Wszystko wskazuje na to, że możemy już mówić o ogromnym sukcesie lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu i wielkim szczęściu 34-letniej pacjentki. Ciężarna kobieta, która w ciągu ostatnich 6 tygodni walczyła o życie, została wreszcie odłączona od aparatury ECMO. Jej stan spowodowany był uszkodzeniem płuc do którego doszło w wyniku infekcji koronawirusem SARS-CoV-2.

prof. Waldemar Goździk
fot. Tomasz Walów/USK

– 34-letnia kobieta w 19 tygodniu ciąży, zakażona SARS-CoV-2 trafiła do nas na początku stycznia ze szpitala w Legnicy – opowiada prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK. – Przebywała tam krótko, ponieważ jej stan się szybko pogarszał. Kiedy przyjęliśmy ją na oddział, planowaliśmy wysokoprzepływową tlenoterapię, ale okazało się, że konieczna jest bardziej inwazyjna metoda – ECMO – dodaje lekarz.

Aparat ECMO umożliwia pozaustrojowe utlenienie krwi człowieka. Metoda ta jest wykorzystywana m.in. w leczeniu najcięższych przypadków choroby COVID-19, w przypadku gdy w wyniku powikłań dochodzi do poważnego uszkodzenia płuc.

Taka terapia była koniecznością, by ratować życie 34-latki. Badania wykazały, że kobieta miała zajęte przez proces zapalny całe płuca. W trakcie leczenia pojawiły się też komplikacje w postaci zaburzeń krzepnięcia. To schorzenie jest szczególnie niebezpieczne u kobiet w ciąży, bo grozi mu wysokie ryzyko odklejenia łożyska. W ostatniej fazie leczenia, lekarze zdiagnozowali u kobiety jeszcze małopłytkowość oraz odmę płucną.

– Można powiedzieć, że tej pacjentce zdarzyły się wszystkie powikłania, jakie tylko mogły się zdarzyć. Tym większa jest radość naszego zespołu, że udało się szczęśliwie je pokonać, a stan pacjentki poprawił się na tyle, by móc ją przekazać pod opiekę ginekologów-położników – komentuje prof. Waldemar Goździk.

Stan 34-latki był na tyle zły, że kobieta nie pamięta co się z nią działo przez większą część pobytu we wrocławskim szpitalu. Ostatnie wieści ze szpitala są jednak bardzo pozytywne. Pacjentka już oddycha samodzielnie i mogła zostać odłączona od aparatury. Teraz trafiła na badanie na oddział ginekologiczny.

– Czuję się dobrze i cieszę się, że przeszłam na lżejszy oddział, że jest już po wszystkim. Mam nadzieję, że za parę dni stanę na nogi i pojadę do domu. Czeka tam na mnie rodzina i 2-letnia córeczka. A teraz będzie syn, urodzi się w czerwcu – powiedziała przyszła podwójna mama.