Gdy na rynkach panują gwałtowne zmiany, które porównać można do sztormów na morzu, doświadczeni inwestorzy często uciekają do tzw. bezpiecznych przystani. Czym są takie „bezpieczne przystanie” i dlaczego właściwie zwyczajni ludzie nie mogliby z nich skorzystać?

W jednej z poprzednich odsłon cyklu „Pieniądze w czasach niepewności”, wspominaliśmy o tym, że lokaty bankowe są stosunkowo bezpieczne, jednak w obecnym otoczeniu rynkowym (niskie stopy procentowe, inflacja) raczej przynoszą kontrolowaną stratę, niż zysk. Wiele osób decyduje się na takie rozwiązanie mimo wszystko. Właśnie dlatego, że jest to kontrolowana strata – inflacja wynosi 4,6 proc., oprocentowanie 1 proc., a więc strata na lokacie jest mniejsza, niż w przysłowiowej skarpecie.

Przeczytaj poprzednie artykuły cyklu „Pieniądze w czasach niepewności”

Mądrości milionerów

Dla odmiany, strata niekontrolowana to potencjalny efekt decyzji o tym, żeby wziąć swoje pieniądze i „wejść” w jakąś inwestycję, o której nie mamy pojęcia, ale sąsiad powiedział, że warto. W czasach, gdy panuje wysoka zmienność i wysoki niepokój, każdy ratuje się, jak może. Istnieją rozmaite strategie przetrwania. Warren Buffett, legendarny inwestor z Omaha, zwykł mawiać: bój się, gdy inni są chciwi, bądź chciwy, gdy inni się boją. Zanim jednak postanowimy, że od jutra będziemy chciwi, pamiętajmy o tym, że Warren Buffet dysponuje gigantyczną fortuną, zdywersyfikowaną w rozmaitych miejscach. Pojedyncze straty nie są dla niego aż tak bolesne.

Są jeszcze „bezpieczne przystanie”, a więc aktywa, instrumenty, których zachowanie jest dosyć przewidywalne. Nie zawsze, i nie w każdej sytuacji, jednak można przypuścić, że gdy na Wall Street była hossa, a potem wszystko zaczyna się załamywać, dolar amerykański będzie się umacniał, ponieważ inwestorzy będą masowo wyprzedawać akcje i gromadzić dolary. 

Do takich „bezpiecznych przystani”, które masowo wykupywane są w dobie kryzysów, obok dolara amerykańskiego, należą jeszcze: japoński yen, szwajcarski frank, obligacje amerykańskie czy… złoto. W zależności od tego, z jakim typem zagrożenia mamy do czynienia, przeważnie któreś z nich, albo wszystkie naraz, stają się towarem bardzo pożądanym i chronią portfel przed stratami.

Złoto kupowali nasi dziadkowie i rodzice

Dlaczego właściwie normalny człowiek nie mógłby skorzystać z tej wiedzy? Właściwie nie ma żadnych przeciwwskazań. Co więcej, dolary czy złoto, od lat uchodzą za dobrą formę kumulowania majątku. Tradycje te sięgają jeszcze głębokiego PRL-u, kiedy to polska złotówka była tak słabym pieniądzem, że wręcz kwestią zdrowego rozsądku było zdobycie jakichkolwiek dewiz w momencie, gdy ktoś posiadał większy pieniądz, zatem nie jest też tak, że jest to jakaś niesamowita wiedza, którą wydumał jakiś natchniony guru giełdowy.

Złoto bulionowe, zwane czasem także lokacyjnym (od lokowania), to towar, który bez trudu można dziś nabyć w sklepie, który zajmuje się handlem takim złotem. Przy czym zaznaczyć należy, że nie chodzi tutaj o biżuterię. Złoto lokacyjne to sztabki i monety, wybite ze złota najwyższej próby (przeważnie .999), a o jego cenie decyduje nie finezyjny wzór, a jedynie zawartość kruszcu, wyceniana w oparciu o kursy giełdowe i aktualizowana na bieżąco.

Takie złoto, kwotowane w dolarze amerykańskim (handel złotem na światowych giełdach odbywa się w dolarze), w ciągu ostatniego roku „zarobiło” 35 proc. Złoto cieszyło się także ogromną popularnością podczas ostatniego kryzysu (2008), kiedy to jego ceny osiągały historyczne maksima. 

Bogaty jak niemiecki emeryt?

Przeprowadzane co roku przez Instytut Gallupa badanie wykazało, że w 2011 roku złoto było formą lokowania pieniędzy, jaką wybrałby co trzeci Amerykanin. Tegoroczna edycja badania wskazuje, że popularność złota rośnie, podczas gdy spada zaufanie do akcji i funduszy inwestycyjnych. Dziś po złoto sięgnąłby już co szósty Amerykanin, jednak widać tendencję wzrostową względem zeszłorocznej edycji. 

Złoto jest także niezwykle popularne u naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy są liderem w Europie, jeżeli chodzi o zakup złota. Wynika to z jednej strony z nieco wyższej zamożności, ale także stanowi to tradycję, która do tej zamożności się przyczyniła. Jakkolwiek by na to nie patrzeć, złoto i inne „bezpieczne przystanie”, stanowi przykład tego, jak w bezpieczny sposób zdywersyfikować swój portfel, a także zabezpieczyć go przed negatywnymi skutkami zawirowań rynkowych i kryzysów. 

Artykuł powstał we współpracy z firmą Goldenmark

Foto główne: Peter Hall on Unsplash