Przez parę lat miałem zaszczyt i przyjemność uczestniczenia w imprezie Dolnośląska Liga Talentów. W różnych, często odległych i (co tu kryć) ubogich dolnośląskich Domach Kultury miałem okazję oglądać popisy artystów amatorów. Odbywało się to pod auspicjami Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego, profesjonalnie zorganizowane przez pracowników wrocławskiego Ośrodka Kultury.

Stanisław Szelc
Nie zdawałem sobie sprawy, jakie talenty kryją maleńkie nawet placówki. Młodzi, niekiedy bardzo młodzi artyści reprezentowali niezwykle wysoki poziom. Śpiewali, tańczyli, grali na instrumentach, i to jak! Grupy teatralne pod wodzą naprawdę oddanych instruktorów demonstrowały zawodowe umiejętności, że przywołam choćby zachwycający formą i treścią „Avatar”. Ciekawe, że u nas znany nielicznym, natomiast popularny i doceniany przez sąsiadów.

Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że już od paru lat z maniakalnym uporem upominam się, aby raz w roku, w sylwestrową noc, dać szansę tym młodym i zdolnym artystom. Nie rozumiem, dlaczego organizowana na wrocławskim Rynku impreza – zamiast promować to, co nasze – angażuje drugorzędne często gwiazdy estrady. Czy w naszych teatrach we Wrocławiu, Legnicy, Wałbrzychu i Jeleniej Górze (wiem, aktualnie w remoncie, ale artyści żyją) brakuje świetnych wykonawców? Znakomita opera, Capitol, Teatr Polski, świetni muzycy i wspomniani wyżej amatorzy stworzyliby naprawdę piękne widowisko. Publiczność i tak, i tak przyjdzie, bo wrocławski sylwester (przypomnę, pierwszy w Polsce) ma już swoją atmosferę i tradycję.

Nie „przeskoczymy” imprez finansowanych przez telewizyjnych potentatów. Czepiam się w imię lokalnego patriotyzmu. Czy nie lepiej niewielkim kosztem (choćby akcją plakatową) zainteresować tym naszych sąsiadów – Czechów i Niemców? W czasie EURO miałem okazję rozmawiać z czeskim turystą, który zachwycał się Wrocławiem, mówiąc: „Ja jestem z Nachodu, do was mam blisko i przyjadę jeszcze, bo w Pradze byłem już z dziesięć razy”.
To, co się dzieje, jest objawem jakichś kompleksów. Wszystko, co z zewnątrz, jest lepsze niż nasze? Przecież nie jesteśmy zaściankiem. Pamiętam, bom stary i już na wymarciu, jak przed laty zazdrościła nam Warszawa Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego, pantomimy Henryka Tomaszewskiego, Kalamburu, Gestu, światowych festiwali teatralnej awangardy, Wratislavii Cantans… Cholera, długo można by wymieniać. To do nas przyjeżdżały tuzy światowej kultury.
I oto stał się jakiś cud. Podobno tegorocznego sylwestra organizuje Capitol. Jeśli tak, to wszystko (na wszelki wypadek) odszczekuję – hau, hau!