O meczu w Poznaniu piłkarze Śląska będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Skuteczny Lech wygrał 3:0, kończąc znakomitą passę WKS-u w meczach wyjazdowych. Po raz ostatni wrocławianie przegrali jako goście 13 sierpnia w Gdyni.

Przed własną publicznością wrocławianie spisują się w tym sezonie poniżej oczekiwań. Kiedy przychodzi mu się mierzyć z drużynami Ekstraklasy na boisku rywala gra jednak znakomicie. Gdyby uwzględnić tylko mecze wyjazdowe w ligowej tabeli Śląsk byłby na drugim miejscu! Nic więc dziwnego, że piłkarze Śląska jechali do Poznania w bojowych nastrojach. Na zwycięstwie zależało również trenerowi Mariuszowi Rumakowi.

Podróż sentymentalna

Tym, którzy nie znają obecnego szkoleniowca Śląska, warto przypomnieć, że to właśnie w Lechu Mariusz Rumak otrzymał pierwszą szansę, aby jako samodzielny trener poprowadzić drużynę seniorów. Wcześniej przez kilka lat był asystentem kolejnych szkoleniowców.

Z Mariuszem Rumakiem na ławce Lech dwa razy został wicemistrzem kraju. Takie rezultaty nie zadowoliły jednak władz poznańskiego klubu, którym marzyły się również występy w fazie grupowej europejskich pucharów. Drużyna Rumaka nie zrealizowała tego celu przez trzy kolejne sezony. Czara goryczy przelała się po tym, jak w eliminacjach lepszy okazał się islandzki Stjarnan. Rumak został zwolniony.

Dla trenera Śląska mecze w Poznaniu nie są więc zwykłą datą w ligowym terminarzu. W meczu 16. kolejki Rumak postawił na ofensywny wariant. Pauzującego Felipe Goncalvesa zastąpił Sito Riera. Hiszpan miał rozruszać poczynania ofensywne wrocławian. Lech natomiast rozpoczął mecz z aż czterema środkowymi pomocnikami, co wróżyło plany silnej dominacji środka pola przez gospodarzy.

Oby do gwizdka

Obie drużyny na początku spotkania grały ambitnie, ale chaotycznie. Zamiast składnych akcji i Lech i Śląsk próbowały strzałów z większej odległości. Gola z dystansu próbowali zdobyć  m.in. Ryota Morioka i Radosław Majewski. W 16. minucie Lech objął prowadzenie. Po pięknym podaniu Makuszewskiego, Darko Jevtic ograł Dankowskiego na skraju pola karnego i uderzył obok bezradnego Kamenara.

Przy okazji bramkowej akcji nie zabrakło kontrowersji. W  momencie podania od Makuszewskiego adresat tego zagrania, czyli Majewski był na metrowym spalonym. Pomocnik najpierw przyciągnął uwagę obrońców Śląska, by potem w ostatnim momencie zostawić piłkę Jevticiowi. Ten dokończył dzieła i otworzył wynik spotkania. Śląsk jedną z nielicznych dobrych sytuacji miał po faulu na Madeju na 17. metrze od bramki Lecha. Do piłki podszedł Alvarinho, ale uderzył bardzo źle i trafił tylko w mur.

Trzeba przyznać, że mecz nie zachwycał. Wielu podaniom Wojskowych towarzyszyła niedokładność, co mocno odbijało się na płynności spotkania i jego wrażeniach wizualnych. Całość od deski do deski był w stanie obejrzeć tylko zagorzały kibic. Po 30. minucie nastąpiło małe przełamanie w szeregach Śląska. Kilkoma ładnymi dośrodkowaniami uraczył nas młody wychowanek wrocławian Kamil Dankowski, jednak jego koledzy nie potrafili wykończyć jego centr.

Robak pozbawia złudzeń

Musiało upłynąć 20 minut kompletnie bezbarwnej drugiej połowy, aby zmienił się wynik meczu. Po podaniu Makuszewskiego na 2:0 podwyższył Marcin Robak, notując czwarty gol w czwartym kolejnym meczu. Napastnik Lecha wszedł na boisko zaledwie kilka minut wcześniej w miejsce Dawida Kownackiego.

Lech grał bezpiecznie, pozwalał rozgrywać Wojskowym piłką na własnej połowie, ale nie dopuszczał do zagrożeń we własnym polu karnym. Poznaniacy byli o klasę lepsi. Śląsk próbował się odgryźć po straconej bramce, jednak strzał głową Mariusza Idzika wylądował na słupku bramki lechitów. Ładną wrzutką popisał się Sito Riera. Wspomniany Hiszpan minutę później ładnie uderzał z 15. metra, słowacki bramkarz Lecha Matus Putnocky popisał się jednak piękną paradą, zbijając piłkę na rzut rożny. Ten przyniósł kolejną stuprocentową sytuacje. Po zamieszaniu  w polu karnym Adam Kokoszka przestrzelił z bliskiej odległości.

Gdy na wyjeździe z taki silnym przeciwnikiem marnujesz tyle sytuacji podbramkowych zwykle kończy się to sromotną porażką. Leżącego na deskach przeciwnika dobił Robak, wykorzystując rzut karny po przypadkowym zagraniu ręką przez Laszę Dwaliego.

Rażąca nieskuteczność

To był mecz bez historii. Na boisku w Poznaniu spotkały się dwie drużyny, które dzieliła tego dnia różnica klas. Silny Lech poradził sobie z solidnie grającą w tym sezonie drużyną wrocławian. Solidność to dobra cecha, gdy jednak gra się przeciwko tak zbalansowanej i cierpliwie budowanej drużynie nie wystarcza. Kibice Śląska musieli tym razem przełknąć smak porażki i szukać pozytywów poza tym, co mogli oglądać na boisku.

Za co można pochwalić Śląsk? Na pewno cieszy fakt, że Mariusz Rumak skrupulatnie wprowadza do składu wychowanków. Wrocławska młodzież wreszcie zaczęła odważniej pukać do bram pierwszej drużyny. Wzorcowym przykładem dla innych Kamil Dankowski, który jest już pewniakiem do gry na prawej obronie.

Z każdym meczem można odnieść wrażenie, że wybór Mariusza Rumaka przy cierpliwości władz Śląska i odpowiednich funduszach przyniesie wrocławianom lepsze czasy. Oby tej cierpliwości włodarzom klubu nie zabrakło.

Lech Poznań – Śląsk Wrocław 3:0 (1:0)

Bramki: Jevtić (16`), Robak (66`, 74` z rzutu karnego)

Składy drużyn:

Lech Poznań: Matus Putnocky – Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Paulus Arajuuri, Tamas Kadar – Łukasz Trałka, Radosław Majewski (75` Abdul Aziz Tetteh), Darko Jevtić (78` Kamil Jóźwiak), Maciej Gajos, Maciej Makuszewski – Dawid Kownacki (63` Marcin Robak)

Trener: Nenad Bjelica

Śląsk Wrocław: Lubos Kamenar – Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Lasza Dwali, Augusto – Adam Kokoszka, Sito Riera, Ryota Morioka (79` Ostoja Stjepanović), Łukasz Madej (83` Bence Mervo), Alvarinho – Kamil Biliński  (55` Mariusz Idzik)

Trener: Mariusz Rumak

Widzów: 15 943