Nic tak nie zdumiewa, jak ekoentuzjasta z jednorazową butelką wody źródlanej w rękach. I nie chodzi nawet o to, że tę butelkę wykonano z syntetycznego polimeru. Tym, co razi na pierwszy rzut oka, jest fakt, że woda znajduje się w opakowaniu jednorazowym.

Jednak nie jednorazowość czy materiał, z którego wykonana jest butelka, jest absurdem największym. Wystarczy prześledzić pewien proces. Ta woda została zabutelkowana gdzieś daleko od miejsca jej spożycia, opakowanie umyte nieznanymi chemikaliami, zapakowana, opatrzona etykietą, przewieziona z miejsca produkcji do magazynu producenta, z magazynu do hurtowni lub centrum dystrybucyjnego, stamtąd wreszcie do sklepu, gdzie przez kolejne dni była eksponowana przy pomocy klimatyzacji i oświetlenia.

A wszystko to w jakim celu? Aby mieć „lepszą i zdrowszą wodę”. Pytanie brzmi: czy zastanawialiście się kiedyś, skąd bierze się woda w źródle, z którego jest pobierana? Czy woda jest tam od czasu bombardowania naszej planety kometami pełnymi lodu (między 3,8 a 4,1 mld lat temu), czy raczej jest uzupełniana na tych samych zasadach, co woda w rzekach, jeziorach i studniach?

Kluczowe pytanie, czy warto inwestować w opakowywanie wody pitnej w malutkie opakowania, brzmi: czy woda źródlana jest w czymkolwiek lepsza niż woda w kranie, żeby opłacało się pokonywać cały ekonomiczny łańcuch produkcji i dystrybucji?

Odpowiedź zależy od tego, gdzie mieszkasz. Jeśli mieszkasz w miejscu, gdzie woda w kranie jest niezdatna do picia, np. w Norylsku na dalekiej północy Rosji – miejscu, gdzie wydobywa i przetwarza się najwięcej metali ciężkich na świecie – warto zaopatrzyć się w wodę produkowaną jak najdalej od miejsca zamieszkania. Jeśli jednak mieszkasz w jednym z miast znajdujących się na terenie wciąż jeszcze istniejącej UE, odpowiedź brzmi: nie. Poza celowym truciem środowiska nie ma żadnego powodu, aby kupować wodę w butelkach, baniakach itp.

Wracając na nasz rodzimy grunt. Polskie normy jakościowe badania wody są wyższe (bardziej wymagające) dla wody dostarczanej do naszych kranów niż wody wydobywanej ze źródeł, które już dawno zatrute są zarówno w wyniku nawożenia, jak i ogólnego skażenia środowiska. Woda, którą dostarczają wodociągi, podlega rygorystycznym badaniom, zwłaszcza w większych skupiskach miejskich, do jakich niewątpliwe należy Wrocław.

Ale ta woda mi nie smakuje!

Najpopularniejszą metodą poprawiania smaku (bo na zdrowie to wpływu nie ma) jest zastosowanie filtrów z aktywnym węglem – czy to bezpośrednio przy wylewce, czy w specjalnych dzbankach. Myślę, że nie muszę wymieniać tu nazw firm produkujących te dobrodziejstwa.

Ale w wodzie z kranu jest kamień!

Twardość wody nie ma większego wpływu na nasze zdrowie: wynika ze zwiększonej liczby jonów magnezu i wapnia, a te przecież są nam dla zdrowia potrzebne (z wyjątkiem osób, które mają takie lub inne uczulenia skórne). Problemem jest to, co w wyniku twardości wody dzieje się z naszymi pralkami, zmywarkami, garnkami i czajnikami. Na to również znajdzie się sposób, a nawet kilka. Z jednej strony można zamontować mechaniczną membranę odwróconej osmozy i wodę osmotyczną mieszać (w rurach) z wodą z sieci, obniżając pH wody. Stosuje się również urządzenia odmulające, które wymagają dosypywania soli. Ta technika ma jednak wadę, gdyż wprowadza sód do wody, co może mieć realny wpływ na nasze zdrowie. Dlatego de facto, póki nie ma konieczności stosowania odmulacza (ze względu na sprzęt AGD lub choroby skórne), najlepszą metodą jest zwykły filtr z aktywnego węgla, zabezpieczony przed uszkodzeniem filtrem mechanicznym.

To może odwrócona osmoza?

Nie ma skuteczniejszej ani bezpieczniejszej metody na oczyszczenie wody niż odwrócona osmoza. Następuje tu dosyć prosty, co do idei, proces przepychania pod ciśnieniem wody przez tak małe otworki, że przechodzą przez nie jedynie cząsteczki H20 lub mniejsze. Zaletą jest to, że wszelkie wirusy i bakterie również nie przechodzą przez taką membranę. Natomiast, co niektórzy mogą pamiętać z lekcji chemii, cząsteczka wody jest jedną z najmniejszych cząsteczek występujących w przyrodzie. W konsekwencji otrzymujemy wodę praktycznie w 99% destylowaną.

Super? Niestety, nie – taka woda nie jest zdrowa dla naszego organizmu! Dobra jest do żelazka i chłodnicy samochodowej. Woda jest źródłem życia m.in. dzięki swojej chemicznej aktywności, tj. łatwości wiązania ze sobą pierwiastków i innych związków chemicznych. Taka „czyściutka” woda wypłucze z Twojego organizmu w pierwszej kolejności wapń i magnez, a w dalszej kolejne – potrzebne do zdrowego funkcjonowania – pierwiastki i związki chemiczne. Jeśli jednak z różnych względów jesteś zmuszony do picia wody osmotycznej, należy zastosować specjalny filtr wtórnej mineralizacji – zawierający minerały, które ta aktywna woda szybko dołącza do swojego składu. Ale uwaga! Taki filtr działa przez określony czas, a wiele z tych oferowanych na rynku nie działa wcale! Warto użyć sprzętu akwarystycznego do porównania twardości wody przed i po mineralizacji, monitorując ten stan w rozsądnych odstępach czasu.

fot. envato.com

Podsumowanie

Niezależnie od wszystkiego, woda z wodociągów nadaje się do picia. Jeśli nie przeszkadza Ci jej zapach, możesz ją nalać do bidonu wielokrotnego użycia (przy zakupie nie myśl za wiele o tym, z czego jest zrobiony; myśl o tym, ile lat będziesz z niego korzystał i czy jego konstrukcja wytrzyma wielokrotne użytkowanie).

Jeśli masz zastrzeżenia co do smaku i zapachu, zastosuj filtr węglowy. Pamiętaj, że aktywowany węgiel działa tylko przez określony czas i wymaga wymiany (warto doczytać przy zakupie).

Nie przejmuj się twardą wodą, jeśli nie masz problemów ze skórą lub twarda woda nie powoduje zbyt wielu szkód w Twoim sprzęcie AGD. Jeśli jednak planujesz obniżyć pH wody, najrozsądniej jest stosować mieszankę wody osmotycznej z wodą bezpośrednio z sieci w odpowiedniej proporcji, do wymaganego obniżenia pH.

Jeśli decydujesz się na odmulacz, pamiętaj o zwiększonej ilości sodu w wodzie – to ważne przede wszystkim dla osób na diecie niskosodowej! Za odmulaczem można postawić osmozę z mineralizatorem. Wtedy woda miękka z sodem trafia do pralki, zmywarki i do mycia, woda po osmozie trafia do żelazka, a osmotyczna woda – po wtórnej mineralizacji – do picia. Ale to jest dużo zachodu i trzeba pilnować zarówno soli do odmulacza, jak i stanu filtra z wtórną mineralizacją.

Każda optymalizacja ma swoje granice, ale pamiętajmy o prawie Amdhala, zgodnie z którym najlepsze efekty przynosi optymalizacja procesów, które mają największy udział w całości. A w przypadku wody pitnej najbardziej szkodliwy jest sam fakt jej konfekcjonowania. Optymalizując opakowanie czy jego recykling, skupiamy się na procesach, które mają mniejsze znaczenie, więc tym samym efekty naszej optymalizacji w sensie holistycznym będą mniejsze. Wniosek? Pijmy wodę z kranu!