Całkiem niedawno GazetaWrocławska.pl, przytaczając wyniki badań PBI Gemius Audience z grudnia 2016 roku, z dumą poinformowała, że oto jest pierwszym portalem informacji lokalnej i regionalnej na Dolnym Śląsku. Jak się możemy dowiedzieć, w ubiegłym roku po informację na tymże portalu sięgano blisko 18 milionów razy, przeszło czterokrotnie więcej, niż w przypadku portalu grupy gazeta.pl  (3,7 mln. odsłon) i więcej także od oficjalnego portalu miejskiego Wrocław.pl (4,9 mln.).

Infografikę wykonał Maciej Kisiel/MamyTo

Przekłada się to w sposób konkretny na realną liczbę użytkowników. Dzięki obliczeniowym algorytmom firmy badawczej wiemy, że wielkości te wynoszą odpowiednio dla – GazetaWrocławska.pl 2,5 mln. użytkowników, dla grupy gazeta.pl 0,6 mln., dla Wrocław.pl 0,5 mln realnych użytkowników.

Oczywiście, można dyskutować na temat poprawności podawanych szacunków. Aby liczby były wiarygodne i faktycznie porównywalne, musielibyśmy uchwycić lokalnych – czy w przypadku Wrocławia wręcz miejskich – użytkowników. Dalej, powiązać ich liczbę z faktycznym dostępem do treści, który jak wiemy może być bezpłatny lub za abonamentem, wreszcie należałoby uwzględnić złożoność tematyczną samych portali, która powoduje, że chętniej
przeszukujemy informacji w miejscach ich obfitości i różnorodności. Niezależnie od tych uwag, przytoczone liczby prowokują do postawienia pytania o kształt miejskiej agory i rolę, jaką w nich odgrywają narzędzia nowoczesnej komunikacji.

Czym jest (nowa) miejska agora?

Wynalazek agory – a dosłownie miejsca zgromadzeń – zawdzięczamy (jeśli chodzi o pisaną historię) Grekom i ich starożytnym poleis. Już zatem na pierwszy rzut oka agora – w sensie fizycznym najważniejszy plac, ale często np. brama miejska – staje się nierozerwalnym atrybutem miasta i spraw jego dotyczących. Możemy w tym miejscu wskazać trzy podstawowe jej funkcje:

  • społeczną – miejsca zaspokajania potrzeby kontaktów towarzyskich – podtrzymywania więzi;
  • ekonomiczną – miejsca wymiany handlowej, życia gospodarczego;
  • polityczną – miejsca publicznej debaty w sprawach  dotyczących mieszkańców i miasta.

Współczesna agora – tu możemy odwołać się do zdania filozofa Jurgena Habermasa – jest bodaj najważniejszym przejawem życia społecznego, a jej istnienie w sposób trwały związane jest z funkcjonowaniem zjawiska tzw. opinii publicznej, kształtowanej przez swobodną wymianę myśli i poglądów w sprawach najistotniejszych. Stąd wynika przede wszystkim ważna jej funkcja społecznej kontroli władzy.

Zygmunt Bauman rozciąga pojęcie agory na całokształt sfery publicznej, ale też wykazuje tu znacznie mniej wiary w jej użyteczność. Jak przekonuje, pod wpływem własnego oglądu współczesności, agora znana wcześniej jako miejsce przewagi interesu wspólnego nad indywidualnym, odchodzi w zapomnienie, szarpana przez indywidualny hedonizm, sobkowstwo, egotyzm. Bauman sugestywnie powiada, że agora widziana przede wszystkim jako miejsce debaty, jest zabijana przez współczesną egoistyczną moralność, którą zawdzięczamy społeczeństwu konsumpcyjnemu.

Paradoksalnie obydwaj filozofowie mają rację. Odwołując się w dalszym ciągu do przykładu miasta, można być w wielu sprawach mniej sceptycznym, niż sam Bauman, agora bowiem pozostaje dziś niezwykle ważnym miejscem przepływu informacji i kreowania postaw mieszkańców w sprawach miejskich. Bez wątpienia zmiany sposobu życia i obyczajowości, a szczególnie dostęp do narzędzi masowej komunikacji, dzięki którym stajemy się nie tylko konsumentami, ale i prosumentami informacji, podkreśla dobitnie trwałość agory, w której zaspokajany głód informacji i potrzeba wyrażania siebie, łączą się w sposób nierozerwalny z atrybutami społeczeństwa, które coraz częściej nazywamy sieciowym.

Można się zgodzić z opinią, że współczesna agora jest bardziej związana z obiegiem informacji, niż dialogiem. W znacznej mierze  – pozbawiona swojej fizyczności – jest sferą niż miejscem, rozproszoną po kulturach, uczelniach, miejscach publicznych adaptowanych dla okazjonalnych wymian informacji. Coraz mniej zawdzięcza też tradycyjnym mediom – radiu czy telewizji. Stopniowo przenosi się do świata wirtualnego, gdzie jej funkcje realizują portale internetowe, strony tematyczne czy blogi poświęcone sprawom miasta.

Powiedzmy wprost – życie współczesnego miasta jest kontrolowane głównie poprzez Internet, tym bardziej im bardziej możemy pozostać w jego przestrzeni anonimowi. Dzięki niemu każdy mieszkaniec, o ile ma dostęp do sieci
może:

  • lepiej wykorzystywać ofertę miasta w sferze usług i zaspokajania potrzeb – choćby w organizacji czasu wolnego
    (poprzez dostęp do informacji o mieście);
  • kreować opinie i postawy wobec miasta – czytanie, udostępnianie informacji o sprawach ważnych w skali miasta czy osiedla, staje się nawykiem części z nas;
  • mieć poczucie kontroli władzy dzięki aktywności nas samych lub naszych reprezentantów – podpisanie petycji czy apelu przez Internet staje się niezwykle proste;
  • bardziej integrować się ze społecznością miasta – osiedla – ulicy,  choćby poprzez wiedzę o wydarzeniach i zaproszenia do uczestnictwa w nich.

Wreszcie trudno nie zauważyć, że dzięki Internetowi następuje wzrost zainteresowania sprawami miasta – ten fenomen społecznej mobilizacji doskonale wykorzystują ruchy miejskie, bardzo aktywne na portalach miejskich społecznościowych.

Miejscy internauci

Skoro współczesna miejska agora coraz bardziej opiera się na dostępie do Internetu, to co możemy powiedzieć o wrocławskich internautach? Niestety, jak zaznaczyłem na początku, sama liczba osób korzystających z informacji o mieście w badaniach portali internetowych, może nie być wystarczająca do skonstruowania społecznego obrazu uczestników miejskiej agory. Pewnym źródłem informacji są natomiast badania realizowane w 2014 roku, w których zapytano 2000 mieszkańców Wrocławia, w wieku 15-80 lat, o dostęp do Internetu i korzystanie  z jego możliwości w sprawach miasta.

Z przywołanych badań wynika, że indywidualny (swobodny) dostęp do komputera z dostępem do Internetu deklaruje 59% mieszkańców miasta (1187 respondentów). Dziś te dane mogą być jednak nieco zaniżone. Dwa i pół roku w erze informacji wydaje się niemal epoką.

Sprawność miejskiego internauty w posługiwaniu się komputerem na własny użytek, w typowym zastosowaniu domowym jest oczywiście zróżnicowana, przy czym sprawność słabą według szacunków wykazuje 20% osób mających dostęp do komputera, a sprawność bardzo dobrą lub celującą 51% internautów.

Ze względu na sposób i swobodę dostępu do sieci ogół mieszkańców w wieku 15–80 lat podzielić można na:

  • „Wykluczonych” (41% ogółu mieszkańców) – tych, którzy nie mają dostępu do komputera z Internetem dla własnych potrzeb;
  • „Z dostępem do sieci” (30%) – tych, którzy wykorzystują tylko komputer;
  • „W pełni mobilnych” (29%) – tych, najbardziej mobilnych w przestrzeni wirtualnej – wykorzystujących  zarówno komputer, jak i smartfon do komunikacji w rzeczywistości wirtualnej.

Na podstawie naszych infografik, można sporządzić umowny portret każdej z wymienionych kategorii mieszkańców.

Różnice między poszczególnymi kategoriami mieszkańców są znaczące. W praktyce, bycie poza siecią łączy się z wieloma innymi czynnikami wykluczenia społecznego, takimi  jak niskie dochody, niska samoocena statusowa, niższy poziom wykształcenia itp. Z danych jednoznacznie wynika, że ci poza siecią, to głownie osoby ze starszego pokolenia. Ci, ze stacjonarnym dostępem do Internetu, prezentują średnie pokolenie, a mobilni to osoby w znakomitej większości przed 44 rokiem życia. Różni ich także miejsce biografii życiowej, jeśli mamy na myśli fazę życia rodzinnego.

Informacja w cenie? Ale jaka i skąd?

Dzięki prowadzonym badaniom, możemy w nieco szerszym kontekście spojrzeć na obiegi miejskich informacji, ich charakter, poprzez miejsca, z których są czerpane (zob.  pierwsza infografika).

To co zaskakuje – w kontekście pytania kierowanego przecież wyłącznie do miejskich internautów – to wciąż częste korzystanie przez nich z bardziej tradycyjnych, elektronicznych źródeł informacji o mieście, to jest TV lokalnej i regionalnej czy rozgłośni radiowych. Telewizja wciąż wytrzymuje konkurencje z Internetem. Do czołówki popularnych źródeł informacji, należy dodać jeszcze wydania tradycyjne prasy i portale społecznościowe internautów.

Przedstawione wyniki pokazują także niewykorzystany potencjał agory, na poziomie mikrospołeczności. Informacja osiedlowa nie jest jeszcze istotnym obiegiem informacji, co nie znaczy, że nie występuje taka potrzeba. Zwłaszcza, jeśli dotyczy to kreowania postaw społecznych, mających na celu integrowanie i budowania podmiotowości społeczności lokalnych, grup sąsiedzkich poprzez wspólne działania. Pewne światło na temat faktycznego potencjału Internetu, w informowaniu i mobilizacji mikrospołeczności miejskich, rzucają wyniki badań pn. Analiza Funkcjonalna Osiedli z 2016 roku.

W badaniu samo-spisowym z udziałem ponad 1500 mieszkańców okazało się, że strona internetowa osiedla, profil wydarzenia na FB, są tak samo ważną i preferowaną opcją jako źródło informacji, jak tradycyjna kartka z informacją wywieszana na klatce schodowej.

Obok łatwości dostępu oraz różnorodności obiegów informacji,  ważną konsekwencją sieciowego obiegu informacji jest nowy model społecznej aktywności. Obecnie, wytykany nam przez organizacje pozarządowe, brak powszechnej przynależności, czy niskie wskaźniki czynnego i sformalizowanego w nich uczestnictwa nie są świadectwem ogólnego braku zainteresowania i braku przynajmniej biernej woli uczestnictwa w agorze. Wystarczy mieć profil na portalu społecznościowym, by stać się uczestnikiem i kreatorem obiegu informacji w którymś z możliwych jej obiegów.

informacje o osiedlach infografika

Jaka jest przyszłość miejskiej agory?

To nieco przewrotne pytanie, które ma dwie generalne odpowiedzi. Dobrą i złą. Z jednej strony badania pokazują wyraźnie, że obieg informacji wytworzony przez media elektroniczne w domenie sieciowej, coraz bardziej dominuje w obiegu informacji – skutecznie przekształcając samą miejską agorę i nasze nawyki w sposobie korzystania z dostępu do informacji. Trudno sobie w niedalekiej przyszłości wyobrazić dowolną ważną sprawę, wydarzenie lub istotną dla sprawy publicznej czynność, o której nie będziemy wiedzieli dzięki internetowi i stronom tematycznym poświęconym miastu.

W dalszym ciągu stoimy przez wyzwaniem specjalizacji –możliwości korzystania nie tylko z informacji miejskich, ale i e-usług, do czego trzeba jednak bezpiecznych i efektywnych narzędzi, w rodzaju podpisu elektronicznego czy profilu zaufanego. Tutaj jesteśmy właśnie u progu rewolucji, która stanowi wyzwanie dla sposobu komunikacji miasta z jego mieszkańcami.

Z drugiej strony okazuje się, że Internet jest miejscem określającym podziały mieszkańców i rodzącym mieszane uczucia wśród jego użytkowników. Społeczny obraz miejskiego aktywisty, jak mogliśmy się przekonać, lub choćby osoby aktywnie korzystającej z Internetu, to zarazem portret osoby, mówiąc w skrócie, dobrze sytuowanej i wyróżniającej się korzystnie na tle ogółu. Jakkolwiek dyskryminująca funkcja dostępu do Internetu z czasem będzie maleć, to pamiętać należy, że spotykane opinie „w necie” nie są reprezentatywnym stanowiskiem całej społeczności, lecz z reguły jej lepiej sytuowanej części.

Dostępność Internetu ma także jeszcze inną ciemną stronę.  Bowiem cechą społeczeństw masowych, a także sieciowych, jest fakt swoistej i brzemiennej w skutki niesymetrii – więcej ludzi chce czytać informacje, niż ich udzielać. Ponadto wyzwaniem dla aktywności i samego dialogu w przestrzeni wirtualnej jest szerzenie zjawisk, o których słyszymy i mówimy z poczuciem baumanowskiej bezsilności. Istnienie postprawdy, hejtu, szumu informacyjnego zdaje się być nieodłącznie związane są z ekspansją Internetu.  Czy remedium dla tych zjawisk będzie budowanie relacji, opierając się na profilach zaufanych i portalach społecznościowych?  Czy brak anonimowości w sieci ostatecznie może przyczynić się do wzrostu zaufania i poprawi jakość dialogu? Czas pokaże.