„Rozmawiając z mamami z innych części naszego miasta, odnoszę wrażenie, że mieszkam na modelowym osiedlu. Kozanów to moje miejsce we Wrocławiu. I nigdzie się stąd nie wybieram” – pisze autorka bloga Mama Wrocławianka.

„W 2009 roku, opuszczając mój ukochany Borek i przeprowadzając się na wrocławski Kozanów, nie przypuszczałam, że to będzie idealne miejsce do życia. Mówi się, że miłość nie wybiera, i ja również uciekłam za miłością może nie do innego miasta, ale na zupełnie inną stronę Wrocławia. Wychowana w kamienicy, w pobliżu osiedla willowego, obawiałam się kupna mieszkania na tak wielkim osiedlu, jakim jest Kozanów, ale mój małżonek, który zamieszkuje to miejsce od pierwszego roku życia, nie miał wątpliwości, że tu należy »zapuścić korzenie«. Z przerażaniem spoglądałam na »wielką płytę«, ale teraz muszę stwierdzić, iż mimo tego, że architektura tego blokowiska pozostawia wiele do życzenia, mieszka tu się znakomicie. Szczególnie z dwójką dzieci.

Komunikacja, zieleń i przestrzeń

Kozanów jest jednym z lepiej skomunikowanych osiedli we Wrocławiu. Jako wielka fanka wrocławskich tramwajów jestem wyjątkowo wdzięczna za inwestycje, które powstały dzięki Euro 2012: mamy dwie linie tramwajowe w całości niskopodłogowe. Dodatkowo praktycznie pod samym moim domem staje również 8 (!) linii autobusowych. Dojadę stąd bezpośrednio na Krzyki, Gaj, Partynice, pl. Jana Pawła II, pl. Grunwaldzki, Pracze Odrzańskie, Leśnicę, a jak przejdę przez park, to i na Księże Małe, Biskupin i Sępolno.

Żadne duże wrocławskie osiedle nie jest położone tak blisko tak dużych terenów zielonych. Kozanów bezpośrednio graniczy z rozległym parkiem Zachodnim. Dzięki projektom Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego mamy tu w jednej z części parku nawet małą ściankę wspinaczkową dla dzieci. W ciepłe dni obok placu zabaw przyjeżdża mobilna kawiarnia i tylko czekam na obiecane toalety publiczne (wiem, że się doczekam). Po drugiej stronie ul. Pilczyckiej przy połączeniu z ul. Popowicką jest drugi plac zabaw oddany do użytku zeszłej zimy, który podobno w niektórych matczynych rankingach jest w pierwszej »10« najfajniejszych tego typu obiektów we Wrocławiu, a dla mnie jest numerem »1«.

Krętymi ścieżkami i alejkami możemy dojść do nadodrzańskich wałów i stąd już tylko dwa kroki pozostają do największej plaży miejskiej i spacerów wzdłuż niedawno uregulowanej na tym odcinku Odry, gdzie zupełnie można zapomnieć, że jest się w centrum wielkiego miasta (na sąsiednich Popowicach wyznaczony jest przecież geometryczny środek stolicy Dolnego Śląska). Po drugiej stronie osiedla, choć administracyjnie ta część należy już do Pilczyc, przechodząc przez ogródki działkowe, trafiamy do Lasu Pilczyckiego. Tam spotkać możemy dzięcioła czarnego, bażanty i sarny. Uwielbiamy spacery po lesie, szczególnie wczesną wiosną, bo w drodze do Jazu Rędzińskiego mijamy całe połacie uwielbianych przeze mnie przebiśniegów.

Wieżowce i 4-piętrowce w charakterystycznych kolorach powstały tu głównie w latach 80. ubiegłego wieku. Charakterystyczne dla ówczesnego budownictwa jest pozostawianie dużych przestrzeni między budynkami. Tu nikt nie ma możliwości zaglądać sąsiadowi w okno, bo bloki są zmyślnie rozstawione, a między nimi jest miejsce na małe place zabaw, piaskownice czy zwyczajny kawałek trawy. Tysiące mieszkańców tego osiedla to i mnóstwo dzieci, o które zadbano należycie, stawiając dwie spore szkoły podstawowe, które funkcjonują do dziś. Przy podstawówce na ul. Kolistej mamy ogólnodostępne boisko do koszykówki, a obok orlik, na którym popołudniami ćwiczą szkółki piłkarskie. Na dostęp do przedszkoli i żłobków nie ma co narzekać. Osiedle ma w swojej ofercie nie tylko placówki finansowane przez miasto, ale również prywatne. Popołudniami Wrocławski Klub Anima zapewni dodatkowe zajęcia, a w weekend można też pójść tam na koncert czy przedstawienie.

Dostęp do służby zdrowia nie stanowi tu problemu, bo nawet w postawionej nie tak dawno galerii handlowej mamy lekarza rodzinnego i paru specjalistów, nie mówiąc już o dużej przychodni przy ul. Dokerskiej i wielu prywatnych gabinetach rozrzuconych po całym blokowisku. Osiedle posiada sklepy wielkopowierzchniowe oraz małe lokalne restauracje, pizzerie i food tracki, siłownie, korty tenisowe, kluby fitness – to wszystko na około 6 kilometrów odległym od ratusza Kozanowie.

Mamy z innych osiedli mogą mi zazdrościć

Jak to się ma w porównaniu do innych miejsc we Wrocławiu? Gdzie indziej dostęp do tego wszystkiego mamy na wyciągnięcie ręki? Myślę, że narzekać nie mogą mieszkańcy podobnych osiedli – Popowic, Nowego Dworu (mimo ciągłego braku tramwaju) czy Gaju: osiedli zbudowanych i zaprojektowanych w poprzednim stuleciu, kiedy projektanci myśleli o tym, żeby przeciętnemu Kowalskiemu niczego pod domem nie brakowało, tworząc tym samym samowystarczalne »miasteczka«. Rozmawiając z mamami z innych części naszego miasta, odnoszę wrażenie, że mieszkam na modelowym osiedlu. Na Ołtaszynie mieszkańcy skarżą się przede wszystkim na korki, ale kręcą również nosem na ciągłe rozbudowy osiedla kosztem terenów zielonych i rekreacyjnych. Brak placówek oświaty nie odstrasza wrocławian przed kupnem mieszkania czy domu w tamtej okolicy. Niestety, skutkuje to tym, że dzieci chodzą do szkoły na trzy zmiany, a część rodziców odsyła swoje pociechy do szkół dalej położonych od miejsca zamieszkania. Co zatem zachęca do życia na Ołtaszynie, Partynicach, Wojszycach? Cisza i spokój oraz bliskość granicy miasta, co przykładowo pozwala cieszyć się możliwością częstych wypadów do pobliskiego zamku Topacz przy stosunkowo bliskiej odległości od Rynku.

Wiele osób, które zamieszkują nowo powstałe osiedla, nie rozumieją mojego entuzjazmu związanego z podróżami komunikacją miejską do centrum Wrocławia. Nie dziwi mnie również odmienne zdanie dotyczące bliskości terenów zielonych czy placówek oświaty. Dzieci zamieszkujące modną ostatnio Lipę Piotrowską muszą codziennie dojeżdżać do szkoły aż 6 km! Wiem, że magistrat pracuje nad tym, żeby każde młode osiedle było modelowe, żeby niczego na nim nie brakowało. Wiem, że mieszkańcy takich osiedli doczekają się kiedyś tego wszystkiego, co ja mam pod nosem. Nie wiadomo tylko, kiedy to nastąpi, dlatego odwlekam maksymalnie, jak to jest możliwe, przeniesienie się do innej część miasta, bo dla mnie Kozanów jest idealnym miejscem do życia. Kozanów – moje miejsce we Wrocławiu!”.