W jaki sposób reportaże zmieniają nasz świat? Jak to jest: pisać o tematach trudnych, przeżywać historie z ich bohaterami, a potem wracać do codzienności? Przedstawiamy wywiad z Izą Klementowską, reporterką i dziennikarką, gościem wrocławskiego 12. Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania (6-9.10.2016). Rozmawia Sławek Czarnecki.

Iza Klementowska reporterka

Fot. Natalia Kabanow

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że jest osobą nieśmiałą. Czytając Pani teksty, trudno w to uwierzyć.

Jestem osobą nieśmiałą, ale myślę, że ta nieśmiałość bardzo sprzyja zbieraniu materiału. Nigdy nie naciskam moich rozmówców. Owszem, spotykam się z nimi wielokrotnie, ale jeśli po drugim, trzecim razie widzę, że ktoś nie chce ze mną rozmawiać – odpuszczam. Nie pytam, ale sama czekam, aż coś powiedzą. A oni, widząc, że ja milczę, sami zaczynają mówić. I nie jest to moja metoda zbierania materiału. Po prostu jestem zbyt skrępowana, żeby pytać o pewne rzeczy. Dopiero wtedy, gdy moi bohaterowie zaczynają opowiadać swoje trudne historie, dopytuję się o szczegóły. W jaki sposób coś się stało, gdzie miało miejsce? Nigdy nie pytam wprost, bo pewnych pytań nie zadaje się wprost. Dlatego też jestem reporterką, żeby zwalczać nieśmiałość. Od paru lat, po kawałku, udaje mi się ją skruszyć. Do śmierci może się jej pozbędę.

Porusza Pani bardzo trudne tematy. Jak sobie radzić z tym, co zostawiają w Pani po sobie?

Patrzę na to z innej strony. Historie, które przeżyli moi bohaterowie, są bardzo trudne. Ja nigdy nie przeszłam przez takie sytuacje i mam nadzieję, że nigdy mnie nie spotkają. Wobec tego, co te osoby przeszły, byłoby z mojej strony nietaktem mówienie, że po ich historiach muszę się odtraumatyzować. Chodzi o pewne porównanie mojego losu i ich losu. Ja tylko zbieram materiał i słucham. Oczywiście, słuchanie i pisanie o tych historiach jest trudne. Przerabiam to wszystko jeszcze raz: w głowie, w emocjach, to nie ucieka. Ale to, co ja przeżywam, pisząc tekst, jest niczym wobec tego, co przeżyli moi bohaterowie. Trzeba oddzielać pracę reportera od życia, tak jak aktor musi wyjść z roli.

No właśnie. Wyjeżdża Pani do miejsc, gdzie dzieją się tragedie, i opisuje je. Jak potem wrócić do domu i pójść po bułki do sklepu?

Po prostu wstaję rano i idę po te bułki, bo muszę po nie pójść. Bycie reporterem to mój wybór. Gdybym czegoś nie chciała, nie robiłabym tego. To historie moich bohaterów. Moje przeżycia a ich przeżycia to ogromna przepaść. Nie pozwoliłabym sobie na porównywanie naszych przeżyć. Chcę pokazać, przez co niektóre osoby muszą przejść, przez co przechodzą. Często dzieje się to tuż obok nas, a my staramy się tego nie widzieć. Zdaję sobie sprawę, że każdy ma swoje problemy. Jednak tu chodzi o drugiego człowieka, który potrzebuje pomocy. Jak choćby w przypadku uchodźców, którzy trafiają do Polski. [Reportażu o jednej z nich mogliśmy wysłuchać podczas 12 Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania – przyp. red.]. Jak sobie radzić z trudnymi tematami? Jeśli ktoś tego nie potrafi, nie powinien się nimi zajmować. Mam ogromny szacunek do moich bohaterów, do tego, co przeżyli i z czego się dźwignęli. Nie mogę powiedzieć, że sobie z tym nie radzę. A jeśli przestanę sobie radzić, pójdę do psychoterapeuty. Na wszystko jest lekarstwo. Na razie pomaga mi ruch. Ruch to zdrowie. Dużo chodzę, biegam. Poza tym, wspieram się gorzką czekoladą.

Powiedziała Pani, że staramy się nie widzieć tego, co jest obok nas, a jednak zainteresowanie książkami reporterskimi jest ogromne.

Co innego czytać o pewnych rzeczach, a co innego reagować na przeczytane reportaże. To dwie różne rzeczy. Jesteśmy zainteresowani, lubimy czytać książki reporterskie, to fakt. Jednak my, reporterzy, po to je piszemy, żeby ludzie dostrzegli problem i spróbowali coś z nim zrobić. Sama poza pisaniem dość dużo staram się działać i udzielać tam, gdzie mogę. Książki są nie tylko po to, żeby sprawić nam przyjemność czy żebyśmy, jak w przypadku reportażu, zobaczyli jakiś problem, ale żebyśmy na niego zareagowali. To jest takie małe potrząśniecie człowiekiem. To moje rozumienie reportażu.

Pani reportaże są poruszające.

Po to pisze się reportaże. Żeby poruszyły, wzruszyły. Żeby czytelnik pomyślał o osobach, które przeżyły to, co przeżyły. O tym, że często spotykają się z trudnymi sytuacjami.

Powoli świat się jednak zmienia. Czy to zasługa reportażu?

To jest moje życzenie i marzenie. Żeby reportaż poruszał i pogłębiał wrażliwość na drugiego człowieka. Ale czy tak jest? Nie potrafię odpowiedzieć, bo nie wiem. Spotykam się z sytuacjami, gdy czytelnicy mówią mi: „Nawet nie wiedziałem, że tam tak było. Zacząłem się tym bardziej interesować.” Świat się zmienia, ale wszystko się zmienia. My też się zmieniamy. Co ma na to wpływ? Nie wiem. Ja tylko obserwuję i opisuję.

Reportaże chyba jednak uwrażliwiają na drugiego człowieka?

Chciałabym, żeby tak było. Ale czy naprawdę tak jest, nie wiem. Byłoby fajnie, gdyby tak było. Wierzę w to. Gdyby tak nie było – nie zajmowałabym się reportażem.

Obecnie w mediach dominuje forma skrótowa: news, krótka notka. Czy reportaż nie zginie?

Dopóki będą media, które będą chciały drukować reportaże, i wydawnictwa, które będą je wydawać, reportaż nie zginie. Reportaż nie zginie, dopóki czytelnicy będą chcieli go czytać. Ta forma tekstu ma bardzo dużą siłę wyrazu. I wydaje mi się, że nie powinien zginąć. W Instytucie Reportażu wiedzę, ile osób chce uczyć się pisać takie formy. Z każdym rokiem jest ich coraz więcej. To forma opowiadania o naszej codzienności, o nas samych. Jeśli zaprzestaniemy opowiadać, to będzie koniec wszystkiego. Spójrzmy chociaż na Afrykańczyków. Oni przekazują sobie historie ustne od tysiąca lat. Te historie dalej żyją. To ich forma wyrazu. Teraz coraz więcej z nich pisze książki, ale piszą w stylistyce języka mówionego. To zupełnie inny język niż ten, którym piszemy w Europie. Oni maja formę wypowiedzi bardziej ustną, my bardziej pisemną. Myślę, że to nie zginie.

Zawsze będzie w nas ciekawość innych światów?

Myślę, że tak. Myślę, że człowiek nigdy nie zgubi ciekawości. Ogólnej ciekawości – życia, nowych smaków, kolorów, nowych ludzi. Jeśli nie jesteśmy ciekawi, to musimy coś ze sobą zrobić, poszukać ciekawości w sobie.

Iza Klementowska

mat. MFO 2016

Iza Klementowska – reporterka i dziennikarka, publikowała m.in. w „Dużym Formacie” Gazety Wyborczej, „Wysokich Obcasach Extra”, „Newsweeku”, „Polityce”, „Machinie”, „Sukcesie”, „Bluszczu” i „Nowym Dzienniku” (Nowy Jork). Jej teksty ukazały się również w antologiach „Swoją drogą”, „Pytania, których się nie zadaje”, „Odwaga jest kobietą”, „Twarze sukcesu. Zespół Downa”. Autorka książek Samotność Portugalczyka (Wyd. Czarne, nominacja do Nagrody im. Teresy Torańskiej), Minuty. Reportaże o starości (DW PWN), Szkielet białego słonia (Wyd. Czarne).