„Wiesław, czyli mroki średniowiecza” to internetowy komiks paskowy, tworzony od siedmiu lat przez Macieja Kisiela. Lada dzień ma się odbyć premiera pierwszej pełnometrażowej historii rysunkowego rekonstruktora „O leniwym Wiesławie i jego pomocnikach”, nad którym objęliśmy patronat.

Bartosz Adamiak: Dlaczego zacząłeś rysować Wieśka?

Maciej Kisiel: Można śmiało powiedzieć, że zadecydował przypadek. Pracowałem w agencji PR – miałem zajmować się social mediami, dodatkowo otrzymałem propozycję prowadzenia na uczelni zajęć poświęconych marketingowi szeptanemu. Potrzebowałem internetowego eksperymentu i własnych „badań” w tym temacie. Musiałem jednak zdecydować się na coś, co znam i co nie będzie wymagało ode mnie wchodzenia w nowy temat. Połączyłem zatem komiks i rekonstrukcję historyczną.

B.A.: A kiedy zrozumiałeś, że to będzie coś znaczącego?

M.K.: Właściwie do dzisiaj to do mnie nie dociera. Początkowy zamysł luźnych historyjek rysunkowych ewoluował od ogólności do hermetycznego dowcipu tylko dla rekonstruktorów. Mimo tego liczba osób śledzących Wieśka sięgnęła blisko 12 tysięcy. Co ciekawe i chyba zarazem najcenniejsze, to fakt, że wokół komiksu zbudowała się autentyczna społeczność. Fani komentują, podsyłają pomysły, inspiracje. To chyba zaangażowanie ludzi zapaliło mi lampkę, że warto pchać to dalej. W ten sposób powstało ponad 600 odcinków publikowanych w sieci codziennie oprócz sobót i niedziel – jak w urzędzie.

B.A.: Powiedziałeś, że było to skierowane do rekonstruktorów. Kim są i dlaczego akurat do nich?

M.K.: Chodzi o rekonstruktorów historycznych – ludzi, których pasją jest historia ze wszelkimi niuansami życia codziennego. To ci szaleńcy, którzy odtwarzają historyczne stroje, narzędzia i broń – ci, którzy na sto kroków są w stanie rozpoznać, czy ciuch był uszyty ręcznie, czy maszynowo, i na jakim znalezisku archeologicznym został oparty. Jako że dość dawno też wpadłem w to towarzystwo i znam je całkiem dobrze, stałem się komentatorem tego (pół)światka. Oczywiście żarty nie miały na celu nikogo obrażać – były raczej uwypukleniem tego, z czym pasjonaci historii najczęściej się borykają. Wiesz, jest moda na bio i eko, ale to rekonstruktorzy przeżywają prawdziwą zgrozę na myśl o tkaninie z lnu z domieszkami. I właśnie stąd tytuł projektu – „Mroki średniowiecza”. W żargonie rekonstrukcyjnym „mroczyć” znaczy oszukiwać – wprowadzać do epoki elementy niezgodne. Najbardziej jaskrawy przykład – zamiast ubrać stylowe ciżemki oparte na konkretnym wykopalisku, owijasz glany futerkiem znalezionym w maminej szafie. Wiesiek skupia w sobie to wszystko i pokazuje codzienność rekonstruktora – również w zderzeniu się z laikami, gośćmi inscenizacji historycznych. W skrócie dowcip hermetyczny do bólu i przeznaczony dla ludzi, którzy jeżdżą do lasu z meblami. Sam słyszysz, jak to brzmi.

B.A.: Komiks pełnometrażowy będzie także o rekonstrukcji historycznej?

M.K.: Nie. Podszedłem do tego projektowo. „Wiesław, czyli mroki średniowiecza” i „Wiesław. Baśnie słowiańskie” to dwa różne byty, które spaja jedynie bohater i bardzo ogólnie rozumiany klimat wczesnego średniowiecza. Komiksy paskowe miały specyficzny humor i specyficzną grupę odbiorców. Powstało ponad 600 odcinków, z których najciekawsze zostały już wydane w formie książkowej, ale zawsze marzyłem o wersji pełnometrażowej. Początkowo stworzyłem dwa scenariusze, które dotyczyły rekonstrukcji. Były ciekawe, ale zbyt hermetyczne – z punktu widzenia szerszego odbiorcy nie do przyjęcia. Scenariusze poszły do kosza. Na szczęście! Bo pewnego dnia – sięgając do domowej biblioteczki – przypomniałem sobie o tym, że od zawsze kręciła mnie bajka, jej rola w kulturze i przede wszystkim jej intertekstualna pojemność. Jeszcze na studiach wciągnęła mnie „Morfologia bajki” Władimira Proppa, którą – z ukochaną profesor Teresą Walas – wałkowaliśmy na wszelkie możliwe sposoby. Już wtedy zrozumiałem, że intrygują mnie legendy, bajki i procesy, w których powstają. Teraz znalazłem narzędzie, żeby się tym pobawić. Nie będę rozgadywał się na temat filozofii kognitywnego poznawania świata i znaczeń intertekstualności (śmiech). Ważne, że biorąc na warsztat motywy konkretnej bajki, mogę odnaleźć w niej motywy znane z innej i rozbudować je o jeszcze inne. Trochę jak Sapkowski w opowiadaniach wiedźmińskich. Przełamywanie tych konwencji zawsze na mnie działało. Do dziś kultowa jest dla mnie trylogia Pana Kleksa, a przecież Brzechwa robił to, o czym mówię, zanim crossovery stały się modne (śmiech).

B.A.: Więc o czym będzie pełnometrażowy Wiesiek?

M.K.: Mówiąc najbardziej skrótowo, wziąłem na warsztat jedną z mniej znanych baśni Słowian Zachodnich ze zbioru „Śpiewająca Lipka”, zrobiłem z niej fabularną bazę do swojej opowieści i włączyłem w nią Wieśka jako głównego aktora. Jako najmłodszy syn słowiańskiego władcy podejmuje się próby rozwikłania zagadki znikających jabłek, co daje początek jego niezwykłej przygodzie. Ruszając w daleki świat, Wiesław zmuszony jest stawić czoła wikińskim rabusiom, a dzięki sprytowi i odrobinie szczęścia do jego kompanii dołączać będą nowi, niecodzienni druhowie. Jak to w baśniach bywa, przewrotny los nie oszczędzi podróżnikom niespodzianek. Czy tylko niemiłych? To już czytelnicy muszą ocenić sami.

W całej tej opowieści chciałem bazować na oryginalnych źródłach pisanych bądź też motywach udokumentowanych przez badaczy. Nie chciałem bardzo zmyślać i tworzyć świata na nowo. Główna nić fabularna jest pretekstem do wplecenia innych historii, powodem do żonglowania nimi. Chciałem stworzyć coś, co na poziomie koncepcyjnym zbliżałoby się do majstersztyku ostatnich lat, czyli scenariusza do wiedźmińskiego „Serca z kamienia” stworzonego przez zespół CD Project Red. W komiksie pojawiają się zatem starzy bogowie, szeptuchy, pogańskie plemiona, ale także misjonarze i najzwyklejsze „chrześcijańskie” diabły znane z lokalnych podań.

Maciej Kisiel

B.A.: Możemy go zatem nazwać komiksem historycznym?

M.K.: Nie, to absolutnie nie jest komiks historyczny. Konwencja wieśkowa jest dość pojemna. Odszedłem od świata rekonstruktorów i tematu historyczności. Co prawda jest on inspiracją do tego, żeby wejść w pewne niuanse i oczywiście będzie tam parę mrugnięć okiem, ale w tym projekcie Wiesiek stał się bohaterem. Stał się taki trochę jak – oczywiście sobie teraz posłodzę – Kaczor Donald w różnych opowieściach z komiksu „Gigant”. Kaczor Donald potrafi się wcielać w Superkwęka, potrafi się wcielać w agenta Doubleducka, czasami jest po prostu ofiarą swego pazernego wujka, ale w każdej historyjce odgrywa inną rolę, wchodzi w interakcję z otoczeniem na innej zasadzie. Podobnie Wiesiek nadal pozostaje rekonstruktorem w serii „Mroki średniowiecza”, natomiast w „Baśniach słowiańskich” staje się np. młodym księciem. Kim będzie w następnych zeszytach? Może wojem idącym do piekła z kiełbasą?

Maciej Kisiel

B.A.: Do kogo skierowany będzie komiks?

M.K.: Myślę, że to się jeszcze okaże. Jeśli chodzi o to, kogo ja bym chciał widzieć jako swoich czytelników, to na pewno wszystkich tych, którzy do tej pory czytali mojego Wieśka. Bo to nie jest tak, że teraz nie ma w tym już rekonstrukcji. To jest świat słowiańszczyzny, świat wikingów, tylko że w wersji takiej właśnie bajkowej i humorystycznej. Dowcip – bo o dowcip tu także chodzi – pozostaje taki sam. Dla kogo jeszcze? Wydaje mi się, że dla ludzi, którzy sięgają po komiksy. I być może dla najmłodszych, którzy są dzisiaj strasznie mocno bombardowani kulturą Zachodu. Ja nie mówię, że tej kultury Zachodu w Wieśku nie ma, bo to jest popkultura – wszyscy jesteśmy osadzeni w pewnym kontekście. Żyjemy w tej kulturze, czytamy „Czerwonego Kapturka” dzieciom, ale te bajki dzisiaj mają pozmieniane zakończenia, żeby nie kończyły się strasznie, źle albo brzydko. Mój komiks jest bardzo prosty i ostatecznie nie zmienia wydźwięku baśni. Kreska zawsze była bardzo infantylna, historia jest bajkowa, postaci są komiczne, no i to właściwie wszystko. To zeszyt dla wszystkich, którzy chcą sobie poczytać coś lekkiego. Nie poruszam w nim jakichś bardzo poważnych problemów, nie wprowadzam złożonych psychologicznie postaci. To, co ambitne w tym projekcie, polega na tym, że próbuję opowiedzieć bajkę z naszego kręgu kulturowego, o której z niewiadomych powodów zapomniano.

B.A.: Dlaczego zdecydowałeś się go wydać sam?

M.K.: Chyba najprostszą odpowiedzią jest to, że ja najlepiej wiem, w jaki sposób dotrzeć do moich odbiorców. Poprzednia współpraca z wydawnictwem była bardzo projektowa. W 2013 roku została wydana zbiorcza wersja najciekawszych odcinków publikowanych w sieci. Na tym się skończyło. Teraz dużo się zmieniło. Prowadzę działalność marketingowo-wydawniczą, więc jestem w stanie sam to udźwignąć. Współpracuję z drukarniami, więc mam przetarte szlaki produkcyjne i trochę większy wpływ na różne detale, które są dla mnie ważne. Ten „Wiesiek” ma być pierwszym komiksem z cyklu „Baśnie słowiańskie” i chciałbym docelowo wydawać jeden zeszyt w roku. Od tego pierwszego będzie zatem bardzo dużo zależało i chciałbym, aby wyglądał jak najlepiej.

B.A.: Kiedy odbędzie się premiera?

M.K.: Premierę planuję na drugą połowę lipca 2019 roku. Nie wykluczam z tej okazji jakichś spotkań autorskich we Wrocławiu, może także w kilku innych miejscach w Polsce. Na przełomie lipca i sierpnia zaplanowałem tournée po festiwalach rekonstrukcyjnych i średniowiecznych, więc tam także będę chciał pokazać mój tytuł.

B.A.: Gdzie będzie można go kupić?

M.K.: Książkę będzie można kupić online – za sprawą strony www, którą kończymy, oraz na profilu na Facebooku. Ponadto będę pojawiał się na festiwalach i imprezach historycznych, więc zawsze wchodzi w grę spotkanie twarzą w twarz (śmiech). Rozmawiam też z kilkoma sklepami z grami planszowymi i księgarniami komiksowymi. Zresztą o tym wszystkim będę na bieżąco informował na oficjalnym fanpage’u Wieśka, czyli https://www.facebook.com/WieslawMrokiSredniowiecza/

B.A.: Dziękuję za rozmowę.