– Ekran kina przesłania papierosowy dym. Światło projektora przebija się przez kłęby, sprawiając wrażenie, iż ta cienka, jasna strużka niesie ze sobą pamięć o rzeczach, które się nie wydarzyły, a które trzeba uratować.

– Uratować? – Sara Kayser zgasiła niedopałek w popielniczce. – Pokaż – wyciągnęła do Gabrieli rękę po notes, pragnąc na własne oczy zobaczyć zdanie. Dotychczas nie myślała, żeby ocalić od zapomnienia coś, czego nie było.

We mgle: na drugim planie

Ilustracja: Anita Bańdziak

Na prośbę Sary, Gabriela pisała artykuł do dziennika „Schlesische Zeitung” o emancypacji kobiet i pierwszym stacjonarnym kinie w Breslau „Fata Morgana”, które należało do Kayser i jej męża. Z początku funkcjonowało jako kino objazdowe, od 1906 roku zajmowało jedną z przestrzeni w domu towarowym VICTORIA przy Nikolaistrasse 65-68. „Fata Morgana” było strefą wyzwolenia kobiet, w którym paląc papierosy i pijąc piwo, mogły oglądać filmy. Nie istniały sztywne godziny projekcji – kobiety przychodziły o dowolnej porze i zajmowały miejsca w trakcie seansów. Spotykając się z Gabrielą, Sara wielokrotnie porównywała chwile spędzane w kinie do jazdy tramwajem: wchodzisz, zajmujesz miejsce naprzeciw kogoś, za oknem przesuwają się obrazy miasta, wychodzisz. Odpalała papierosa i ze wzrokiem skierowanym na ekran pytała, czy film istniał, zanim usiadłaś albo czy istniał po twoim wyjściu? Może osoba, na którą w tramwaju patrzyłaś i obrazy za jej plecami, były projekcją wyobraźni? A może niczego nie było?

W głowie Gabrieli najbardziej pobrzmiewało ostatnie pytanie. Za każdym razem gdy przemierzała trasę z placu Staszica do Rynku, rozmyślała nad odpowiedzią. I kiedy już zdawało się, że taką odnalazła, ktoś wyłapywał jej spojrzenie, a na kobietę padał blady strach.

– Czytaj dalej – Sara oddała notes.

Kinowa sala niczym przesiadkowa stacja. Niektóre z kobiet wybierają na przystanku osoby jak filmowych bohaterów, za którymi podążają. Niektóre idą za „Anną, odrzuconą córką radcy handlowego”, inne za „Hrabią i córką praczki”, jeszcze inne wsiadają za „Paulą i jej dzieckiem”. Nie słychać dźwięków: ani płaczu dziecka, ani tarki, ani głosu Anny. Naszych głosów też nie słychać. Nasze głosy zostały w domach.

Sara słyszała Gabrielę jednak wyraźnie, ale uwagę skupiła na ekranie i krótkometrażowym obrazie „Pocałunek” z 1896 roku: mężczyzna i kobieta siedzą obok siebie, on zbliża usta do jej ust, zaczyna mówić, ona coś odpowiada, mężczyzna robi wielkie oczy, kobieta się uśmiecha, on równie rozpromieniony zakręca palcami końcówki wąsów, ona zwraca się do niego twarzą, mężczyzna delikatnie chwyta w dłonie jej twarz, przybliża się i wreszcie całuje kobietę.

Sara i Gabriela schowały się z tyłu sali. W osiemnastym rzędzie tuż pod okienkiem z projektorem.  Sara powiedziała, że to pierwszy w historii kina film, na którym uwieczniono pocałunek. Na Gabrieli nie zrobiło to wrażenia. Piwo i papierosy smakowały o wiele lepiej, niż choćby najbardziej namiętny pocałunek.

Jestem damą do towarzystwa. Jestem ustami dla ust, uchem dla szeptów. Jestem ucieleśnieniem wyobrażeń. Wczoraj w tramwaju mężczyzna, który siedział naprzeciwko mnie, nie miał twarzy, a jedynie oczy. Patrzył na moje buty. Patrzył tak bardzo, że ze stopy zsunął mi się pantofel.

Sara Kayser nigdy nie wysłała tekstu do gazety, a Gabriela nie pojawiła się już w kinie. Sara nie wiedziała, gdzie kobieta mieszka. Wiedziała tylko, że na Nikolaistrasse docierała tramwajem. Przez kolejne dwa tygodnie jeżdżąc w różnych porach między placem Staszica a Rynkiem, miała nadzieję spotkać Gabrielę: albo na przystanku, albo siedzącą naprzeciw niej. Jednak po czternastu dniach ogarnęło ją uczucie, iż rzeczywistość dookoła jest optycznym złudzeniem. O poszczególnych zaś chwilach myślała, że są zamknięte w filmowych klatkach, z których żaden gest nie może się wydostać. Jak gdyby pytania, które wcześniej zadawała, miały teraz jeszcze bardziej utwierdzić w przekonaniu, że wszystko co ją otacza, to miraż.

Mężem Sary był żydowski kupiec Paul Pflaumbaum. Paul przychodząc czasami na seanse, widział w kobietach bohaterki filmów. Wyobrażał sobie, że gdy nadejdzie odpowiedni moment, to niesione światłem przez kłęby papierosowego dymu, przenikną na płótno. Nie był przeciwny emancypacji, ale Gabrieli nie lubił. Wiedział, że nie jest damą. Jadąc któregoś razu tramwajem, usiadł vis-à-vis kobiety. Unikał jednak spojrzenia, patrzył na jej stopę i na to jak w pewnej chwili umyślnie zsunęła ze stopy pantofel.

Pflaumbauma pochłaniały interesy z Georgiem Harterem – inwestorem i zarazem projektantem secesyjnego domu towarowego VICTORIA. Paul rozumiał, że kino musi zarabiać, dlatego dbał, żeby podawane piwo było najlepsze. Jednocześnie wiedział, że kino nie będzie nigdy najbardziej dochodowym geszeftem.

Kilka lat później, w 1913 roku, „Fata Morganę” przejął Ernest Wendriner i zmienił nazwę na „Zentral-Kino”, następnie Hermann Eichler, który nad wejściem zawiesił jeszcze inny szyld „Nikolai-Lichtspiele”. Z upływem czasu reputacja kina stawała się gorsza. Na seanse przychodzili uczniowie, żeby w ciemnej sali napić się alkoholu. Nauczyciele oraz osoby związane z Kościołem zaczęły protestować. Breslau był miastem konserwatywnym i ustalono, że każdy film przed publiczną projekcją musi zostać obejrzany przez policję i otrzymać swoją kartę cenzorską.

Pragnę, żeby w filmach był dźwięk. I nawet jeśli miałoby to stać się kosztem obrazu. Chciałabym, żeby reżyser szukał najbujniejszych koron drzew do scen w lesie albo szperał godzinami w magazynie za najbłyskotliwszymi cekinami do kostiumu hrabiny, ale żeby później nie włączył kamery. I tylko nagrał szum liści, szelest materiału.

Pewnego dnia Paul znalazł notes w toaletce żony. Napisane piórem zdania w niczym nie przypominały charakteru jej pisma. Zrozumiał wówczas, że nie mógł przed Gabrielą żony uratować. Zrozumiał, że Gabriela to postać, która mieszkała w głowie Sary.

Przeczytajcie również poprzednie opowiadania ,,We mgle” Aleksandra Wenglasza.

Z pasa startowego między mostami Grunwaldzkim a Szczytnickim odleciał tylko jeden samolot. Poznaj historię kata Breslau – Karla Hanke.

Mehl auf dem Himmel

Nie ma choćby jednego zdjęcia, na którym widać, jak pracownicy cyrku Buscha ładują na taborowe wozy martwe ciała zwierząt i wywożą z miasta zwłoki żyraf, tygrysów, słoni.

Plac Rozjezdny 5