O tym, gdzie i kto namalował mural Stephena Hawkinga. Czego poszukuje w sztuce. Z czego napisze habilitację i jak chce sprowokować wrocławian. Z Anną Bielą, zajmującą się kuratorstwem, malarstwem, grafiką, instalacją, graffiti oraz muralem, rozmawia Paweł Pluta.

Jest Pani kuratorem wystaw, zajmuje się też malarstwem, grafiką, instalacjami i jednocześnie po doktoracie chce zrobić habilitację. Czy w takiej sytuacji można znaleźć chwilę wolnego od nauki i sztuki?

Każda moja wolna chwila jest przeznaczona na jakieś wydarzenie artystyczne i na pracę w plenerze. Nie wiem, skąd biorą się ta siła, moc i energia, ale ponoć mam to zapisane w gwiazdach. Nagle pojawia się nowa sytuacja i czuję ducha czasu, który zaprasza mnie i motywuje: „Aniu, znajdziesz siłę, zajmij się tym, dasz radę”! Jak słyszę ten głos, nagle fala energii przepływa przez moje ciało i nabieram mocy. Tylko wtedy mam siły na działania – jak nie ma tego przepływu energii, to siedzę na kanapie i oglądam filmy. Wtedy relaksuję się i odcinam od reszty świata. Ten nawał pracy powoduje też, że na przykład nie wyjeżdżam na urlop.

Ostatnio pochłania Panią MADOA, czyli Multicultural Art & Design Open Air. Proszę wyjaśnić, co to za artystyczne przedsięwzięcie.

MADOA to mój podarunek duchowy: jest owocem nawrócenia, zrozumienia, jak świat metafizyczny jest skonstruowany. Domyślam się, że przyciągam i ściągam wszystkie fantastyczne sytuacje, w których się znajduję. W tym roku projekt „MADOA SPIRIT TIME” na Wyspie Tamka (zakończył się 19 sierpnia – przyp. red.) pozostawił po sobie kolejny mural. Jest to podobizna Stephena Hawkinga, wykonana przez ANER. To mój pseudonim artystyczny, pod którym charytatywnie wykonuję murale dla zwykłych ludzi w miejscach publicznych. Tym razem na Wyspie Świętego Macieja, gdzie wynajmuję pracownię artystyczną. Duch mnie prowadzi: słucham i zbieram teraz plony mojej ciężkiej pracy.

W ramach projektu w Muzeum Miejskim Wrocławia odbywa się indywidualna wystawa „Anna Biela Inner Path”, którą można oglądać do 23 września.

To sukces! Jestem brana na poważnie, a mówią, że papier do niczego potrzebny, jednak tytuł doktora sztuk pięknych jest dużą motywacją, aby ciągnąć projekt z roku na rok i wykazać się kuratorsko. Nie pracuję na uczelni, ale mam chęć zrobić habilitację. Projekt jest niesamowitym dorobkiem artystycznym dla mnie i dla kolegów. A już powstała nowa koncepcja i hasło na kolejny projekt MADOA: „Spiritus Movens”. Tak to właśnie działa! Samo przychodzi, a ja tylko wykonuje polecenia!

Trudno nadążyć za Pani myślami. Wróćmy jeszcze do Multicultural Art & Design Open Air…

Projekt MADOA miał okazję odbyć się w wielu fantastycznych miejscach we Wrocławiu, m.in. na Stadionie Miejskim, gdzie namalowałam swój pierwszy mural. Najpierw pojechałam na plener do Monachium w 2012 roku i spotkałam bratnie dusze, które poprosiły mnie o zaproszenie do Wrocławia na plener. Powiedziałam od razu, że wchodzę w to! Byłam w szoku, że moi nowi przyjaciele mają chęć przyjechać do Wrocławia i mnie odwiedzić. Wzięłam się do roboty, przygotowałam projekt, artyści przyjechali, odbył się wernisaż, media dopisały, no i tak już poszło.

Ten projekt będę ciągnąć aż do końca. Co ciekawe, odbywa się on kompletnie bez żadnego budżetu. Jest to dar, który dostałam, i też to pielęgnuję. Nie chcę, aby MADOA stała się festiwalem komercyjnym. Mam wizję, aby projekt stał się czymś w rodzaju Festiwalu Wystaw Artystycznych i Murali. Marzy mi się, aby wszystkie galerie brały udział w tym projekcie. Chce sprowokować wrocławian do wspólnego działania. A jeżeli to się rozszerzy na całą Polskę, Europę i świat, to będę szczęśliwa.

Gdyby miała Pani określić swoje miejsce w sztuce, temat poszukiwań przy tworzeniu obrazów…

Zajmuję się sztuką konceptualną, wybieram problemy, które dotyczą sfery metafizycznej. Miałam już okazję podjąć kilka ważnych dla mnie tematów: „Nowa era w grafice. Pryzmat”, „Tożsamość w obliczu Jedni”. Obecnie badam wrażliwość człowieka. To powoduje, że niektórzy z nas mają predyspozycje do rozwijana się duchowo, a reszta tak jak gdyby nigdy nic. Dochodzę do zrozumienia, że to właśnie wrażliwość człowieka jest wyznacznikiem, czy widzimy i odczuwamy piękno, czy też nie.

W maju w Monachium odbyła się premiera Pani wystawy „Inner Path”. Proszę o kilka zdań na ten temat…

Prace na tej wystawie są próbą odkrycia właściwej formy dla malarstwa portretującego osoby bardzo wrażliwe. To moje najnowsze dzieła, namalowane podczas trzymiesięcznej Rezydencji Artystycznej w DomagkAtelier w Monachium. Prace pod hasłem „Inner Path” obrazują wrażliwe osoby. Wybór jest subiektywny, kieruję się intuicją. „Highly Sensitive People” (skr. HSP) – tam prace są inspirowane wrażliwością tych osób. Badam, co powoduje, że jesteśmy w stanie odbierać duchowość w sposób prawdziwy i głęboki, czy to nasza wrażliwość o tym decyduje. Rodzimy się z „dziesiątym zmysłem”, a mały procent ludzi potrafi z niego korzystać. Moja sztuka służy jako drogowskaz dla innych artystów HSP poszukujących twórczo. Inspiruje do podjęcia myślenia, które służyłoby pełniejszemu życiu.