Niezależnie od sytuacji, w której obecnie się znaleźliśmy, dbanie o finanse osobiste i budżet domowy, pozwalają osiągnąć pewien poziom stabilności i bezpieczeństwa. Dziś przyjrzymy się sześciu praktykom, które sprawiają, że nasz budżet domowy zaczyna przeciekać.

Praktyki te uszeregowane są od najmniej znaczącej do takiej, która w największym stopniu wpływa na nasz budżet.

6. Czynnik latte

Drobne, codzienne wydatki, takie jak kawa na mieście czy batonik w firmowym bufecie. Można pomyśleć, że to naprawdę drobne kwoty, jeżeli jednak przemnożymy to przez liczbę dni w ciągu miesiąca, wychodzi konkretna sumka. 

Dodatkowo sam nawyk sięgania do portfela lekką ręką za każdym razem, gdy będziemy mieli ochotę na coś słodkiego, już jest zły, ponieważ jest on skalowalny. Skoro przechodzimy nad tym do porządku dziennego, bardziej skłonni będziemy sfinansować raz na jakiś czas także droższe zachcianki. 

Rozwiązaniem jest tutaj większa kontrola aspektu, jakim jest odżywianie. Nie będziemy potrzebowali batonika, jeśli zjemy kanapkę. Przy tym, jak we wszystkim, należy też trzymać zdrowy umiar i nie chodzić do kawiarni, gdzie mamy spotkanie biznesowe, z własną kawą.

5. Kupujemy „tu i teraz” na kredyt

Dla wielu osób wybór pomiędzy otrzymaniem pewnego dobra teraz, po nieco wyższej cenie, a otrzymaniem tego samego dobra nieco później, nie jest żadną poważną rozterką. Po prostu idą do sklepu i kupują: na kredyt, na raty, za chwilówkę. 

Sprawa jest jak najbardziej oczywista, gdy rozmawiamy o czymś, co jest nam niezbędne tu i teraz np. zepsuła się pralka i bez nowej, będziemy zmuszeni poświęcić codziennie dodatkową godzinę na pranie ręczne lub po prostu chodzić w brudnych ubraniach. 

Jednak pod wydatek pilny i potrzebny bardzo łatwo podciągnąć nam realizację wielu zachcianek, które tak naprawdę nie są pilne. A czasami okazują się wręcz zbędne i nietrafione. Do takich zakupów lepiej podchodzić na chłodno, dać sobie trochę czasu – może właśnie akurat tyle, aby zaoszczędzić potrzebną sumę pieniędzy. W wielu przypadkach czas niezbędny na zebranie pieniędzy zdąży „zabić” atrakcyjność przedmiotu i tak naprawdę ostatecznie nie zdecydujemy się na zakup.

4. Ignorujemy zagrożenia sytuacjami losowymi

Sprawa wydaje się błaha, jednak tym łatwiej przychodzi nam jej lekceważenie. Wypadki losowe mogą oznaczać zarówno zalanie mieszkania sąsiadowi (tu akurat pomocne będzie ubezpieczenie), ale także utrata pracy czy kradzież samochodu.

Jeżeli ze swoimi pieniędzmi jesteśmy ciągle „na zero” i żyjemy na krawędzi, niczym Sylvester Stallone w filmie… „Na krawędzi”, może zdarzyć się tak, że zdarzy nam się sytuacja losowa np. utrata pracy, a my akurat będziemy tkwili w ratach na jeszcze większy telewizor i jeszcze nowszy telefon. 

Dobrze jest mieć choć niewielki margines błędu, jakikolwiek prywatny protokół bezpieczeństwa, który powstrzyma nas przed wzięciem trzecich rat nie tylko wówczas, gdy bank odrzuci wniosek, ale także i z rozsądku.

3. Zabieramy się za finanse zbyt późno

Na to, żeby zabrać się za swoje finanse, nigdy nie jest za późno. Jednak wiele osób nie zabiera się za nie tłumacząc, że jeszcze mają czas, albo że jeszcze muszą kupić to czy tamto, a w pewnym momencie, że już jest za późno, bo przecież kredyt.

Prawda jest taka, że wielu z nas, nawet jeżeli ma taką świadomość i potrzebę, że należy zacząć jakoś zarządzać swoimi pieniędzmi, stara się odwlekać tę przykrą konieczność pod najróżniejszymi pretekstami. Tymczasem, im wcześniej zaczniemy, tym łatwiej nam będzie. 

Doskonałą praktyką jest dawanie dzieciom kieszonkowego i wspieranie ich w rozsądnym zarządzaniu swoimi pieniędzmi. Nie chodzi o to, żeby zakazywać im wydawać, ale żeby uświadamiać im, że decyzje finansowe mają swoje alternatywy. Chodzi o to, żeby chęć realizowania natychmiastowej korzyści (latte, batonik) nie stała się normą na całe życie.

2. Nie dywersyfikujemy

Wiele osób, które już znajduje się na pewnym etapie zaawansowania w dbaniu o swoje finanse, które już wygenerowało pewne nadwyżki finansowe, znajduje jakąś lokatę długoterminową i wierzy, że ma święty spokój. Święty spokój też ma swoją cenę, ale nie znaczy to, że nasze ciężko zarobione pieniądze mają zostać ulokowane w pierwszym lepszym miejscu, i to w dodatku niemalże losowo wybranym. 

Warto poświęcić trochę czasu na przeanalizowanie ofert dostępnych na rynku (starając się unikać tych najbardziej ryzykownych, ocierających się o hazard). Bardzo popularne, bo psychologicznie bezpieczne i bezobsługowe, są lokaty bankowe, które obecnie przynoszą zaledwie kontrolowaną stratę. Jednak nie należy stawiać wszystkiego na jedną kartę. Nawet na poziomie niewielkich oszczędności potrzebna jest dywersyfikacja, czyli podzielenie jaj na kilka koszyków. 

1. Nie planujemy budżetu

Sprawa najbardziej oczywista, ale też i o największej wadze. Rzeczywiście, możemy robić wszystko, co w naszym mniemaniu będzie dobre dla naszych finansów. Ale jeżeli raz w miesiącu nie usiądziemy z kartką i ołówkiem (albo komputerem i arkuszem kalkulacyjnym), to bardzo trudno będzie nam uzyskać całościowy obraz naszej sytuacji finansowej. 

Warto choćby z grubsza usystematyzować swoje wydatki, aby wiedzieć, co się w ogóle dzieje w naszym portfelu. To pomoże nam chociażby w uniknięciu sytuacji, kiedy zmuszeni zostajemy do zrobienia debetu na karcie czy wzięcia czegoś na raty, bo zjedliśmy za dużo batoników i wypiliśmy za dużo latte. Finanse osobiste to system naczyń połączonych, więc całościowy obraz to absolutna podstawa powodzenia. 

Przeczytaj poprzednie artykuły cyklu „Pieniądze w czasach niepewności”

Artykuł powstał we współpracy z firmą Goldenmark

Foto: Josh Appel on Unsplash