest zaskakujące – zaznacza radny Dolnego Śląska.

Parkingi na obrzeżach i linie okólne

Bezpartyjny Wrocław przedstawił także swój pomysł na rozwiązanie problemu korków w naszym mieście i rozwój komunikacji miejskiej.

– Żeby to zrobić efektywnie, należałoby na drogach dojazdowych do Wrocławia wybudować odpowiednie parkingi, również być może kubaturowe, na których mieszkańcy gmin ościennych mogliby zostawić swoje pojazdy, i do których byłaby doprowadzona komunikacja miejska. W taki sposób, żeby im się to opłacało – mówi Krzysztof Bielański, radny Osiedla Powstańców Śląskich.

Jak tłumaczy Bielański, kierowca mógłby skorzystać – w cenie parkingu – z komunikacji miejskiej.

– Tego typu rozwiązanie pozwoli wielu dojeżdżającym do Wrocławia zostawić swój samochód na bramach miastach, a po samym mieście będzie łatwiej się poruszać – zaznacza Krzysztof Bielański.

Ważne też, jak tłumaczy osiedlowy radny, by komunikacja miejska funkcjonowała nie tylko między danym osiedlem ościennym a centrum, ale również między samymi osiedlami.

– Często jest tak, że żeby dostać się z danego osiedla na inne, trzeba pokonać długą drogę i przebijać się, mówiąc kolokwialnie, przez centrum. A można byłoby poruszać się autobusowymi liniami okólnymi – dodaje Krzysztof Bielański.

Pierwsze dwa miesiące nowego systemu biletowego

Operator nowego systemu biletowego podsumował ostatnio pierwsze dwa miesiące funkcjonowania we Wrocławiu. Jak wyliczają jego przedstawiciele, w pierwszym etapie wprowadzania systemu Mennica Polska S.A. była zobowiązana uruchomić co najmniej 2 kasowniki w każdym pojeździe.

– We Wrocławiu jest aktualnie ok. 740 pojazdów/wagonów komunikacji miejskiej, co oznacza, że wymagana liczba kasowników wynosiła ok. 1480 sztuk. Dostawca zainstalował w pojazdach prawie 2600 kasowników (czyli o ponad 1000 sztuk więcej od wymaganej liczby), z czego pierwszego dnia uruchomił ok. 2350 urządzeń. Włączanie pozostałych kasowników było realizowane w kolejnych dniach funkcjonowania systemu zgodnie z przyjętym harmonogramem – czytamy w komunikacie przesłanym do naszej redakcji.

Średnia dzienna sprzedaż biletów jednorazowych i czasowych za pomocą kasowników pokładowych w okresie od 8 marca do 7 maja wyniosła ok. 45 500 sztuk. Na wynik ten złożyło się 2 761 692 biletów zakupionych przy pomocy karty płatniczej w nowych urządzeniach oraz 13 833 biletów nabytych z użyciem nowej Urbancard z funkcją Elektronicznej Portmonetki.

Z kolei dotychczasowe 125 automatów biletowych zostało zastąpione przez 154 automaty biletowe, a docelowo będzie ich 170. Umożliwiają one nabycie biletów i doładowanie Elektronicznej Portmonetki. Nowe maszyny, oprócz tradycyjnych metod płatności, akceptują transakcje zbliżeniowe kartami płatniczymi oraz przy pomocy BLIK i Android Pay.

Przedstawiciele operatora zapewniają także, że wdrożeniowe problemy techniczne związane z akceptacją pewnej puli kart jednego z banków przez kasowniko-terminale oraz blokowaniem się urządzeń w trakcie próby zapłaty aplikacją Google Pay zostały z powodzeniem wyeliminowane.

– Pierwszy błąd wymagał korekty po stronie banku, zaś usunięcie przyczyny usterki uniemożliwiającej opłacenie przejazdu za pomocą smartfona ze wspomnianą aplikacją wymagało podjęcia wspólnego działania Mennicy Polskiej S.A. oraz Google. Początkowe trudności z pewnymi funkcjami kasowników pokładowych zostały rozwiązane, co stanowi dowód, że były one jedynie objawami tzw. chorób wieku dziecięcego nowego systemu – tłumaczą.

Jak podkreśla operator, nowy system nie zawęża gamy sposobów zakupu biletu, a dodaje do dotychczasowo istniejących te nowe. Jego przedstawiciele zapewniają, że płatności zbliżeniowe są odpowiedzią na wyraźne zapotrzebowanie zgłaszane przez rynek; ponad 70% ogółu płatności kartami w Polsce odbywa się zbliżeniowo, a w przypadku wrocławskiej komunikacji miejskiej z tej formy płatności korzysta nieomal 90% pasażerów.

– Sprzedażowe rezultaty dowodzą, że system funkcjonuje prawidłowo, a nowe kanały dystrybucji i metody opłat cieszą się dużym zainteresowaniem pasażerów i mają znaczący wpływ na poprawę wyników finansowych. W obliczu szumu informacyjnego, związanego z wdrożeniem, warto spojrzeć na rzeczywiste dane i na ich podstawie ze spokojem przystąpić do oceny wrocławskiego przedsięwzięcia, którego głównym założeniem jest przecież podniesienie komfortu podróżowania komunikacją miejską. A to, jestem przekonany, w dłuższej perspektywie, pozytywnie ocenią pasażerowie – podsumowuje Jacek Sieński, dyrektor Działu Handlowego Płatności Elektronicznych w Mennicy Polskiej.