Mówiąc o zabezpieczeniach na trudne czasy, nie sposób nie wspomnieć o diamentach. Choć kojarzą się one głównie z przepychem i ekskluzywną biżuterią, ich historia, jako nośnika wartości, jest znacznie dłuższa niż historia pieniądza fiducjarnego, opartego wyłącznie o obietnice rządu i banku centralnego.

Przeczytaj poprzednie artykuły cyklu „Pieniądze w czasach niepewności”

Unikalność diamentów polega na tym, że choć to tylko jedna z form węgla, to większość z nich ma od 1 do 3 miliardów lat (wiek Ziemi szacowany jest na 4,5 mld lat), a do ich powstania niezbędne były takie czynniki jak bardzo wysoka temperatura i olbrzymie ciśnienie. Diamenty powstawały we wnętrzu Ziemi, wraz z tym, jak formowała się nasza planeta. Ich ilość jest ograniczona. Znaczna cześć jest niemożliwa do wydobycia. Diamenty – szczególnie te najwyższych klas – są zatem ekstremalnie rzadkie i pożądane. I raczej się to nie zmieni. 

Nie zmienią tego także diamenty syntetyczne – ulubiony argument osób sceptycznie nastawionych do diamentów. Kamienie syntetyczne trafiają do zupełnie innego odbiorcy niż kamienie naturalne. Zawsze będą ludzie, którzy będą mieli tyle nieruchomości, gotówki, papierów wartościowych i złota, że jedyną rzeczą, która będzie mogła ich zadowolić, będzie gigantyczny, ultraczysty, naturalny kamień szlachetny. Kamienie syntetyczne pozostaną alternatywną drogą nabycia względnie niedrogiego pierścionka zaręczynowego.

Zasada 4C

W latach 30. ubiegłego wieku powstała jedna z najważniejszych organizacji, zajmujących się badaniem i certyfikacją diamentów – Gemological Institute of America (GIA). Wszystko to za sprawą Roberta M. Shipleya, jubilera, który w dobie Wielkiego Kryzysu dostrzegł potrzebę usystematyzowania i uporządkowania pewnych spraw. 

Na przestrzeni lat to właśnie GIA wprowadziła rewolucyjne rozwiązania, które z czasem przyjęły się na całym świecie. Jednym z nich jest „4C”, czyli system umożliwiający wycenę diamentów w oparciu o cztery podstawowe cechy, dzięki któremu konkretny diament będzie wyceniony tak samo w dowolnym miejscu na świecie (wcześniej wiele zależało od upodobań jubilera). 

4C to masa (Carat), szlif (Cut), czystość (Clarity) i kolor (Colour). Dla każdego z parametrów ustalona została skala oraz metody pomiarów. Przy czym w oparciu o „4C” wycenia się jedynie diamenty bezbarwne. W ich przypadku bardziej pożądaną cechą będzie całkowity brak barwy. Zupełnie inaczej jest z kamieniami kolorowymi, zwanymi także fantazyjnymi.

Tutaj zasada jest w miarę prosta: większy, czystszy, lepiej wyszlifowany diament o lepszej barwie (bezbarwny) będzie droższy. Często o ostatecznej cenie decydują niuanse i drobne różnice na poziomie jednego z parametrów.

Diamenty fantazyjne

Diamenty kolorowe to zaledwie 0,1 proc. wszystkich, wydobywanych na świecie diamentów. Wśród nich, zaledwie 0,1 proc. stanowią kamienie w barwach niebieskiej, czerwonej oraz różowej. Są one zatem ekstremalnie rzadkie, i kiedy któraś z firm wydobywczych znajdzie duży, czysty diament w rzadkiej barwie, jest to prawdziwe wydarzenie dla całej branży. Wartość kamienia szacowana jest na początku w stanie surowym. Następnie szukany jest wykonawca, który podejmie się oszlifowania znaleziska. Gotowy oszlifowany brylant trafia na akcję w jednym z prestiżowych domów aukcyjnych (Christie’s czy Sotheby’s), gdzie zostaje sprzedany za gigantyczną sumę pieniędzy jakiemuś anonimowemu miliarderowi z Hongkongu, który następnie nadaje mu imię swojej żony lub córki. 

Tak to wygląda, i raczej nigdy się nie zmieni. To nie jest chwilowa moda, jak wstawienie jacuzzi do limuzyny czy wykupienie komercyjnego wejścia na Mount Everest. Diamenty są czymś absolutnie wyjątkowym, unikalnym i niepowtarzalnym.

Czy warto kupić diament?

Dla większości z nas diament to ozdoba przytwierdzona do pierścionka zaręczynowego. Niektórzy prędzej czy później nabędą taki diament, choć kamienie oferowane przez duże sieci jubilerskie nie zawsze spełniają kryteria niezbędne do tego, by uznać je za formę lokaty kapitału. Sieci jubilerskie rzadko sprzedają diamenty dobre, jeszcze rzadziej mogą pochwalić się certyfikatami uznanych instytucji (GIA, IGI, HRD), za to często mają na uwadze swoje marże. Jeżeli więc zależy nam na dobrym diamencie, powinniśmy kupić go u dostawcy specjalizującego się w diamentach, a dopiero później zakuć go w pierścionek. Nie zmniejszy to w żaden sposób jego wartości, za to nada mu cech użytkowych.

Diament jako forma lokaty kapitału nie daje nam żadnych gwarancji zysku. Jednak jest to forma lokaty zupełnie inna niż obligacje, akcje, waluty czy inne papiery wartościowe. Ceny diamentów uzależnione są od zupełnie innych czynników. Dlatego sprawdzić się mogą jako forma dywersyfikacji naszego portfela oszczędności. 

Diamenty, z uwagi na zróżnicowanie parametrów, dostępne są w naprawdę szerokim rozstrzale cenowym. Są także bardzo kompaktową formą przechowywania majątku – jednokaratowy kamień ma bardzo niewielkie wymiary, a może „zmieścić” w sobie kilkadziesiąt tysięcy złotych. W dodatku taka forma przechowywania pieniędzy jest całkowicie niezależna od dostępności energii elektrycznej czy internetu. Możemy zabrać ją ze sobą w dowolne miejsce na świecie i tam sprzedać, bez konieczności posiadania dostępu do sieci czy konta bankowego. Może więc sprawdzić się również jako nośnik wartości na bardzo trudne czasy, a także sposób na międzypokoleniowy transfer majątku. 

Artykuł powstał we współpracy z firmą Goldenmark

Foto główne: Sina Katirachi on Unsplash