Jedno z najmniejszych na świecie państw wyspiarskich, usytuowane na Morzu Śródziemnym, jest popularnym kierunkiem wycieczek na kilkudniowy wypoczynek. Po niespełna trzech godzinach lotu z Wrocławia możemy wdychać tam czyste morskie powietrze i cieszyć się urokliwymi widokami.

Urokliwa wyspa ma powierzchnię 316 km², czyli jest zaledwie o 23 km² większa od Wrocławia. Jej stolica – Valletta – jest w tym roku Europejską Stolicą Kultury. Na tym podobieństwa do naszego pięknego miasta się kończą. Jednak zwykle podróżujemy po to, żeby poznać nowe miejsca, zatem ten fakt nie powinien nikogo rozczarować. Pobyt w takim magicznym miejscu, gdzie czas płynie wolniej, a ciepłe powietrze pachnie przygodą, pozwoli naładować baterie na długi czas. A więc ruszajmy.

Mdina – miasto ciszy
Malta, ze względu na swoją niewielką powierzchnię, sprawia wrażenie miniatury państwa. Możemy bez problemu przejechać ją całą w dwie godziny. Dlatego tamtejsze większe miasta można porównać do wrocławskich dzielnic, te mniejsze zaś do naszych wiosek.

Pierwsza stolica Malty – Mdina – z oddali przypomina krakowski Wawel. Miasto, położone w centralnej części kraju, zamieszkuje kilkusetosobowa społeczność. To obowiązkowy punkt pobytu na Malcie – magiczne miejsce, w którym czujemy powiew historii. Nic w tym dziwnego, skoro ten teren zamieszkały był już na początku IV tysiąclecia p.n.e. Wyjątkowo wąskie uliczki są wyłożone kamieniem tak starym i „wyślizganym”, że przechodnie czują się jak na lodowisku. Czasem można nawet ulec złudzeniu, że rozgrzane mury delikatnie oddychają, niosąc echo każdego postawionego kroku. Zakazano tu ruchu drogowego, zatem wszystkie uliczki są dostępne dla pieszych. Warto przejść się nimi wieczorem, gdy nie są tak zatłoczone. Jeśli trafimy tam jeszcze przed zachodem słońca, będziemy mieć niepowtarzalną okazję, by podziwiać panoramę Malty z tarasów widokowych.

Valletta – Europejska Stolica Kultury
Najbardziej wysunięta na południe, najmniejsza stolica w Europie. Od 1980 roku w całości jest wpisana na listę UNESCO. To niezwykłe miasteczko zgromadziło aż 310 zabytków na powierzchni 55 ha. Osobliwy, wyjątkowo nasłoneczniony skansen zdobędzie serca miłośników aktywnego spędzania wolnego czasu. Zwiedzając Vallettę, pośród wąskich, niezwykle urokliwych uliczek trzeba pokonać nieskończoną ilość schodów.
To jedno z najpiękniejszych miast w Europie, choć zbudowano je w celu odstraszenia wrogów. Pierwotnie było twierdzą. Dziś jest niewątpliwą perełką architektury, łączącą w sobie wpływy wielu kultur. Jeśli komuś brakuje motywacji do odwiedzenia Malty jeszcze w tym roku, to warto nadmienić, że Valletta w 2018 roku piastuje funkcję Europejskiej Stolicy Kultury. A to znaczy, że miłośnicy wszelkich aktywności twórczych nie powinni być zawiedzeni.

Popeye Village – bajkowa wioska
Niewątpliwy urok Malty sprawił, że jest bardzo lubiana przez filmowców. Kręcono tu zarówno hollywoodzkie superprodukcje, jak i niszowe projekty. Dzięki filmowym konotacjom w północno-zachodniej części wyspy znajdziemy urokliwy park rozrywki. Powstał pod koniec lat 70., w całości na potrzeby amerykańskiego musicalu „Popeye”. Film nie zdobył szczególnej popularności w odróżnieniu od jego scenografii, która stała się nietuzinkową atrakcją turystyczną, lubianą zwłaszcza przez najmłodszych. Nawet jeśli nie mamy ochoty na zabawę w wiosce, warto do niej podjechać, usiąść na skarpie i nacieszyć oczy magicznym, bajkowym klimatem. Jeśli jednak zdecydujemy się na odwiedziny tego osobliwego parku rozrywki, w cenie biletu czeka nas sporo atrakcji. Możemy m.in. liczyć na show nawiązujące do musicalu oraz kilkunastominutowy rejs po zatoce. Na terenie Popeye Village znajdują się również baseny oraz place zabaw dla dzieci.

Klify na końcu świata
Malta to nie tylko zabytki i parki rozrywki, to przede wszystkim bardzo malowniczy zakątek na Ziemi. Tutaj możemy przycupnąć na krańcu lądu i podziwiać zapierające dech w piersiach widoki – dosłownie i w przenośni. Trzeba się liczyć z tym, że szukając linii horyzontu i szykując się do pamiątkowego selfie, będziemy mieć mocno rozwiany włos. Jednak nie ma się czego obawiać: powietrze jest ciepłe i przyjemne. Zatem nawet podczas krótkiego pobytu na Malcie warto przynajmniej jeden dzień przeznaczyć na podziwianie wyniosłych klifów i malowniczych plaż.

Saint Julian’s – miasto, które nigdy nie śpi
Niewielka osada rybacka, która tętni życiem o każdej porze dnia. Miłośnicy nocnych eskapad pokochają Saint Julian’s miłością od pierwszego wejrzenia. Jak niemalże w każdym miejscu na wyspie, tu również znajdziemy zabytki. Jednak to miejsce szczególnie zachwyci młodzież: nagromadzenie nocnych klubów zapewni rozrywkę każdemu bez względu na płeć i gusta muzyczne.
Dawny ośrodek militarny z lat 30. XX wieku dziś jest międzynarodowym centrum rozrywki. Ceny nie zrujnują kieszeni: są zbliżone do tych, z którymi możemy się spotkać we wrocławskich pubach. Na wracających z nocnych eskapad imprezowiczów czekają okienka z gorącymi kawałkami pizzy. Wystarczy mieć 1 euro w kieszeni, żeby przekąsić coś ciepłego nad ranem.

Tanio, niespieszno, ale wesoło
Komunikacja na Malcie to temat rzeka. Na początku warto zaznaczyć, że ze względu na fakt, iż Malta dopiero w 1964 roku odzyskała niepodległość, „w spadku” po Wielkiej Brytanii panuje tu ruch lewostronny. Jeśli ktoś nie czuje się mistrzem kierownicy, lepiej niech nie próbuje wypożyczać samochodu. Kierowcy na Malcie mają iście południowy temperament, do tego bardzo niefrasobliwie podchodzą do tematu przepisów ruchu drogowego. Rower odpada całkowicie. Wąskie drogi, brak ścieżek rowerowych, do tego wyżej wspomniana lekkość w podejściu do przepisów. Nic zatem dziwnego, że na Malcie panuje przekonanie, iż podróż rowerem jest jednoznaczna z myślami samobójczymi.

Mamy jednak do wyboru jeszcze cztery rozwiązania. Pierwsze to zorganizowane wycieczki. Koszt takiej przyjemności waha się między 12 a 40 euro. To opcja dla tych, którzy nie mają pomysłu na to, jak spędzić czas na Malcie i chcieliby mieć pewność, że zobaczą najatrakcyjniejsze miejsca. Dodatkowo kursy wycieczkowe dają poczucie, że jest szansa na punktualność.

Zabawa zaczyna się przy następnych opcjach. Komunikacja miejska na Malcie jest dla Polaków kompletną zagadką. Jedynym atutem jest cena: za dwugodzinny bilet zapłacimy 1,5 euro. Autobusy w sezonie są bardzo często przepełnione na tyle, że po prostu nie zabierają kolejnych pasażerów. Mniejszy problem jest poza sezonem. Rozkład jazdy okazuje się zupełnie niezobowiązującą ozdobą przystanku. Jeśli autobus przyjedzie i do tego pojedzie zaplanowaną trasą, to już jesteśmy szczęściarzami. Z reguły przyjeżdża, kiedy uzna za stosowne, i jedzie trasą według uznania. Być może autochtoni znają jakiś tajemny klucz do reguł, którymi rządzi się tamtejsza komunikacja. Polacy jednak są, delikatnie ujmując, nieco zaskoczeni.

Trzecią opcją są prywatne busy. Tu już nie ma mowy o jakimkolwiek rozkładzie jazdy: po prostu na przystanek podjeżdża bus, kierowca mówi, że jedzie do miejsca X, po czym wpuszcza zainteresowanych pasażerów. Ta przyjemność kosztuje 2 euro, a w gratisie mamy dreszczyk emocji. Bardzo często kierujący busem je w czasie jazdy kanapki, bywa też, że równocześnie rozmawia przez telefon. A drogi są wąskie i kręte… Czasem nieoczekiwanie zmienia zdanie co do docelowego miejsca podróży… Słowem – wolna amerykanka, co jednak także ma swój urok.
Ostatnia, najmniej oficjalna opcja, o której na próżno by szukać informacji w przewodnikach, to prywatne przewozy. W pobliżu najczęściej odwiedzanych atrakcji turystycznych stoi samochód. Sympatyczny kierowca macha do turystów i proponuje podwózkę za określoną kwotę. Można negocjować cenę. Jeśli grupa jest za duża, nie ma problemu: jest jeszcze miejsce w bagażniku. Podczas takiej wycieczki mamy z reguły doskonałego przewodnika, który chętnie opowie o lokalnych tradycjach, uprzedzeniach i zwyczajach. Zawiezie do baru, w którym jadają miejscowi, podpowie, co jeszcze zobaczyć i co kupić. Jedynym minusem jest stan techniczny samochodów – może niektórych trochę niepokoić… Podczas pobytu na Malcie warto przynajmniej raz skusić się na taką przygodę, gdyż wrażenia są nie do przecenienia.

Malta to miejsce niezwykłe. Tu czas płynie zupełnie inaczej, mieszkańcy są uśmiechnięci i bardzo przyjaźni. Lubią Polaków, ponieważ pochodzimy z katolickiego kraju, a Malta również do takich należy. Zdecydowanie warto ująć tę urokliwą wyspę w planach urlopowych – szczególnie w okresie wiosennym, przed wakacyjnym szczytem.

Warto zobaczyć:
Klify Dingli – najwyższe klify południowej Europy. W niektórych miejscach ich wysokość dochodzi nawet do 250 metrów.

Blue Grotto – jedno z najpiękniejszych miejsc na Malcie. Niestety, w sezonie można tu zanotować największe stężenie turystów na metr kwadratowy.

Błękitna Laguna – bajeczne miejsce przy należącej do Malty niewielkiej wysepce Comino, którą zamieszkuje jedna rodzina. Niezwykły kolor wody w tym zakątku uczynił go jedną z większych atrakcji turystycznych malutkiego, śródziemnomorskiego kraju.

Gozo – do Gozo dopłyniemy promem z Malty w niecałe pół godziny. Już sam rejs jest przyjemnym doświadczeniem, na miejscu czeka nas również wiele niespodzianek: piękne kościoły, malownicze plaże i zdecydowanie więcej spokoju.