Miejsca wystawnych bali, enklawy tchnące egzotyką, ale również tło gigantycznych fortun i pole działań niespokojnego ducha okrutnego hrabiego. Wrocławskie parki to barwne historie, wciąż mało znane wrocławianom.

Gdyby Julius Schöttlander żył w dzisiejszych czasach, liczyłby miliony na koncie. Bogactwa przysporzył mu handel zbożem i wełną. W 1859 roku w wieku zaledwie 24 lat przeniósł się do Wrocławia. Kiedy Prusy toczyły kosztowne wojny najpierw z Austrią, a potem z Francją, to właśnie jemu przypadł intratny kontrakt na zaopatrzenie pruskiej armii. Do niego należały również źródła wód mineralnych w Karlovych Varach. W 1877 roku był już właścicielem Borka i Kleciny. I postanowił dobić kolejnego targu. Podarował miastu aż 27 hektarów z przeznaczeniem na założenie parku, ale postawił jeden warunek – podłączenie Borku do miejskich sieci gazowniczych, wodociągowych i kanalizacyjnych.
W ciągu zaledwie kilkunastu lat od podstaw powstał malowniczy park. Każdy medal ma dwie strony. Władze Wrocławia zdecydowały o włączeniu Borku w granice miasta, co przełożyło się na wzrost wartości tego terenu. A mieszkańcy pobliskich willi i kamienic z Przedmieścia Świdnickiego zyskali park z polanami, ujeżdżalnią i torem rowerowym. Nad stawem powstała elegancka restauracja browarnika Haasego – ulubione miejsce spotkań. Po II wojnie światowej nigdy już jej nie odbudowano, podobnie jak rezydencji Schöttlandera, która mieściła się nieopodal. Aż do 1934 roku ulica przy parku nosiła jego nazwisko jako wyraz wdzięczności wrocławian wobec zasług kupca dla rozwoju miasta. Po przejęciu władzy przez Hitlera i powstaniu III Rzeszy nie było miejsca na tabliczkę z patronem o pochodzeniu żydowskim i nazwa została zmieniona. Dziś jest to ulica Karkonoska.

 

Historia wrocławskich parków - Dawna restauracja Haasego nad stawem. Źródło: Biblioteka Kongresu USA

Dawna restauracja Haasego nad stawem. Źródło: Biblioteka Kongresu USA

Trwoga w Leśnicy. Okrutny pan na zamku

Dziś Park Leśnicki przyciąga nad Bystrzycę wielu wrocławian, a w odnowionym renesansowym pałacu ciekawe wydarzenie oferuje Centrum Kultury Zamek. W XIX wieku przybył tu Piotr Lenné – ten sam, który zaprojektował ogrody Sanssouci w Poczdamie. Wcześniej Leśnica znajdowała się w rękach klasztoru Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą. Żadna jednak postać związana z tym miejscem nie jest w połowie tak intrygująca jak tajemniczy hrabia Horacy von Forno. Jego rodzina rzeczywiście przyjechała w XVII wieku na Śląsk i osiedliła się w Leśnicy. Co na jego temat mówią już legendy?
Hrabia von Forno wzbudzał strach swoim okrucieństwem. W porywach gniewu ciął służbę obelżywymi słowa i smagał batem. Pewnego dnia miał przebić nożem jednego z lokajów, a następnie wypchnąć go przez okno. Na darmo próbowano zmyć pozostałe na posadzce ślady krwi – pojawiały się wciąż na nowo. Także po śmierci hrabiego Leśnica nie zaznawała spokoju. Opuścił zamek, by schronić się na jednej z pobliskich gór, gdzie każdego dnia przynosiła mu jedzenie jedna ze służących. W murach dawnej siedziby wciąż wisiał jego portret. Dźwięk trzaskającego bata pana roznosił się po całym zamku, wprawiając lud w panikę. Gdy nowy właściciel zamku polecił zdjąć obraz, nękania ustały. Mieszkańcy Leśnicy mogli odetchnąć z ulgą.

Park Staromiejski, czyli podróż przez epoki

Zaczęło się od świstu kul i strzał. Ćwiczyli członkowie Bractwa Kurkowego, a od XVI wieku na polecenie cesarza Maksymiliana II strzelania mieli się nauczyć wszyscy mieszkańcy miasta. Zwieńczeniem ćwiczeń były zawody, w których brało udział nawet 500 ochotników. Zwycięzca który trafił drewnianego kura w tułów otrzymywał tytuł króla kurkowego.

 

Strzelnica Bractwa Kurkowego w XVIII wieku

Strzelnica Bractwa Kurkowego w XVIII wieku.

Strzały rozbrzmiewały do 1820 roku. W drugiej połowie XVIII wieku założono tu Zwingergarten –ogród położony między dwoma pierścieniami murów. W 1807 roku Wrocław zdobyły wojska napoleońskie, a sześć lat później postanowiono o zastąpieniu dawnego pasa fortyfikacji spacerową Promenadą, otwartą dla wszystkich mieszkańców miasta. Strzelnicę zlikwidowano, a ogród stał się częścią Promenady. W XIX wieku Zwingergarten stał się miejscem spotkań towarzyskiej śmietanki miasta. Ogród wypełniał się miłośnikami bali, wystawnych obiadów. Co wtorek odbywały się tu koncerty, urządzano sztuczne ognie. Najmocniej podupadł po drugiej wojnie światowej. Ogród pozbawiono architektury i ogrodzenia, połączono z Promenadą i przechrzczono na Park Staromiejski. Do 1994 roku jego patronem była komunistka Hanka Sawicka, teraz nosi imię Mikołaja Kopernika.

Skąd Japonia w sercu Europy?


W urządzaniu ogrodów i parków japońskich nie ma miejsca na przypadek. Rośliny są dobierane drobiazgowo pod kątem koloru, kształtu, okresu kwitnienia, a nawet znaczenia jakie im się w symbolice przypisuje. Tak też było w przypadku Ogrodu Japońskiego, który powstawał w Parku Szczytnickim. We Wrocławiu – jednym z największych miast ówczesnej Rzeszy Niemieckiej – miała się odbyć w 1913 roku Wystawa Stulecia. Był ku temu istotny powód – właśnie sto lat wcześniej armia pruska pokonała wojska napoleońskie w Bitwie Narodów pod Lipskiem.

Jedyną kompozycją egzotyczną w ramach Wystawy Ogrodniczej miał być Ogród Japoński. Pod okiem hrabiego Fritza von Hochberga, w przeszłości ambasadora Rzeszy Niemieckiej na dworze Cesarza Japonii, przygotowywali go mistrzowie tego kraju. Po zlikwidowaniu wystawy wiele detali zabrano, zachował się tylko staw, ścieżki i część roślinności. Ogród popadł w zapomnienie. Potrzeba było kolejnych 80 lat by ogród odzyskał swój orientalny charakter. W 1994 roku władze Wrocławia zwróciły się do Ambasady Japonii w Warszawie. Do stolicy Dolnego Śląska sprowadzono japońskich ogrodników, architektów ogrodów i aranżacji kamiennych. Bramy ogrodu otworzono w maju 1997 roku. Nie minęły dwa miesiące, kiedy został zniszczony przez powódź. Przez trzy tygodnie znajdował się pod wodą, wskutek czego około 70 procent roślinności trzeba było wymienić. Ponowna renowacja zakończyła się w 1999 roku. Zgodnie z informacjami uzyskanymi w Zarządzie Zieleni Miejskiej tylko w 2015 roku idylliczny ogród odwiedziło ponad 250 tysięcy osób.

Zielona pułapka

Pełen egzotyki był również przed wiekami Park Brochowski. To najstarszy zabytkowy park we Wrocławiu. Już w XII wieku Henryk Brodaty podarował te tereny augustianom. Barokowy park w stylu francuskim powstał w latach 1727-1733. Dziś trudno wyobrazić sobie, że w ciepłe letnie dni stały tu donice z drzewkami pomarańczowymi, a w specjalnie przygotowanych domkach dojrzewały ananasy. Za jedną z największych atrakcji parku uchodzi grabowy labirynt. Po wejściu trudno się z niego wydostać, a znalezienie drogi do wyjścia może zająć nawet kilkadziesiąt minut. Ściany zieleni mają ponad dwa metry wysokości, korytarze się gmatwają, a kolejne zakręty prowadzą do ślepych zaułków. Labirynt to niejedyna zagadka na zielonej mapie Wrocławia. Jakich jeszcze sekretów strzegą miejskie parki?

 

Maciej Leśnik