„Historia nie jest przeszłością. Historia jest teraźniejszością i nosimy ją w sobie przez cały czas.” Te ostatnie zdania filmu wypowiadane przez Jamesa Baldwina brzmią jak prawdy oczywiste, lecz po obejrzeniu dokumentu, nabierają mocy i brzmią niebywale smutno.

Magnolia Pictures Press Kit

Zapamiętaj ten dom

„Nie jestem twoim murzynem” w reżyserii Raoula Pecka było nominowane do tegorocznych Oskarów i dwukrotnie zostało docenione podczas Berlinale w sekcji „Panorama”: wyróżnienie specjalne oraz nagroda publiczności. Polska premiera filmu planowana jest na 1. grudnia 2017 roku, ale pokaz przedpremierowy odbył się 9. października we wrocławskim DCF-ie.
Inspiracją do powstania obrazu była nieukończona książka Jamesa Baldwina „Remember This House”, w której autor pisał o zamordowanych czarnoskórych aktywistach na rzecz ruchu praw obywatelskich: Martinie Lutherze Kingu, Malcolmie X i Medgarze Eversie. Baldwin jako jeden z pierwszych podjął się próby opowiedzenia o historii Stanów Zjednoczonych z perspektywy Afroamerykanina, wychodząc z założenia, że historia czarnych w Ameryce to historia Ameryki i dochodząc do wniosku, że nie jest to ładna historia. Baldwin zmarł w 1987 roku, a film, pełen wyjątkowych i kunsztownie zmontowanych materiałów archiwalnych, składa się na ekranową kontynuację „Remember This House”.
W scenach, w których James Baldwin się nie pojawia, jego głosem jest Samuel L. Jackson. Narrator przytacza fragmenty tekstów i listów autora, a spokojny sposób wypowiedzi stanowi kontrapunkt dla emocjonalnych wystąpień pisarza. Pełen pasji Baldwin mówi o kryzysie duchowości amerykańskiego społeczeństwa lat 50-tych i 60-tych, podejmując tym samym problem nie tylko rasowej segregacji, ale także braku empatii dla kobiet, niepełnosprawnych, homoseksualistów i nielegalnych imigrantów. Samuel L. Jackson zdaje się więc być teraźniejszym głosem autora – archiwalne kadry przeplatane są bowiem współczesnymi.

Raoul Peck | Magnolia Pictures Press Kit

Hollywhitewood?

Raoul Peck wplata również sceny z hollywoodzkich produkcji, w których murzyni pokazywani byli negatywnie. I tak, w „Narodzinach narodu” (1915), przedstawieni zostali jako rozbuchane seksualnie samce napastujące białe kobiety; w „King Kongu” (1933) jako dzikusy dręczący Fay Wray; a w „Przeminęło z wiatrem” (1939) oglądamy sielskie obrazki niewolniczego Południa. I w tym miejscu można by się zastanawiać, czy aby nie są to przykłady służące tylko i wyłącznie potwierdzeniu tezy, bo dałoby się wymienić dziesiątki innych filmów, żeby tezę o supremacji białych w Hollywood obalić. Ten wątek nie jest jednak dla filmu ujmą. Uważny widz dostrzeże podteksty i na opowiadaną historię spojrzy z szerszej perspektywy.

Magnolia Pictures Press Kit

„Jeśli myślisz o mnie, że jestem czarnuchem, to znaczy, że czarnucha potrzebujesz.”

I słowo „czarnuch” można by zastąpić jakimkolwiek innym – w zależności od geograficznej szerokości, twórczej inwencji i źle rozumianej miłości do bliźniego. Obraz Pecka jest uniwersalną opowieścią o granicach, które człowiek zawsze przekraczał. W tym przypadku są to granice ludzkiej nienawiści i pytanie: jak bardzo mogą być jeszcze przesuwane?
W filmie pojawia się opowiastka o pewnej fotografii. Zdjęcie przedstawia czarnoskórą Dorothy Counts, która idzie do szkoły, a za nią tłum białych chłopców, którzy wytykają dziewczynę palcem i krzyczą. Ona pozostaje niewzruszona i z poczuciem dumy zdaje się nie zwracać na nich uwagi. Ta fotografia to niepomierna ilustracja tego, jak większość pragnie zawładnąć jednostką, odczuwając przy tym dziką przyjemność z bycia lepszym, tylko i wyłącznie wynikającą z przeświadczenia o własnej wyższości. Muszą kogoś mieć. Bez tego kogoś ich wiara by nie istniała. Tak bardzo przecież człowiek potrzebuje drugiego człowieka.

Ironia losu

W 1963 roku Robert Kennedy miał powiedzieć, że nie wykluczone, aby za czterdzieści lat prezydentem Stanów Zjednoczonych został Afroamerykanin. Mając w pamięci zabójstwa Kinga, Malcolma X i Eversa, James Baldwin odebrał wówczas jego słowa jako – najdelikatniej ujmując – zbyt śmiałe, a czarnoskóra społeczność wybuchła śmiechem. Jak potoczyła się historia – wszyscy wiemy. Warto jednak zaznaczyć, że właśnie za prezydentury Baracka Obamy dochodziło do największych w ostatnich latach zamieszek na tle rasowym.

„Nie mogę być pesymistą, bo wciąż żyję.”

To kolejny z Baldwina cytat. Pełen nadziei i wiary w jestestwo, ale przede wszystkim własne. Nie chodzi tu wszakże o egoizm, ale sprawczość. Czekać bowiem, aż wszyscy ludzie staną się braćmi, jest naiwne – póki życia starczy, pozostaje skracać dystans do człowieka, bo jeden drugiemu jest potrzebny. I przyczynić się do tego, żeby credo nie było odwrócone jak w kontekście Dorothy Counts.
„Nie jestem twoim murzynem” to świetnie zrobiony dokument. Zmontowany w sposób przemyślany i jakkolwiek to zabrzmi – atrakcyjny. Posiada tylko jeden mankament – jest, niestety, ponadczasowy.