Nowy rok, nowy ja – każda strona internetowa o coachingu i motywacji bombarduje tym zdaniem od początku roku do lutego. Wtedy zazwyczaj większość noworocznych postanowień bierze w łeb. Miejmy nadzieję, że trendy, które dla Wrocławia zapoczątkował styczeń, też szybko zostaną przełamane.

Nowy Rok zaczął się dla naszego miasta od interesującej wiadomości – Ryszard Petru nie będzie kandydował na prezydenta naszego miasta. Najprawdopodobniej nikt nie rozważał poważnie takiej opcji, ale i tak ją zdementowano. Głośno było również o Komendancie Miejskim Policji we Wrocławiu, który miał poprawić jej wizerunek. Miał.

Polska usłyszała również o wrocławskim środowisku naukowym. Niestety w kontekście raczej odmiennym od tego, do jakiego przywykliśmy. Podobnie było z wiadomościami gospodarczymi. Wrocławianin okazał się najlepszy w regionie. Na szczęście tylko w regionie, bo kategoria raczej niechlubna.

W sierpniu zeszłego roku przekonaliśmy się, że nasze miasto bardzo lubi Wirtualna Polska – wówczas poświęcili cały artykuł działaniom pracowników myjni przy placu Hirszfelda i kolejny pożarowi radiowozu (jednego). Zainteresowanie wp.pl się nie zmniejsza, ale tym razem przeniosło się na bardziej tragiczne wydarzenia. O ile śmierć Zdzisława Smektały naprawdę powinna zostać przez świat dziennikarski dostrzeżona, o tyle opisywanie śmiertelnego upadku z budynku uniwersytetu i zwłok znalezionych w toi-toiu to już dowód szczerej miłości do stolicy Dolnego Śląska.

Polityka – nie jesteśmy bocznicą

Już 3 stycznia Wrocław z hukiem trafił na czołówki ogólnopolskich portali – ich czytelnicy dowiedzieli się, że Ryszard Petru nie będzie kandydował na prezydenta Wrocławia. Jest to o tyle ciekawe, że wcześniej nie zdążyli się dowiedzieć, żeby miał kandydować na tą funkcję. Informacja miała ponoć krążyć wśród polityków Nowoczesnej od kilkunastu dni. Kluczowe jest tu słowo „ponoć”. Katarzyna Lubnauer określiła, że wiadomość jest „humbugiem”, a nominacja Ryszarda Petru na kandydata na prezydenta Wrocławia nigdy nie była brana pod uwagę. Błyskawiczne dementi, nie przeszkodziło newsowi obiec działów politycznych praktycznie wszystkich ogólnopolskich serwisów.

Nie minęły trzy tygodnie, jak Ryszard Petru wrócił i to w towarzystwie Grzegorza Schetyny. Fakt.pl i wp.pl informowały, że kandydowanie Petru na prezydenta Wrocławia nie jest wcale takim absurdem, jak przedstawiała je Katarzyna Lubnauer. Ponoć (tak, znowu „ponoć”) takie rozwiązanie forsuje właśnie Schetyna. Bynajmniej nie z życzliwości, ale po to, by pozbyć się konkurenta z polityki ogólnopolskiej. Ciekawe, jak wyglądały negocjacje liderów opozycji. Możliwe, że tak:

Pomysł kandydowania Ryszarda Petru na prezydenta Wrocławia możemy traktować z przymrużeniem oka. Jednak fakt samego rozpatrywania naszego miasta jako miejsca, gdzie polityków odsyła się po to, żeby pozbyć się ich z działalności ogólnokrajowej, jest zwyczajnie obraźliwy.

Policja – ograniczmy się do faktów

Styczeń nie był udany dla wrocławskiej Policji. Zaczęło się od pobicia dwójki funkcjonariuszy. Jeszcze w Sylwestra, tuż przed północą, patrol policji próbował wylegitymować dwóch mężczyzn odpalających fajerwerki w pobliżu zaparkowanego samochód. Kiedy zaczęli uciekać policjanci ruszyli w pościg, podczas którego zostali pobici przez większą grupę. O sprawie informowała Wirtualna Polska.

Druga wiadomość odbiła się znacznie szerszym echem. W nocy ze środy 3 stycznia na czwartek 4 stycznia Komendant Miejski Policji we Wrocławiu, Zbigniew Raczak, trafił na szpitalny oddział ratunkowy a już w czwartek minister Mariusz Błaszczak zapowiedział jego odwołanie. W piątek rano pisano już od tym, w trybie dokonanym. Tyle fakty potwierdzone przez rzecznika Wrocławskiej Policji.

O tej sprawie napisał chyba każdy ogólnopolski portal. I praktycznie każda wzmianka czymś się różniła. Według wersji powtarzanej przez większość serwisów niekompletnie ubranego komendanta w pobliżu ulicy Hubskiej znalazł patrol Straży Ochrony Kolei. Miał być pod wpływem alkoholu, ale nie został przebadany alkomatem. Na smutną ironię może zakrawać fakt, że komendant Zbigniew Raczak został powołany na stanowisko, aby poprawić wizerunek policji, po śmierci Igora Stachowiaka.

Kultura – tematy leżą na ulicy

Wiadomości kulturalne związane z Wrocławiem są, najoględniej mówiąc, zabawne. W ostatniej dekadzie stycznia Polska poznała jednego z aktorów wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol który odmówił zagrania roli muzułmańskiego terrorysty w serialu, w którym tytułowy Ojciec Mateusz rozwiązuje kryminalne zagadki Sandomierza. O aferze informował internetowy portal Gazety Wyborczej. Weryfikowanie artykułu z treścią odcinka naprawdę nie ma sensu. Za doskonałą puentę może służyć fragment tytułu tekstu, który ukazał się krótko później na łamach Wirtualnej Polski: „Wystarczyło poczekać, aby nie wyjść na głupców”.

Gospodarka – rekord, ale bez powodów do dumy

Wyborcza.pl pisała o wynikach kontroli zwolnień lekarskich, w wyniku której do kasy dolnośląskiego ZUSu wróciło ponad milion złotych. Pierwsze miejsce przypadło oddziałowi w Legnicy, ale wrocławski uplasował się na drugiej pozycji ze stratą do lidera niewiele ponad 2 tysiące. Wątpliwy honor miasta obronił jednak mieszkaniec stolicy regionu, który musiał zwrócić ponad 30 tysięcy za 148 dni zwolnienia. Cóż – powiedzenie: „Najlepszy urlop? L4” znikąd się nie wzięło.

Śmierć we Wrocławiu, czyli ulubiony temat WP.pl

16 stycznia Wirtualna Polska pisała o tragicznej śmierci 50-letniego mężczyzny. Ofiara wypadła z Gmachu Głównego Uniwersytetu Wrocławskiego. Próby reanimacji nie odniosły skutku. Tydzień później, 23 stycznia, znów wp.pl informowała o znalezieniu zwłok mężczyzny w toi-toiu przy placu Hirszfelda.

Połowa miesiąca była smutna także dla wrocławskich mediów. 17 stycznia zmarł Zdzisław Smektała. Od ponad 40 lat był on związany z wrocławskim środowiskiem dziennikarskim i poetyckim. Publikował między innymi w kultowym już dziś Wieczorze Wrocławia. O tym przykrym wydarzeniu również informowała Wirtualna Polska.

Nauka tym razem nie ratuje miesiąca

Ostatniego dnia stycznia Gazeta Wyborcza wróciła do tematu potencjalnego terroryzmu. I tym razem trafiła w punkt, choć pewnie nie chcielibyśmy, żeby taki artykuł kiedykolwiek musiał powstać. Pracownicy Uniwersytetu Medycznego otrzymali pismo „z prośbą o objęcie specjalnym nadzorem dostępu studentów English Division (w szczególności pochodzenia nigeryjskiego i arabskiego) do odczynników chemicznych”. Celem ma być zapobieganie ich wykorzystania do przygotowywania materiałów wybuchowych lub toksycznych.

Działanie Uniwersytetu Medycznego można by skomentować na wiele sposobów – dosadnie, łagodnie, trafnie. Ale chyba najlepszym podsumowaniem będzie to, że za 50 lat wrocławską medycynę z początku XXI wieku wszyscy będą kojarzyli np. z doktorem Adamem Domanasiewiczem. A o twórcach i inicjatorach wspomnianego pisma nie będzie pamiętał nikt.