Wrocław jest uważany za jedno z miast najbardziej przyjaznych osobom niepełnosprawnym w Polsce. Wiele rozwiązań uznaje się nawet za lepsze niż na Zachodzie. Z drugiej strony nieraz słyszy się pytanie, czy poza sztandarowymi projektami jest równie dobrze.

Dla osób niepełnosprawnych Wrocław robi wiele. Tego miastu odmówić nie można. Na ile jest to wystarczające? Dwa lata temu Sławomir Piechota, komentując sytuację we Wrocławiu, stwierdził, że im więcej jest zrobione, tym więcej potrzeb się ujawnia. Zdanie to nadal jest aktualne. Za dwa lata pewnie też będzie aktualne, za dwadzieścia prawdopodobnie również.

W tym artykule chcę skupić się na osobach, które mają problemy z poruszaniem się, ale chodzą – z różnego rodzaju wspomaganiem, ale jednak. Jest to tym bardziej aktualne zimą, gdy powszechne stają się złamania i skręcenia. Wiele osób zmuszonych jest do korzystania z kul, lasek czy ortez. Nie zawsze jest to niepełnosprawność – czasem to stosunkowo krótkotrwała niedyspozycja. Dla niektórych jednak takie ograniczenie to constans. Do tej grupie można zaliczyć także wiele osób starszych. Niektóre spośród nich również mają problemy z poruszaniem się o własnych siłach, a ich potrzeby i problemy nieraz są podobne.
Jak to właściwie jest? Sprawdźmy. Wyjdźmy z domu i…

…pojedźmy gdzieś
Z dostępnością autobusów Wrocław uporał się już jakiś czas temu. Ostatniego Ikarusa mieszkańcy żegnali niemalże ze łzami w oczach. Rok później w jego ślad poszło ostatnie wysokopodłogowe Volvo. Gorzej jest z tramwajami. We Wrocławiu najlepsze są PESY Twist. W całości niskopodłogowe, a miejsca siedzące dobrze rozplanowane. Twisty naprawdę deklasują resztę, mają niestety jedną wadę – są drogie: w cenie jednego możemy kupić dwa Moderusy Beta.
Sprawa wrocławskich tramwajów obiła się nawet o media ogólnopolskie i wypowiedział się o niej każdy, kto chciał. Nie zamierzam drążyć tego tematu. Tak – Twisty są lepsze. Nie – na same Twisty nas nie stać, bo najpierw musimy pozbyć się wszystkich Konstali.
Codziennie wracam takim tramwajem z pracy. W zależności od składu jedno z miejsc przeznaczonych dla niepełnosprawnych nieraz znajduje się za pierwszymi drzwiami i jest od nich oddzielone przepierzeniem. Z ciekawości zmierzyłem kiedyś odległość między tą przegrodą a siedzeniem na jednym z takich miejsc – z powodu skosu to od 22 do 36 centymetrów. Stosunkowo wygodne miejsce za automatem sprzedającym bilety jest „zwykłe”. Metr kwadratowy naklejek z dowolnym nadrukiem to od 50 do 100 zł. Jak będzie trzeba, mogę się dorzucić. Też tu mieszkam.
Kwestia miejsc siedzących w Konstalach to ponura, ale jednak anegdota. Za to fakt, że są one w całości wysokopodłogowe, nie ma w sobie nic anegdotycznego. Osoby chodzące o kulach, z laską czy z ortezą jakoś sobie z przejazdem tym tramwajem poradzą. To wykonalne, choć nie jest ani wygodne, ani przyjemne.
Dworzec PKP Wrocław Główny to rozwiązanie modelowe. W budynku wszystkie schody są szerokie i mają poręcze. Na większość peronów można dostać się windą. Podobnie jest z nowym dworcem PKS w podziemiach Wroclavii. Na perony prowadzą ruchome schody, są też windy. Z dala od centrum miasta nie jest aż tak idealnie, ale też dobrze.
Wrocław Mikołajów czy nawet stosunkowo niewielki dworzec w Leśnicy są przygotowane do potrzeb osób, które mają problemy z poruszaniem się. Niestety, pozostaje jeszcze Dworzec Nadodrze. To ważny punkt szczególnie dla osób, które dojeżdżają do Wrocławia z Trzebnicy czy Oleśnicy. Kilka lat temu dworzec „wystąpił” w dramacie Christiana Petzolda pt. „Feniks”. Akcja filmu rozgrywa się tuż po II wojnie światowej. To właściwie wystarczy jako opis budynku, który w praktycznie niezmienionej formie funkcjonuje do dziś. Jeżeli ktoś porusza się o kulach czy o lasce, to powinien dotrzeć do peronu jakiś czas przed odjazdem pociągu. Doradzam około 10 minut, i to przy założeniu, że mamy już wykupiony bilet.

Załatwiamy formalności
Jest taki stary dowcip opowiadany czasem w środowisku informatyków. Syn programisty zapytał kiedyś ojca, dlaczego słońce wschodzi na wschodzie, a zachodzi na zachodzie. Rezolutny rodzic stwierdził, że skoro działa, to ma nie ruszać. To doskonale podsumowuje kwestię dostępności budynków Urzędu Miejskiego Wrocławia.
Do władz naszego miasta mam zaufanie na tyle duże, na ile mogę sprawdzić ich deklaracje. Na stronach Urzędu praktycznie wszystkie budynki użyteczności publicznej są oznaczone jako przyjazne dla niepełnosprawnych. No i właśnie to chciałem zweryfikować. Wybrałem Centra Obsługi Mieszkańca przy ulicach Zapolskiej i Bogusławskiego oraz przy placu Nowy Targ. Występowałem z perspektywy osoby, która ma problemy z poruszaniem się. I co? Przekonałem się, że zastosowane rozwiązania są wystarczające. Wszędzie, gdzie byłem, stopnie są szerokie i niezbyt wysokie, przy schodach są poręcze, a na wyższe piętra można dojechać windą. Co więcej, często nie trzeba korzystać ani z jednego, ani z drugiego. Przy ul. Zapolskiej najważniejsze stanowiska usytuowane są na poziomie wejścia do budynku. Większość urzędów we Wrocławiu jest też stosunkowo blisko przystanków MPK.

Rozrywka i zakupy
Wizyta w Muzeum Narodowym Wrocławia nie przysparza większych problemów. Windy, schody, poręcze, ławki, na których można odpocząć – wystarczy. Drążenie dziury w całym jest naprawdę bezcelowe. Podobnie wygląda dostęp do oddziałów Muzeum Miejskiego Wrocławia. Jeśli ktoś chce z nich skorzystać – skorzysta.

Z inną rozrywką również nie jest źle. Większość restauracji, klubów i pubów jest jednopoziomowa. Antresole i galerie, które dodają sznytu niektórym lokalom, są ciekawym, ale jednak dodatkiem. Większy problem z nimi mają kelnerzy wchodzący tam z posiłkami czy tacami z kuflami. Jeśli na dole są wolne miejsca, to na siedzących tam klientów patrzą z uśmiechem, szerokim i służbowym jak zawsze, ale nieco bardziej wymuszonym niż zazwyczaj. Dopiero teraz zacząłem to dostrzegać. Minusem może być nieraz samo wejście. Szczególnie w centrum znajduje się wiele lokali z drzwiami umieszczonymi sporo powyżej poziomu ulicy. Biorąc pod uwagę, że praktycznie zawsze są tam poręcze, a i stopnie dość wygodne, takie wejście można uznać za niedogodność, ale raczej nie stanowi większego problemu.
Lokale, do których trzeba wejść po długich schodach, można policzyć na palcach ręki drwala. Niemiłym akcentem może być to, że kilka z nich to popularne i topowe miejsca Wrocławia. W dodatku znajdują się w samym Rynku bądź w jego pobliżu. Czy warto coś z tym robić? Nie. Mamy XXI wiek i to, czy klient wejdzie do lokalu i zostawi tam swoje pieniądze, jest problemem właściciela, nie klienta.
Pewien kłopot mogą stanowić kina. Przejście między rzędami krzeseł dla osób poruszających się o kulach nie jest najwygodniejsze, a i odległość do przednich foteli nie jest zbyt duża. Czy można tam usiąść? Można, tylko po co. Praktycznie w każdej sali najpopularniejszych wrocławskich kin można znaleźć łatwo dostępne miejsca z wolną przestrzenią z przodu.
Podobnie wygląda kwestia zakupów. Niektóre galerie handlowe przed wejściem na schody ruchome umieszczają słupki. Mają one uniemożliwić wjeżdżanie na nie wózkami, co ze względów bezpieczeństwa faktycznie jest rozsądne. Czy dla osoby chodzącej o kulach jest to wygodne? W miarę. Czy jest to problem? Dla kogoś, kto woli szukać kłopotów zamiast wind, pewnie tak.

Wracamy do domu
To, że niepełnosprawni ruchowo mieszkańcy Wrocławia mogą załatwić sprawy w urzędach, jest bardzo ważne. Tak samo jak możliwość pójścia do muzeum, na zakupy czy do kina. Świetnie, jeśli mają tam jak dojechać. Ale po wszystkim trzeba wrócić do domu na któreś z wrocławskich osiedli.
Czy cały Wrocław jest wystarczająco dobrze dostosowany do osób, które mają problemy z poruszaniem się? Nie. W naszym mieście jest sporo miejsc, które pozostawiają wiele do życzenia. Krzywe chodniki, niewyremontowane podwórka czy wysokie krawężniki stanowią nie lada wyzwanie. Są szczególnie nieprzyjazne w zimie, kiedy spadanie śnieg czy zamarzną kałuże. Wywracają się tam wtedy nawet osoby młode i w pełni sprawne.
Czego brakuje we Wrocławiu osiedlowym? Płaskich chodników, po którym komfortowo się chodzi, latarni pozwalających bezpiecznie wrócić do domu po zmroku, ławek na przystankach. W sumie niewiele, tylko że trzeba zmultiplikować to w tysiące. Takie projekty to nieraz tytaniczna i benedyktyńska praca lokalnych środowisk, dlatego nie wróżę im szybkiego odpoczynku.

Komentuje Bartłomiej Skrzyński, w-skers, rzecznik prezydenta Wrocławia ds. osób niepełnosprawnych, wykładowca akademicki. Laureat licznych nagród
za działania na rzecz osób z niepełnosprawnością, m.in.: Rzecznika Praw Obywatelskich im. Pawła Włodkowica, „Oczy otwarte” Fundacji Integracja czy „Lodołamacza Specjalnego” Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych.

Odnosząc się do artykułu „Po mieście z kulą”, wspomnę rok 1994. Wtedy współzakładałem Parlament Młodzieży Wrocławia, któremu potem miałem zaszczyt przewodniczyć, a w 1997 roku wspólnie z Urzędem Miejskim Wrocławia tworzyliśmy Wolontariat Miejski – wówczas na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny.
Jako w-skers mający więcej siły sam docierałem na przystanek, do wysokopodłogowego Ikarusa wnosili mnie współpasażerowie, a do Sali Sesyjnej straż miejska. Dziś wszystkie budynki urzędowe mają windy, a po ulicach Wrocławia jeżdżą tylko niskopodłogowe autobusy. Ścisła współpraca z MPK przyniosła też standardowe zapowiedzi głosowe przystanków i zakupy kolejnych dostosowanych taborów. W 1997 roku lądujących w naszym mieście gości mogło dziwić nieduże i ciasne lotnisko. Dziś Port Lotniczy Wrocław – dzięki konsultacjom i corocznym szkoleniom – jest obiektem przygotowanym i przyjaznym dla pasażerów o ograniczonej mobilności.
Muszę tutaj podkreślić rolę organizacji pozarządowych. Dostępne przestrzenie można zweryfikować dzięki portalowi niepelnosprawnik.pl. To efekt projektu, jaki realizujemy z Fundacją TUS, a współpraca z Fundacją Promyk Słońca i Fundacją Katarynka przyniosła wydawnictwo „WROMiKa” – informatora dostępnego w różnych formach: na stronach NGO-sów, wroclaw.pl czy MOPS-u.
Trudno zatem nie dostrzec ewolucji Wrocławia, choć należy – i to robimy – być świadomym kolejnych wyzwań. Interdyscyplinarność i codzienna praca prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, dyrektora Departamentu Spraw Społecznych Jacka Sutryka, pozostałych departamentów, biur, spółek i instytucji miejskich – razem z NGO-sami i mieszkańcami – pozwala nam udoskonalać przestrzenie „Wrocławia bez barier”.